Za nami pasjonujące rewanżowe starcia w półfinałach Ligi Konferencji. Jedno starcie zakończone golem w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry, a w drugim potrzebna była aż dogrywka. Finałowe spotkanie w Pradze będzie miało kilka smaczków, bowiem obie ekipy mają w składach naszych południowych sąsiadów, którzy odegrali niebagatelną rolę w tej podróży.
Pablo Fornals nieoczywistym bohaterem
Po ubiegłotygodniowym meczu faworytem rewanżu mógł być tylko West Ham. Zwycięstwo 2-1 na własnym stadionie zagwarantowało względnie komfortową sytuację przed wczorajszym pojedynkiem. Młoty przed tygodniem musiały gonić wynik w drugiej połowie, a bramki zdobywali Said Benrahma z rzutu karnego i Michail Antonio. Holendrzy mogli sobie z jednej strony pluć w brodę, bo wypuścili z rąk jednobramkowe prowadzenie, aczkolwiek przewaga Anglików była nad wyraz widoczna. Niemniej jednak przed rewanżem i tak sprawa była otwarta. Mecz na AFAS Stadium przebiegał pod teoretyczne dyktando gospodarzy. Mieli oni posiadanie piłki (70-30%), mieli kilka strzałów więcej, ale brakowało zdecydowanie konkretów. West Ham umiejętnie się bronił i wybijał z rytmu AZ. Szczelna defensywa z minuty na minutę przybliżała gości do finału w Pradze oraz powodowała większe otwarcie się Holendrów. Na kwadrans przed końcem na murawie zameldował się Pablo Fornals, który w 94 minucie okazał się być bohaterem, który ostatecznie przypieczętował triumf podopiecznych Davida Moyes’a w tym dwumeczu. Hiszpan przejął piłkę w środkowej części boiska, założył siatkę Jordy’emu Clasiemu, który od dłuższego czasu powinien zjeść z murawy, tak bardzo był wyczerpany. Defensywny pomocnik nawet nie starał się gonić skrzydłowego West Hamu, który niskim, plasowanym strzałem pokonał Ryana. Historyczny dla Młotów wyczyn może zostać przypieczętowany w szczególnym miejscu, ponieważ czeska kolonia na Stadionie Olimpijskim odgrywa kluczową rolę w układance szkockiego szkoleniowca.
Zadecydowały ostatnie sekundy dogrywki!
W drugim półfinale Fiorentina mierzyła się z FC Basel. Mimo iż kibicem Lecha nie jestem, niesamowicie boli mnie to, w jaki sposób Kolejorz pożegnał się z Ligą Konferencji, bo gdyby utrzymali ten wynik we Florencji, finał był na wyciągnięcie ręki przy takiej drabince. Pozostwiając już jednak dywagacje na boku, niezwykle pasjonujący był to dwumecz. Pierwsze starcie we Florencji zakończyło się wygraną gości 2-1 po golu w ostatnich sekundach autorstwa Amdouniego. Podobnie jak w przypadku AZ Alkmaar gospodarze mogli czuć potężny niedosyt, gdyż prowadzili 1-0 po trafieniu Cabrala w 25 minucie. Na rewanż w Bazylei Włosi wyszli w naprawdę bojowych nastrojach, co było widać już od pierwszych sekund. Nie jakaś porażająca, ale dominacja przyjezdnych, która została udokumentowana w 35 minucie za sprawą Gonzaleza, który wykończył głową idealną centrę Biraghiego rzutu rożnego. 10 minut po przerwie gospodarze wyrównali jednak stan meczu i ponownie za sprawą Amdouniego. Teoretycznie niegroźny rzut wolny na środku boiska okazał się śmiertelnie niebezpieczny, bo uśpił czujność defensorów Fiorentiny. Długa piłka na napastnika, wygrana walka fizyczna z obrońcą i pewne wykończenie. Na tamten moment to Basel znów było w Pradze. Dodatkowe dwa kwadranse emocji w tym meczu zapewniło jednak drugie trafienie Gonzaleza w 72 minucie. Po dośrodkowaniu Dodo niezgrabnie piłkę odbił jeden z obrońców szwajcarskiej drużyny, a ta spadła prosto pod nogi Argentyńczyka, który płaskim uderzeniem nie dał szans Hitzowi. W dogrywce najwięcej uwagi niestety trzeba było poświęcić sprawom pozaboiskowym, ponieważ w pewnym momencie przerwano mecz, gdy jeden z zawodników zauważył, że na trybunach ktoś najpewniej zasłabł. Akcja ratunkowa przebiegła jednak najprawdopodobniej pomyślnie, a spotkanie po kilku minutach wznowiono. Efektem tej przerwy był doliczony czas gry do drugiej części dogrywki, który oscylował w granicy aż 10 minut. Gdy już wszyscy myślami przygotowywali się narzuty karne, w 129 minucie zmiennik Antonin Barak dał Violi upragnione trafienie, które rozstrzygnęło losy dwumeczu. Czech zapewnił swojej drużynie udział w finale w Pradze. Doprawdy piękna historia.
Jak widzicie, działo się co niemiara w ten czwartkowy wieczór. Efektem i zwieńczeniem tej emocjonującej drogi będzie finałowe starcie West Hamu z Fiorentiną już niebawem. Oba zespoły pokonały długą trasę, aby dotrzeć do ostatniego przystanku. Natłok wrażeń nie pozwala oczekiwać niczego innego niż równie ciekawego finału w stolicy Czech.