Futbolfaza Anyszka: gdzie jest problem, Panie Nawałko?

Ciągle nie milkną echa klęski polskiej reprezentacji na mistrzostwach świata w Rosji. Wszyscy mieliśmy gdzieś w głowie nadzieje na to, że fatalna tendencja naszej kadry dotycząca mundiali w końcu będzie przełamana. Niestety, ale pokolenie ludzi urodzonych w latach 90, do którego należę też ja znowu musi przełknąć gorycz porażki i wspominać w opowieściach rodziców piękne chwile drużyn narodowych z lat 70 i 80.

Co nie zagrało? Wiele, naprawdę wiele czynników. Część z nas powie, że zlekceważyli rywala, inni powiedzą – a mieli za dobrze w Arłamowie i Soczi a jeszcze inni stwierdzą, że to wina braku gry niektórych piłkarzy w klubach. Przyczyn jest z pewnością o wiele więcej, ale te są najczęstsze. Pierwsza jest mało prawdopodobna, ponieważ chyba tylko kibice, którzy nie znają się na piłce i pseudoeksperci myśleli, że drużyny z naszej grupy były słabe i łatwe do pokonania. Nikt ze sztabu, a większość z nich zapewne jest inteligentna, nie pomyślałby, iż Senegal czy Japonia są cienkie. Tą możemy więc odrzucić.

No więc sprawdźmy drugą możliwość-miejsca zgrupowań. O ile Arłamów to naprawdę dobre miejsce na zgrupowanie reprezentacji Polski, to już bazę w Soczi trudno takim nazwać. Kurort na wakacje-owszem, ale to nie może być baza kadry narodowej przed najważniejszą dla niej imprezą piłkarską. Przyznacie – nie był to najmądrzejszy wybór miejsca dla drużyny. Tłumaczenie klęski na mundialu tym, gdzie się do niego przygotowywało jest jednak słabe, więc sprawdźmy trzecią możliwość.

Ta przyczyna jest jedną z najbardziej możliwych. Jak bowiem można przygotować zespół, gdy kilka jego podstawowych filarów, na czele z Błaszczykowskim, Grosickim, Szczęsnym czy Krychowiakiem rozegrała mniej więcej połowę tego, co przed EURO we Francji. O Miliku już nawet nie mówię, bo on mógł jedynie przez dłuższy czas sezonu zwiedzać gabinety rehabilitacyjne. Zastanawia mnie właśnie to, jak można przygotować dyspozycję takich piłkarzy, skoro oni nie czują gry. To jest więcej niż pewne, że taki zawodnik nie da rady być w optymalnej formie na turniej rangi mistrzostw świata. Takie coś jest niemożliwe i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Mimo wszystko gdzieś tam liczyliśmy na to, że powtórzy się cud sprzed dwóch lat i Błaszczykowski mimo małej liczby minut znów sprawi nam wielką przyjemność swoją grą. Niestety, jemu akurat dane było zagrać 45 minut z Senegalem.

Grosicki był niewiele lepszy. Brakowało nam przede wszystkim jego turbo, które gdy tylko odpalił to sprawiał, że rywale mogli tylko patrzeć i podziwiać jego szybkość. W Rosji nie miał choćby momentu na to, by pokazać swoje umiejętności. Z kolei Krychowiak niby się starał, ale to nie jest ten Grzegorz, którego znamy choćby z gry w Sevilli. Strzelił co prawda bramkę przeciwko Senegalowi, ale poza tym jego gra ograniczała się do dalekiej piłki zagrywanej na Lewandowskiego. Obawiam się, że stary dobry Krychowiak już nigdy nie powróci (obym się mylił).

To są trzy najbardziej podstawowe przyczyny naszej klęski w Rosji. Niestety, ale jest ich trochę więcej. Brak kapitana, który wstrząsnąłby drużyną i próbował ją pobudzić jak w eliminacjach. Pomieszanie z poplątaniem trenera Nawałki i jego momentami dziwne decyzje personalne. Na końcu warto też dodać brak cech wolicjonalnych u niektórych piłkarzy.

Przechodząc do meritum, poruszę problem kapitana. Z całym szacunkiem dla osiągnięć Lewandowskiego w kadrze, ale tak nie zachowuje się najważniejszy gość w reprezentacji. W sferze mentalnej nie było u Roberta widać jakiejkolwiek chęci pobudzenia kolegów z boiska. Nie było choćby takiego zachowania, jak w ostatnim meczu kwalifikacji, gdy po golu na 3:2 ze wściekłości kopnął kostkę z logiem PZPN. Nie było słów pokrzepienia dla młodszych piłkarzy – przynajmniej ja takich nie słyszałem. Takiego reprezentanta nie chcemy oglądać i z pewnością sam Lewandowski nie chciał tak się pokazać jako piłkarz z opaską na ramieniu.

Co z tym pomieszaniem i poplątaniem w wykonaniu Nawałki? A to, że moim zdaniem żaden trener nie powinien przed ważnym meczem czy turniejem wyciągać jak królika z kapelusza zupełnie innego, nowego rozwiązania, tłumacząc się chęcią zaskoczenia innych zespołów. Każdy szkoleniowiec powinien właściwie dopieszczać to, co ma najlepsze. Tego mi właśnie zabrakło. Dogrywania dobrze funkcjonującej maszyny zamiast zmieniania jej trybów na zupełnie inne. To nie miało prawa się udać.

Po piłkarzach na mundialu nie było widać również woli walki. Wyglądało to tak, jakby przyjechali wręcz pod przymusem do Rosji i chcieli zrobić na złość temu, kto kazał im tu być. Nie było po nich widać zaangażowania i odpowiedzialności za wspólną misję.

Podsumowując, wiele jest przyczyn klęski Polaków na mundialu i trudno jest znaleźć jedną, konkretną. Mimo wszystko trzeba jednak wierzyć w tę reprezentację, że odbuduje się i da nam jeszcze chwile radości.

Wojciech Anyszek

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze