Polska wygrywa z Mołdawią 2:0! Ale czy taka gra wystarczy na Finlandię? [PODSUMOWANIE]

Na Stadionie Śląskim w Chorzowie reprezentacja Polski pokonała Mołdawię 2:0 w meczu towarzyskim. Spotkanie to miało wyjątkowy wymiar – było bowiem pożegnaniem Kamila Grosickiego, jednego z najbardziej zasłużonych piłkarzy ostatnich lat. Jednak poza wzruszającym momentem zejścia „Grosika” z boiska, mecz nie przyniósł zbyt wielu emocji ani pozytywnych wniosków dla kibiców Biało-Czerwonych, mimo ogólnie rzecz biorąc dobrego wyniku.

Gra bez polotu reprezentacji Polski

Już sama zapowiedź meczu nie budziła przesadnych nadziei. Towarzyskie starcie z jedną z najsłabszych drużyn w Europie, bez Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego, rozegrane po serii przeciętnych występów kadry – nie zapowiadało fajerwerków. I rzeczywiście – kibice mogli poczuć gęsią skórkę raczej z chłodu, niż z ekscytacji tym, co działo się na murawie. Michał Probierz potraktował to spotkanie jako ważny element przygotowań fizycznych i taktycznych przed znacznie istotniejszym meczem z Finlandią. Selekcjoner zdecydował się na skład zbliżony do optymalnego, sprawdzając jednocześnie kilku zawodników, wobec których jego zaufanie wciąż jest ograniczone – takich jak Matty Cash, Bartosz Slisz czy debiutant Mateusz Skrzypczak.

Pożegnanie z Grosickim i pierwsza bramka

Mecz rozpoczął się niemrawo. Polska miała piłkę, próbowała pressingu, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało tempa, kreatywności i dokładności. Jedynym godnym odnotowania momentem z pierwszych 30 minut był słaby strzał z dystansu autorstwa Sebastiana Szymańskiego. Najważniejszy moment pierwszej połowy przyniósł jednak nieco wzruszeń. W 31 minucie boisko opuścił Kamil Grosicki, kończąc swoją reprezentacyjną karierę. I właśnie w tym momencie padła pierwsza bramka – Adam Buksa dograł w pole karne po błędzie bramkarza, a Matty Cash mocnym uderzeniem z ostrego kąta pokonał bramkarza rywali, Cristiana Avrama.

fot. Piotr Dziurman / REPORTER / East News

Druga połowa i strach przed stratą

Po przerwie gra nie uległa większej poprawie. Probierz dokonał kilku zmian, a Polska przeszła na niższy pressing, co odbiło się na organizacji gry defensywnej. Polacy momentami tracili kontrolę nad przebiegiem meczu, a Mołdawianie potrafili zagrozić naszej bramce. Najgroźniejszą sytuację stworzył dobrze znany kibicom Ion Nicolaescu – jednak tym razem jego strzał w sytuacji sam na sam obronił Marcin Bułka.

Slisz domyka wynik

Końcówka spotkania przyniosła nieco więcej konkretów. W 88 minucie Bartosz Slisz zdecydował się na strzał z dystansu i zrobił dokładnie to, czego od pomocników wymaga selekcjoner. Precyzyjne uderzenie ustaliło wynik spotkania na 2:0.

Wnioski? Jeszcze nie teraz.

Zwycięstwo nad Mołdawią nie przynosi odpowiedzi na pytania, które od miesięcy zadają sobie kibice reprezentacji Polski. Gra nadal nie porywa, a styl daleki jest od oczekiwań. Jeżeli planem Probierza było rozegranie meczu przy minimalnym nakładzie sił i budowanie formy na wtorkowy mecz z Finlandią, to został on zrealizowany. Ale jeśli kibice liczyli na przebudzenie, nową jakość czy ofensywną ekspresję – muszą uzbroić się w cierpliwość. Być może ten spokojny mecz był dokładnie tym, czego potrzebowała kadra po krótkiej przerwie wakacyjnej. Ale czy wystarczy to na skuteczną walkę o awans do mistrzostw świata? Na odpowiedź trzeba poczekać do wtorku. Dla Kamila Grosickiego był to godny pożegnania wieczór. Dla reszty – tylko kolejny krok w niepewną przyszłość.

Jerzy Aniołek

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze