Kosmiczny mecz Haalanda! 16-letni Youssoufa Moukoko debiutuje w Bundeslidze!

Piękny to był mecz. 7 goli na stadionie w Berlinie, a dodatkowo świetny występ Erlinga Haalanda oraz urzeczywistnienie najbardziej wyczekiwanego debiutu w dorosłym futbolu ostatnich lat.

Sobota, godzina 20:30 – nie jest to regularna godzina rozgrywania spotkań w Bundeslidze. Jednakże z powodu przerwy reprezentacyjnej mecz ten, zamiast w piątek o tej samej porze, odbył się dzień później. Na Stadionie Olimpijskim w Berlinie stołeczna Hertha podejmowała Borussię Dortmund.

Punktualnie o wyznaczonym czasie sygnał do rozpoczęcia meczu dał arbiter główny tego spotkania, Bastian Dankert. Rywalizacja ta przez pierwsze minuty zawodziła na całej linii. Zawodnicy obu ekip, a szczególnie Borussii Dortmund, sprawiali wrażenie, jakby wyszli na boisko kompletnie rozkojarzeni. Byliśmy świadkami wielu technicznych błędów, a także pomyłek, które wynikały tylko i wyłącznie z braku koncentracji, jak np. błąd przy wrzucie z autu Raphaela Guerreiro. Komentujący to starcie lubiany Edward Durda powiedział, że Portugalczyk wyglądał wręcz, jakby do stolicy przyjechał prosto z wesela. I trudno się było z tym nie zgodzić, bo wahadłowy BVB przez pierwsze fragmenty meczu wyglądał fatalnie. Potem jednak sytuacja wróciła do normy.

Miłe złego początki

Po ponad półgodzinnej niefrasobliwej grze obu ekip wreszcie przyszedł czas na konkrety. W 33. minucie, dominująca na początku Hertha, za sprawą Matheusa Cunhi wyszła na prowadzenie. Brazylijczyk oddał soczysty strzał z dystansu i pokonał Romana Burkiego. Docenić należy przy tej bramce wkład Krzysztofa Piątka. Reprezentant Polski skutecznie zgrał piłkę głową do Dodiego Lukebakio, który zaliczył asystę przy trafieniu 21-latka.

Na przerwę w znacznie lepszych nastrojach schodzili więc Berlińczycy, którzy pomimo naporu BVB w końcówce połowy, wyglądali w tym meczu na bardzo zgraną drużynę. Nic nie zapowiadało takiego przebiegu drugich 45. minut.

Haaland show!

Do goli widowiskowego Norwega wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Jeden, dwa gole w meczu to już niemal norma. Ale na miłość boską, co ten chłopak zrobił w drugiej części tego spotkania. Gol za golem! A to wszystko zaczęło się już 63 sekundy po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę. Na prawej flance niespodziewanie znalazł się środkowy defensor, Emre Can, który precyzyjnie dośrodkował do Erlinga Haalanda. 20-latek, z najbliższej odległości dopełnił formalności i musnął piłkę, która z grajcą przekroczyła linię bramkową.

Dortmundczycy wyraźnie złapali wiatr w żagle. Gdy emocje po pierwszym trafieniu jeszcze nie opadły, obecni wicemistrzowie Niemiec mogli cieszyć się już z drugiego gola. W 49. minucie, za sprawą niezawodnego Erlinga Haalanda, czarno-żółci objęli prowadzenie. Szczególne brawa przy tej bramce należą się Julianowi Brandtowi, który przy podaniu do snajpera Borussii, wykazał się znakomitym przeglądem pola.

Hat-trick w kwadrans? Dla Haalanda to żaden kłopot. Tym razem okazję tę, nie wypracowali mu koledzy z drużyny, a rywale. Odpowiedzialność za to trafienie mogą ponosić do spółki Marvin Plattenhardt oraz Omar Alderete. Lewy defensor niebiesko-białych niecelnym podaniem wsadził na konia swojego kolegę z drużyny, a Haaland przejął bezpańską piłkę i po raz kolejny zaimponował skutecznością.

Kolejny gol dla rozpędzonej Borussi zdobył, uwaga, nie Erling Haaland, a Raphael Guerreiro. Portugalczyk praktycznie na leżąco kopnął futbolówkę, a ta zatrzepotała w siatce. Ogromny udział przy bramce miał Thomas Meunier, który na początku tego sezonu mocno zawodzi. Niestety, ogólnej oceny tego piłkarza nie zmieni ten mecz. Doświadczony zawodnik, pomimo efektownej wygranej całej drużyny, dalej wyglądał w niej trochę jak słoń w składzie porcelany. Z pewnością nie takiej gry oczekiwali po nim działacze i trenerzy Borussii Dortmund.

W 79. minucie ciekawie zrobiło się po przeciwnej stronie barykady. Na moment przypomnieli o sobie zagubieni jak dzieci we mgle zawodnicy Herthy. Wypożyczony z Arsenalu Matteo Guendouzi wywalczył rzut karny, który na bramkę zamienił Matheus Cunha. Sam karny wykonany został perfekcyjnie, jednak są pewne wątpliwości, czy powinno do niego dojść, bowiem faul popełniony przez Manuela Akanji’ego był dość „miękki”.

Zaledwie kilka sekund po radości z bramki w obozie Herthy, ponownie przyszedł moment na smutek. I znów dał o sobie znać Erling Haaland. Czwarta bramka rosłego napastnika. 10 gol w tym sezonie Bundesligi. Nic więcej nie trzeba dodawać. Show jednego piłkarza!

Rocznik 2004 w akcji

Na debiut tego chłopaka czekał każdy. Największy wonderkid w Europie, Youssoufa Moukoko, po raz pierwszy zameldował się na boiskach Bundesligi. W 85. minucie spotkania zmienił on swojego dobrego przyjaciela i głównego aktora dzisiejszego widowiska, Erlinga Haalanda.

Moukoko został więc najmłodszym piłkarzem w historii, który zagrał na poziomie Bundesligi. Specjalnie dla niego niemiecki związek piłki nożnej zmienił nawet przepisy, które mówiły, że aby zagrać w niemieckiej elicie, trzeba mieć ukończone 17 lat. Od teraz próg ten, został zmniejszony do lat 16, a ze zmiany przepisów zaledwie jeden dzień po szesnastych urodzinach skorzystał Moukoko, czyli zawodnik, który w juniorskim futbolu strzelił aż 141 bramek w 89. meczach!

Hertha 2-5 Borussia Dortmund

Cunha 33’, 79’ – Haaland 47’, 49’, 62’, 79’; Guerreiro 70’

Autor: Patryk Stysiński

Zobacz także: Zrewolucjonizował brytyjską piłkę, a został zapomniany. Archibald Leitch – jak zaprojektował większość wyspiarskich stadionów?

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze