Polacy przegrywają z Holandią na zakończenie Ligi Narodów.

Liga Narodów dobiegła końca. W ostatnim meczu w 2020 roku Polska zmierzyła się z Holandią. Jak było? Lepiej niż z Włochami, bo gorzej być nie mogło. Nasi reprezentanci nie zachwycili. Było poprawnie, ale bez szału.

Nastroje po meczu z Włochami były, lekko mówiąc, mało optymistyczne. Cały czas w mediach przewijały się wiadomości o zwolnieniu Jerzego Brzęczka. Spekulowano, czy mecz z Holendrami będzie meczem o jego głowę. Nie milkły także komentarze o wywiadzie Roberta Lewandowskiego, a charakterystyczne osiem sekund ciszy to już swego rodzaju historyczne wydarzenie.

Opinie ekspertów i kibiców o reprezentacji, już bez podziału na konkretne osoby, były bardzo krytyczne. Piłkarze z pewnością chcieli więc wyjść na boisko i pokazać, że potrafią grać. Pierwsze minuty tego spotkania były dla nas bardzo udane. Widać było po naszych kadrowiczach, że są zmotywowani. W mecz weszliśmy bardzo dobrze, a nasze dobre momenty zostały zwieńczone świetnym rajdem Kamila Jóźwiaka zakończonym precyzyjnym strzałem. Zawodnik Derby County wystartował do piłki jeszcze na własnej połowie, dopadł do niej po kilkunastometrowym sprincie, wyprzedzając z dziecinną łatwością Davy’ego Klaassena, który udowodnił, że demonem szybkości nie jest. Jóźwiak zaimponował spokojem w polu karnym i futbolówka po jego strzale odbiła się od słupka i przekroczyła linię bramkową. 6. minuta – prowadzimy 1-0.

Początek meczu był imponujący w naszym wykonaniu. Dał nadzieję, że może to być dobre spotkanie. Kolejna nasza groźna akcja została przeprowadzona przez Przemysława Płachetę, który podobnie jak jego kolega na przeciwnej flance, Kamil Jóźwiak, popędził skrzydłem i oddał strzał, który również odbił się od słupka. Niestety nie poleciał on w tę stronę, w którą byśmy chcieli i zamiast wpaść do siatki, wyleciał poza światło bramki. Niestety, to by było na tyle z naszej dobrej gry… Kolejne minuty wyglądały tak, jak byliśmy do tego ostatnimi czasy przyzwyczajeni. Holendrzy przejęli kontrolę nad meczem, spokojnie konstruowali akcje i stwarzali sytuacje bramkowe. Na nasze szczęście, nie oddawali wielu groźnych strzałów. A Polacy jak Polacy. Mieliśmy problem z wyjściem spod pressingu, wymienieniem kilku składnych podań. Na przerwę schodziliśmy jednak z korzystnym wynikiem.

Drugą połowę rozpoczęliśmy od zmiany. I nie chodzi tutaj o zmianę stron. Z boiska zdjęty został kapitan naszej drużyny narodowej, Robert Lewandowski, który w pierwszej części gry, nie był do końca zadowolony z uwag, które przekazywał mu Jerzy Brzęczek.

Drugą odsłonę zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Potem jednak, z minuty na minutę, opadaliśmy z sił. Sytuacje dalej stwarzali dobie nasi rywale. Z tą różnicą, że tym razem ich akcje były skuteczniejsze.

Najpierw, w ostatnim kwadransie, casus Grzegorza Krychowiaka z meczu z Włochami przybrał Jan Bednarek, który w nieodpowiedzialny sposób zachował się we własnym polu karnym i faulując Georginio Wijnalduma, sprokurował rzut karny. Jedenastkę na gola pewnym strzałem zamienił Mamphis Depay.

Siedem minut po wyrównującym golu goście wyszli na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej do piłki wyskoczył Georginio Wijnaldum, który swoim golem ustalił wynik tego meczu na 1-2.

W równolegle rozgrywanym meczu Włosi pokonali Bośnię i Hercegowinę 2-0, dzięki czemu przyklepali swój awans do Final Four. Polacy zmagania w obecnej edycji Ligi Narodów zakończyli na trzecim miejscu, z dorobkiem 7. punktów.

Autor: Patryk Stysiński

Zobacz także: Jaki to był rok w wykonaniu reprezentacji Polski? – podsumowanie.

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze