Tako rzecze PGG: Skomentować i przeżyć

Przez jakiś czas w mojej głowie tytuł niniejszego tekstu miał się nazywać „Wszędzie ciekawie, tylko nie na boisku”. Zawsze z tyłu głowy są jakieś myśli, że w sumie to nowy sezon, coś może zaskoczyć i tym podobne.

Bo w sumie powody by tak myśleć miałem – krakowski klub w mailu o przyznaniu akredytacji napisał również, że jest nowe miejsce ich odbierania (cytuję: „punkt obsługi kibica znajdujący się od strony ul. Kraszewskiego”). Świetnie, blaszka z klubową smyczką wpadnie w ręce wcześniej, co nie zmienia faktu, że i tak trzeba obejść stadion dookoła – tak są świetnie usytuowane przystanki komunikacji miejskiej i wejście dla mediów w tej części Krakowa… A akredytację, okazało się, odebrałem w miejscu oddalonym od poprzedniego o całe 5 metrów. Ale pomysł z nowym punktem wydawania wejściówek popieram – tym razem będą schowane pod dachem, w deszczowy match-day nie zmokną, duży plus!

O tym jaki był to mecz świadczy to, że wszyscy w przerwie zaopatrywali się w kubek kawy. Wody czy herbaty w bufecie nie tknął nikt, chyba że do popicia obiadu. Nie, na drugą połowę wszyscy wrócili przed laptopy z czarną esencją. Ja oczywiście też. Ogółem, wcześniej trzy razy miałem „przyjemność” komentować ze stadionu bezbramkowy remis, ale żadne z tamtych spotkań nie było tak słabe przez minutę, jaki był ten przez blisko dziewięćdziesiąt (coś się w końcówce ruszyło na chwilę). I pomyśleć, że na taki mecz stały pod stadionem największe tłumy od grudnia, przed karą i bojkotem po kibolskim ostrzale racami sektora Wisły w derbach.

Wreszcie zasłonięto mi boisko uniesionym szalikiem.

W ostatnich tygodniach nazwisko Adama Nawałki wymieniano obok nazwy „Legia Warszawa”, ale jeśli coś związanego z jego osobą trafiło do Ekstraklasy, to akurat na konferencję pomeczową Michała Probierza. Zapytany przez jednego z dziennikarzy co z tą Cracovią, że ma jedną sytuację przez cały mecz, którego nie dało się oglądać, trener Pasów odpowiedział tym, że pięciu jego zawodników osiągnęło największe szybkości i jego zawodnicy przebiegli najwięcej. Właśnie dla takich wypowiedzi nie opuszcza się konferencji byłego szkoleniowca Jagielloni.

Choć jeśli chodzi o tytuł „wypowiedzi sezonu”, to tego wieczora pojawił się niespodziewany faworyt – Zbigniew Smółka i jego opowieść o Andrésie Inieście, który odwiódł trenera od pomysłu porzucenia dotychczasowego stylu, co doprowadziło do powstania najlepszej drużyny, jaką w swoim życiu trener gdynian oglądał. A, no i ta anegdotka była odpowiedzią na pytanie dziennikarza dlaczego drużyna pana trenera preferującego bardziej ofensywny i widowisko styl gry, już w trzecim meczu nie strzela gola i gra nudno. To się nazywa cięta riposta.

W tej sali często padają złote wypowiedzi.

Stadiony są świetnym miejsce do zawierania nowych znajomości. Potwierdziło się to u mnie w momencie, gdy jeden z kibiców siedzących tuż przed moim miejscem na „prasówce” zainteresował się oficjalną rozpiską składów. Żeby nakręcić opowieść wspomnę, że zagadał do mnie… po francusku. Razem z dwoma towarzyszącymi mu osobami przedstawił się jako turyści z Francji, którzy przyjechali obejrzeć polski ligowy mecz (pan nawet był zorientowany, że Cracovia pierwsze dwa mecze sezonu przegrała!). A potem zeszło na temat Grzegorza Krychowiaka, w końcu „Krysiowiak” i Stade Reims, wiadomo. Potwierdziłem, że Grzesiek dalej jest reprezentantem Polski, a kiedy powiedziałem mu, że przecież nasz pomocnik nie gra teraz w PSG, tylko w moskiewskim Lokomotivie, to wprawiłem pana szanownego w lekką konsternację.

Zamieniliśmy też kilka słów po ostatnim gwizdku. Zgodziliśmy się z eufemizmem, że nie był to najlepszy mecz. Po tym jak wspomniałem, że urokiem naszej Ekstraklasy są takie właśnie mecze (znaczy, nieco lepsze niż ten) w poniedziałki i piątki o 18:00, dowiedziałem się od kibica, że w Ligue 1 nie ma takich spotkań (o, serio?), co próbowałem skontrować argumentem, że na pewno jest ich mniej, już nie przesadzajmy. Francuskich przybyszów zaintrygował też moment podejścia obu zespołów pod młyn. Gdy opowiedziałem o trwającej ponad 20 lat Wielkiej Triadzie, dostałem pytanie, które uznałem za retoryczne:

„Może dlatego było 0:0?”

CRACOVIA 0:0 ARKA GDYNIA

CRACOVIA: Gostomski – Rapa, Dytiatjew, Helik, Diego – Strózik (84′ Wdowiak), Dimun, Budziński, Javi Hernandez, Elady (46′ Serafin) – Oliva (30′ Piszczek).

ARKA: Steinbors – Zbozień, Marić, Helstrup, Marciniak – Bogdanow (83′ Cvijanović), Sołdecki, Zarandia (60′ Jankowski), Janota, Aankour (70′ Siemaszko) – Kolew.

ŻÓŁTE KARTKI: Rapa; Sołdecki, Zarandia

SĘDZIA: Paweł Raczkowski (Warszawa).

WIDZÓW: 5283.

Z Krakowa: Piotr Głowacki-Grzyb

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze