MŚ w siatkówce kobiet: Półfinał był blisko. Polki za burtą.

We wtorek rozegrano ćwierćfinały siatkarskich Mistrzostw Świata kobiet. Faworytki nie pozostawiły złudzeń rywalkom, zgodnie awansując do strefy medalowej. Polki, po pięknej walce, uległy Serbkom w pięciu setach.

Włochy – Chiny 3:1 (25:16, 25:22, 13:25, 25:17)
Włoszki, które awansowały do ćwierćfinału z pierwszego miejsca w grupie (jedyna porażka po tiebreaku z Brazylią), były faworytkami starcia z siatkarkami z Państwa Środka. Dwie pierwsze odsłony tylko potwierdzały te przewidywania – pierwszy, w którym Chinki nie miały wiele do powiedzenia i drugi, w którym próbowały nawiązać walkę, jednak nie potrafiły doskoczyć do rywalek pod przywództwem najlepiej punktującej Paoli Egonu. W trzecim secie włoska maszyna się zacięła, co skrzętnie wykorzystała liderka Chinek Li Yingying. Czwarta odsłona to jednak powrót do spokojnej, pewnej gry faworytek i szybkie zamknięcie spotkania do siedemnastu. Zasłużone zwycięstwo dla lepszych w każdym elemencie gry Włoszek.

USA – Turcja 3:0 (25:22, 25:15, 25:20)
Drugie spotkanie bez większej historii – po wyrównanej grze w pierwszym secie, Amerykankom udało się w końcówce odskoczyć na kilka oczek i utrzymać przewagę do końca. Taki scenariusz powtarzał się w kolejnych odsłonach, jednak oglądaliśmy coraz większą dominację mistrzyń olimpijskich, które już na początku partii zdobywały punkty seriami. Niewidoczna i nieskuteczna była turecka gwiazda Ebrar Karakurt – brak punktów dostarczanych przez atakującą zdecydowanie nie ułatwiał zadania drużynie. Ostatecznie skuteczny blok zamknął trzeciego seta i całe spotkanie.

Brazylia – Japonia 3:2 (18:25, 18:25, 25:22, 27:25, 15:13)
Kolejny ćwierćfinał zapowiadał się emocjonująco – Brazylijki przez cały turniej odniosły zaledwie jedną porażkę i to właśnie w starciu przeciwko reprezentacji Japonii. Zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni z pewnością liczyły na powtórkę z rozrywki i przez dwa pierwsze sety wszystko wskazywało na spełnienie tego marzenia. Świetnie czytały grę rozgrywającej Roberty i dobrze spisywały się w obronie. Spełniło się jednak tym razem tradycyjne siatkarskie porzekadło – gdy z 2:0 nie wygrasz 3:0, przegrasz 2:3. Brazylijki przebudziły się w trzeciej odsłonie, nie dały się już rozpędzać rywalkom i po dwóch wyrównanych partiach doprowadziły do remisu. Tiebreak także był ogromną wojną nerwów, toczoną przez dłuższy czas punkt za punkt. Świetne widowisko zakończyło się zwycięstwem drużyny z Ameryki Południowej, a w półfinale czeka już na nią reprezentacja Włoch.

Serbia – Polska 3:2 (21:25, 25:21, 25:19, 24:26, 16:14)
Podopieczne Stefana Lavariniego były przed ćwierćfinałem skazywane na pożarcie – z Serbkami zresztą mierzyły się już w fazie grupowej, gdzie gładko przegrały do zera. Tym razem jednak miało być inaczej, a biało-czerwone deklarowały walkę do końca i rozpracowanie taktyczne rywalek. Pierwszy set zdawał się potwierdzać te słowa – Polki grały dobrze, świetnie funkcjonował blok i zaczęliśmy to spotkanie od prowadzenia 1-0. Niestety, dwie następne odsłony ujawniły braki w naszej grze – praktycznie nie funkcjonował środek, popełnialiśmy mnóstwo błędów w ataku, tymczasem po stronie serbskiej fantastycznie radziła sobie Tijana Bošković, na którą nasza reprezentacja nie potrafiła znaleźć sposobu. Czwarta partia wyglądała podobnie i przy stanie 19:23 wydawało się, że udział Polek w tych mistrzostwach właśnie dobiega końca. Losy seta jednak odwróciły się po świetnych zagrywkach Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak i pewnej grze polskiego zespołu, nakręconego dodatkowo dopingiem kibiców w Gliwicach. Tiebreak przyniósł bardzo dużo emocji, a praktycznie każda piłka kierowana była do Magdaleny Stysiak oraz Tijany Bošković, które urządziły w ten sposób swoisty pojedynek liderek. Polkom udało się nawet odskoczyć na dwa punkty, jednak w końcówce to Serbki przechyliły szalę na swoją stronę, a serwis Jovany Stevanović zakończył spotkanie. Żegnamy się z turniejem, jednak bez wstydu i z podniesionymi głowami.

 

Autor: Piotr Mendel

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze