Finałem Pucharu Polski zamknęliśmy sezon 2019/20 w polskiej piłce. Następuje przerwa między sezonami, czyli ten krótki moment, kiedy my – polscy kibice, możemy się poczuć na krótką chwilę jak pełnoprawni członkowie europejskiej piłki.
Transfery, przetasowania w zespołach, czas podsumowań i obietnic oraz losowań rund międzynarodowych rozgrywek. Ten ulotny moment raz do roku, kiedy znowu wierzymy w tą naszą Ekstraklasę. Kiedy obserwujemy bacznie transfery. Kiedy portale sportowe zalewane są listą „potencjalnych” rywali w kolejnych rundach (swoją drogą to od lat osobliwa lekcja geografii). Nabieramy się na Ekstraklasę mimowolnie.
Łykajmy jednak te chwile jak świeże powietrze po deszczu, bo w tym roku przerwa między sezonami jest wyjątkowo krótka. Jak zawsze mamy czas do momentu aż nastąpią klapy i rozczarowania z anonimowymi zespołami z najdalszych zakątków naszego kontynentu.
I choć sam nie wierzę, że to piszę, to pozwolę sobie podsunąć tezę, że może w tym sezonie mamy szansę ugrać jednak coś więcej? Tyle razy sobie obiecałem, że już odpuszczam, że będę oglądał z przymrużeniem oka, ale ciągnie jakoś do tych masochistycznych praktyk. Do emocjonowania się „grą” polskich zespołów w europejskich pucharach. A więc czemu miałoby się udać akurat tym razem?
Po pierwsze formuła jednego meczu. Łatwiej tym słabszym zagrać dobre 90 minut niż 180. A jeszcze, gdyby te minuty zdarzyły się na własnym stadionie? Większej szansy od losu być nie może. Do tego dorzućmy to, jak płynnie (w porównaniu do innych lig), Ekstraklasa przeszła przez koronawirusowe szaleństwo. Nasze ekipy powinny być w całkiem dobrym rytmie, niewykolejone zmianami organizacyjnymi z racji pandemii.
Także naiwnie zachęcam, kibicu daj jeszcze jedną szansę. Dajmy się ponieść jeszcze raz. Pewnie za nieco ponad miesiąc spotkamy się na internetowych forach, psiocząc na tych naszych kopaczy. Co jeśli jednak nie? Co jeśli akurat tym razem wykorzystają szansę od losu? Wybaczysz sobie, jeśli jako tako się powiedzie, a Ty nie podarujesz sobie tych emocji? Chyba zatem nie muszę już dalej przekonywać, że warto spróbować. Zatem prędko przed telewizory!