fot: Lechia Gdańsk
Niedzielne zmagania w Ekstraklasie rozpoczniemy na Górnym Śląsku, gdzie Piast Gliwice podejmie na własnym obiekcie gdańską Lechię.
Choć dla niektórych fakt, że spotkanie pomiędzy Piastem a Lechią będzie bezpośrednią walką o punkty w strefie spadkowej, może zniechęcić, prawda jest taka, że ścisk w dolnej części tabeli i sąsiadująca w niej pozycja obu drużyn nada temu wydarzeniu dodatkowych emocji i napięcia wśród kibiców obu zespołów.
Sytuacja Piasta nie wygląda najlepiej. Po premierowym zwycięstwie w tym sezonie, wywalczonym u siebie z Termalicą, marzenia o pójściu za ciosem i ponownym zapunktowaniu zabrał im Kamil Grosicki, wykorzystując jedenastkę i dając trzy punkty Pogoni w samej końcówce spotkania. Jeśli weźmiemy pod uwagę punkty odjęte przed sezonem właśnie Lechii Gdańsk, drużyna Maxa Moldera jest na ten moment najgorszą drużyną w tym sezonie.
Przyjezdni z całą pewnością udadzą się do Gliwic po pełną pulę. Po bardzo niemrawym początku, Lechia Johna Carvera rozkręciła się i regularnie punktuje, przeciwstawiając się nawet czołówce ligi. Choć Biało-Zieloni zajmują ostatnie miejsce w ekstraklasowej tabeli, z obecną formą mogą dość optymistycznie zapatrywać się na wizję utrzymania na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Co ciekawe, Piast jest posiadaczem drugiej, zaraz po Arce, najgorszej ofensywy w lidze, a trzeciej najlepszej defensywy zarazem. Lechia znajduje się na samym szczycie, jeśli chodzi o liczbę straconych w tym sezonie bramek, choć jej atak należy do czołówki. Podczas spotkań Biało-Zielonych statystycznie pada najwięcej bramek – aż 4,09 na mecz.
Czy na Stadionie im. Piotra Wieczorka w Gliwicach zobaczymy więc otwarte spotkanie, a może piłkarskie szachy? Przekonamy się, choć wydaje się, że emocji na pewno nie zabraknie.
Adam Mogielski


