Za nami drugi, być może kluczowy tydzień ostatniego wielkiego touru w tym roku. Ściganie po hiszpańskich szosach przyniosło nam wiele wrażeń, a także pozytywnych lub negatywnych zaskoczeń. Poza zebrać to, coprzez ostatnie 7 dni wydarzyło się na trasie 78. Vuelta a Espana.
Po dniu przerwy w poniedziałek kolarze musieli zmierzyć się z jazdą indywidualną na czas. W cuglach wygrał ją Filippo Ganna, a czerwoną koszulkę utrzymał Sepp Kuss (więcej o tym etapie można przeczytać TUTAJ). Profile kolejnych odcinków nie sprzyjały walce o klasyfikację generalną. Przez kolejne etapy na czele utrzymywał się status quo – na czele Kuss, niecałe pół minuty z nim Soler, a następnie Evenepoel z ponad minutową stratą. I wreszcie przyszedł piątek…
Pogrom, dominacja, maestria, kunszt, deklasacja – trudno jednym słowem opisać to, co na trzynastym etapie zrobiła ekipa Jumbo-Visma. Był to bez dwóch zdań królewski odcinek tegorocznej Vuelty – kolarze mieli do pokonania aż trzy niesłychanie wymagające szczyty. Dopełnieniem tego była natomiast wspinaczka na legendarne Tourmalet, gdzie została zlokalizowana meta. Okropny kryzys tego dnia przeżywał trzeci w „generalce” Remco Evenepoel – młody Belg bardzo szybko odpadł z grupy i jasne było, że wypisuje się z walki o zwycięstwo w wyścigu. W obliczu słabości rywali i tak wymagającego terenu ekipa lidera postanowiła urządzić prawdziwą rzeź. Jako pierwszy linię mety przeciął zwycięzca tegorocznego Tour de France – Jonas Vingegaard. Pół minuty po nim zrobili to inni członkowie holenderskiej drużyny, Sepp Kus i Primoz Roglić. Dzięki temu zajęli oni wszystkie miejsca na podium nowej klasyfikacji generalnej, to sytuacja absolutnie bezprecedensowa.
Czy po takim ciosie przeciwnicy mogliby się podnieść? Pytanie z gatunku tych retorycznych. Na kolejnych etapach sił próbował choćby wspomniany Evenepoel, który nawet zaliczył zwycięstwo w sobotę. Lecz nie stanowił on żadnego zagrożenia dla liderów wyścigu. Jumbo-Visma miała wszystko pod kontrolą.
Przed ostatnim tygodniem rywalizacji posiadaczem czerwonej koszulki lidera jest Kuss. Straty kolegów z ekipy do Amerykanina są duże. Drugi w klasyfikacji Roglić traci minutę i 37 sekund, z kolei trzeci Vingegaard minutę i 44 sekundy. Trudno jest być optymistą i wierzyć w to, że na czele może jeszcze dojść do rewolucyjnych zmian. Na pewno ich powodem mogłoby być zmęczenie, które może się pojawić na tak późnym etapie sezonu. Na razie jedno jest pewne. Przed laty narzekaliśmy „betonowanie” „generalek” tourów przez ekipę Sky – aktualnie Jumbo Visma jest sześć dni od wynalezienia lepszej i bardziej trwałej wersji owego betonu.