FC Barcelona kontra Real Madryt w finale Pucharu Króla! [ZAPOWIEDŹ]

Już w sobotę o 22:00 FC Barcelona podejmie Real Madryt w finale Pucharu Króla na Estadio La Cartuja. Ostatnio kiedy te obie drużyny rywalizowały o to trofeum na tym etapie rozgrywek mieliśmy 2014 rok, Lamine Yamal miał siedem lat, a Marc Bartra próbował nieudolnie dogonić Garetha Bale’a zapewniającego triumf „Królewskim” w tych rozgrywkach. Kto zwycięży tym razem?

FC Barcelona jest zdecydowanie najgroźniejsza od lat. Mamy końcówkę kwietnia, a Katalończycy wciąż są w grze na wszystkich trzech frontach. W tym sezonie udowodnili, że są w stanie rywalizować z najlepszymi, jednak ostatnie mecze pokazały także słabsze strony „Dumy Katalonii”.

Za to Real Madryt znajduje się w nieco gorszej sytuacji. Dwa ostatnie przegrane klasyki, porażka w Lidze Mistrzów i niepewna pozycja Carlo Ancelottiego sprawiają, że „Los Blancos” nie podchodzą do tego spotkania w roli faworyta. Tym bardziej będzie to dla Mistrzów Hiszpanii ważne spotkanie, aby odwrócić losy tego sezonu.

FC Barcelona z najlepszymi nie przegrywa

W tym sezonie „Blaugrana” kilkukrotnie mierzyła się z rywalami z czołowego topu w trakcie tego sezonu. Przełamali zimną serię meczów z Bayernem, wygrywali wysoko z Realem, w ligowych i pucharowych dwumeczach byli górą nad Atletico Madryt, a w Lidze Mistrzów byli lepsi od Benfici i Borussii w „trzymeczach” (faza pucharowa + ligowa).

Analizując zespół Hansiego Flicka można dojść do wniosku, że wygodniej gra im się z przeciwnikami z najwyższej półki niż z przykładowym tradycyjnym Getafe. Dlaczego tak się dzieje? Zespoły lepsze na papierze częściej decydują się na wymianę ciosów, a FC Barcelona potrafi wykorzystać każde nieporozumienie w obronie. Już z własnej połowy Pau Cubarsi czy Jules Kounde potrafią zagrać genialną piłkę za plecy przeciwnika. W pomocy noktowizor w oczach posiada Pedri. Zaś w przypadku szybkich kontrataków na skrzydłach w grze 1 na 1 zabójczo skuteczni są Lamine Yamal czy Raphinha.

W samym ostatnim superpucharowym klasyku mógł się o tym na własnej skórze przekonać Real Madryt. Dwie bramki po szybkich kontratakach, które wykorzystali Alejandro Balde i Raphinha. Brazylijczyk też popisał się skutecznością, kiedy to Kounde, jak wydawałoby się „z niczego”, posłał genialną górną piłkę w pole karne „Królewskich”.

Zabójcza ofensywa tym razem bez Lewandowskiego

Tercet Yamal-Lewandowski-Raphinha ustrzelił w tym sezonie aż 84 gole, co jest najlepszym wynikiem w Europie. Drugi w tym zestawieniu Bayern zgromadził ich o 17 mniej. Do tego Pedri pod wodzą niemieckiego szkoleniowca wszedł na najwyższy światowy poziom i jest kluczowy w grze „Dumy Katalonii”. Po kontuzji wrócił Dani Olmo, który zdrowy gra jak na Mistrza Europy przystało. Super zmiennik Ferran Torres i wszystko jest jak należy, prawda?

Niestety nie, bo podczas ligowego boju z Celtą Vigo na okres minimum 2 tygodni wypadł Robert Lewandowski, czyli strzelec aż 40 bramek w tym sezonie. Naszego rodaka zabrakło już w starciu z Mallorcą. 40 strzałów Katalończyków zamieniło się na tylko 1 gola. Hansi Flick testował w tym sezonie już kilka wariantów. W ataku grał Fati, Dani Olmo jako „fałszywa 9”, jednak za pewnik uznaje się w wyjściowym składzie Ferrana Torresa. Hiszpan w tym sezonie kilkukrotnie wchodził w buty Polaka, a w tej kampanii ustrzelił już 17 bramek. To więcej niż Griezmann czy Bellingham. Jest też liderem klasyfikacji strzelców Pucharu Króla z 5 golami w 4 spotkaniach.

Przed nim teraz nieco inne zadanie, gdyż przychodzi mu występować w pierwszej jedenastce na kluczowy etap sezonu. Jest to zupełnie inny typ napastnika niż Robert Lewandowski. Słabiej wygląda pod względem fizycznym, za to jest bardziej dynamiczny. W przeszłości często zarzucano „Rekinowi” brak skuteczności i nieumiejętne radzenie sobie z presją. Hansi Flick jednak umiejętnie budował zawodnika przez cały sezon. Właśnie po to, aby ten potrafił w ważnych momentach odwrócić losy sezonu na korzyść Katalończyków. Podobnie jak czynił to Zinedine Zidane z Alvaro Moratą w 2017 roku.

Co na to wszystko Real Madryt?

U „Królewskich” w ostatnich tygodniach jest znacznie mniej kolorowo. Niejasna przyszłość Ancelottiego, odpadnięcie w Lidze Mistrzów na etapie ćwierćfinału, styl gry nie taki jaki oczekują kibice, a na dodatek występ Kyliana Mbappe stoi pod znakiem zapytania. Poza tym ostatnim można by powiedzieć, że role z poprzedniego sezonu idealnie się odwróciły.

Po transferze Francuza i wygranej Lidze Mistrzów oczekiwania przed sezonem były ogromne, a być może i zbyt duże. Brak poważnych wzmocnień w defensywie i wąska kadra udziela się na przestrzeni sezonu. Brak nominalnego zastępcy Toniego Kroosa, a następnie kontuzja Daniego Carvajala przedziurawiły obie te linie. Często tę dziurę próbuje się załatać łatką w postaci Valverde, jednak jeśli piłkarz gra na prawej w obronie, to problem jest w pomocy, a jeśli gra w środku pola to Lucas Vazquez nie nadąża za przeciwnikami. Rozwiązaniem byłoby sklonowanie Urugwajczyka, ale obecnie nie jest to niestety możliwe. Do tego coraz częściej zarzuca się Ancelottiemu brak pomysłu i sprecyzowanej taktyki pod danego przeciwnika. Samą jakością piłkarzy każdego meczu się nie wygra.

Wspominając o „Los Blancos” trzeba jednak przypomnieć jedno – Real Madryt finałów nie przegrywa. Nie wliczając miniturniejów 4-zespołowych w Arabii przy okazji Superpucharu Hiszpanii, ostatni finał „Królewscy” przegrali w 2013 roku, to aż 12 lat temu! Od tego czasu sześciokrotnie wygrywali Ligę Mistrzów i dwukrotnie Puchar Króla.

El Clasico w cieniu skandalu?

Niestety nie można nie wspomnieć o informacjach dobiegających z Sewilli. W Hiszpanii rozpętała się burza po tym jak arbitrowi sobotniego spotkania poleciały łzy na konferencji. Sędziemu zadano pytanie o emocje jakie powodują materiały klubowej telewizji „Królewskich”. Ricardo de Burgos Bengoetxea odpowiedział ze łzami w oczach: „Kiedy syn idzie do szkoły i dowiaduje się, że jego ojciec to złodziej, no jest naprawdę trudne. Próbuję edukować mojego syna, żeby wiedział, że jego ojciec jest uczciwy, nauczyć go, czym jest sędziowanie. Chciałbym, żebyście o tym wiedzieli, to jest bardzo trudne.”

Real Madryt domaga się zmiany arbitra. Ich zdaniem nie powinien on sędziować finału, jeśli nie radzi sobie z presją. Natomiast atak na 24 godziny przed meczem skierowany w ich telewizję, jak twierdzą, ukazuje antypatię arbitrów do obecnych Mistrzów Hiszpanii. RFEF zdaniem hiszpańskiej prasy odmówił, co spowodowało bojkot zaplanowanych na dzisiaj konferencji, wspólnej sesji zdjęciowej czy treningu przez „Los Blancos”. Mieli nawet grozić bojkotem finału, jednak prezes RFEF uspokaja, iż finał odbędzie się zgodnie z planem.

Real Madryt czy FC Barcelona – jaki werdykt?

Zakładając że finał odbędzie się zgodnie z planem, to FC Barcelona wydaje się być w lepszej formie. Choć obie drużyny wygrywały skromnie, bo tylko jedną bramką, to po stronie Realu widnieje więcej znaków zapytania. Real Madryt nie jest regularny, ani pewny na boisku, a całe zamieszanie wkoło meczu może tylko zaszkodzić samym piłkarzom.

Nie zapominajmy jednak, że w El Clasico nigdy nie ma faworyta, to spotkanie od zawsze rządzi się swoimi prawami. Nigdy nie należy też skreślać Realu Madryt. Choć FC Barcelona jest w grze o każde trofeum, to może skończyć z niczym. Real Madryt za to wciąż może sięgnąć po krajowy dublet. Jedno jest pewne – miejsca na błędy już nie ma.

 

Mateusz Konsewicz

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze