El Balón: Smutny obraz polskiej piłki

Po dwutygodniowym urlopie wracam z „El Balon”. Urlop pozwolił mi naładować baterię i nabrać energii przed nowym sezonem ligowym. W trakcie mojej nieobecności polskie drużyny rozpoczęły zmagania w eliminacjach europejskich pucharów, wystartowała również LOTTO Ekstraklasa. Przeskok z poziomu obserwowanego w trakcie MŚ na nasz poziom okazał się dla mnie bolesny. 

Na początku XXI wieku w walce o awans do Ligi Mistrzów polskie drużyny mierzyły się z gigantami jak FC Barcelona czy Real Madryt. Po reformie Platiniego miało być łatwiej. Nasze kluby miały regularnie występować w fazie grupowej Ligi Europy i być częstym gościem na salonach Champions League. Rzeczywistość przebiła bańkę z marzeniami. Były „kwiatki” jak porażka z Levadią Talin, męczarnie z Interem Baku, upokorzenie z Helsinborgsem. W eliminacjach Ligi Europy wcale nie było lepiej. Sezon 2011/12, kiedy Legia Warszawa i Wisła Kraków dostały się do 1/16 finału tych rozgrywek, to była „jaskółka, która nie uczyniła wiosny” dla polskiego futbolu. Wówczas mieliśmy przekonanie, ze zaczynamy łapać kontakt z klubami Europy Zachodniej. Prawda jest taka, że my przestaliśmy się rozwijać, zespoły z Zachodu jeszcze bardziej nam odjechały, a kluby ligi słowackiej, azerskiej, kazachskiej bez trudu wyrzucają naszych przedstawicieli poza burtę rozgrywek europejskich.

Po niepowodzeniach z wyżej wspomnianymi zespołami, trenerzy porażki tłumaczyli brakiem rytmu meczowego. Od reformy ESA 37 tylko Legia i Lech zagrały w fazie grupowej europejskich pucharów. Jedną z zalet rozpoczęcie sezonu ligowego w połowie lipca w założeniu miało być ogranie i minuty zawodników występujących w drużynach, które reprezentowały nasz kraj w eliminacjach. W efekcie przerwa między sezonami trwa na ogół 3 tygodnie, a po niej zespoły przystępują do kwalifikacyjnych bojów. Trenerzy nie mają czasu na wprowadzenie korekt, stworzenie nowych schematów rozgrywania akcji.

Legia odpadła z eliminacji Champions League z mistrzem Słowacji, Spartakiem Trnava. Awans do fazy grupowej LM był nierealny, ale nieobecność w 3 rundzie to policzek dla właściciela Legii, Dariusza Mioduskiego. Pozostanie Deana Klafuricia na stanowisku trenera okazał się niewypałem, jak większości decyzji, które podejmuje właściciel stołecznego klubu od momentu, gdy kieruje warszawskimi zespołem. Klafurić postanowił, że jego drużyna będzie grać w modnym obecnie systemie 1-3-5-2. Wielu szkoleniowców w wypowiedziach zwraca uwagę, że jest to najtrudniejsza formacja do opanowania. Zastanawiam się, dlaczego w naszym futbolu trenerzy nie dobierają systemu gry do piłkarzy, jakich mają do dyspozycji? W normalnym świecie trener starając się wydobyć maksimum potencjału drużyny stawia na formację, w której jego zawodnicy czują się najlepiej. W pierwszym meczu, w Warszawie, ze Spartakiem Klafurić na lewym wahadle ustawił Sebastiana Szymańskiego, czyli ofensywnego pomocnika, który nigdy wcześniej nie funkcjonował na tej pozycji. To tylko jeden z wielu błędów, jakie popełnił Chorwat. W efekcie został zwolniony, a Legia szuka teraz nowego szkoleniowca.

Zespoły, które uzupełniły skład ligowego podium z sezonu 17/18 z trudem, ale awansowały do 3 rundy eliminacji Ligi Europy. Po wywalczeniu promocji przez Lecha i Jagiellonię zapanował powszechny optymizm i nadzieja, że w kolejnej fazie z belgijskimi zespołami nasi reprezentanci mogą sobie poradzić. Kompletnie nie rozumiem takiego nastawienia! Lech w dwumeczu z Szachtiorem Soligorsk miewał dobry momenty, ale w starciu z KRC Genk będzie musiał się wznieść na wyżyny i ponownie liczyć na znakomity występ Gytkjaera. Podobnie Jaga. Podopieczni Ireneusza Mamrota wyeliminowali Rio Ave tracąc 4 bramki w meczu wyjazdowym z zespołem, który jest w przebudowie. Chciałbym się mylić, ale moim zdaniem Gent jest poza zasięgiem Jagielloni.

Z mojego  tekstu nie bije optymizm, choć jestem osobą pozytywnie nastawioną i zawsze szukającą plusów. Niestety ten smutny obraz oddaje stan polskiej piłki klubowej. Pozostaje mieć nadzieję, że za 2 tygodnie będę chował się pod stołem i publicznie przepraszał, że nie wierzyłem w awans Lecha i Jagielloni do 4 rundy. Legia? Z drużyną z Luksemburga musi sobie poradzić. Może z nowym trenerem awansuje do fazy grupowej, ale teraz jest to jedynie wróżenie z fusów kawy, którą właśnie skończyłem pić.

Kamil Wlazło

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze