Meczem z Holandią Polska zamknęła rok 2020 w swoim wykonaniu. Zamknęła rok, choć w wyniku pandemii grała tylko jesienią. Na Euro musimy poczekać jeszcze kilkanaście miesięcy, ale Liga Narodów się odbyła i to na jej podstawie możemy ocenić stan możliwości naszej kadry.
W sumie udało się rozegrać 8 spotkań. Kadra pod wodzą trenera Brzęczka wygrała cztery z nich. Na liście pokonanych znajdziemy Bośnię i Hercegowinę, Finlandię oraz Ukrainę. Trudno się doszukiwać w którymkolwiek z tych meczów wielkiego błysku kadry. Trzeba jednak naszej reprezentacji oddać, że zaprezentowała się w tych pojedynkach solidnie.
Do wyżej wymienionych zwycięstw należy doliczyć trzy porażki oraz remis. Dwukrotnie musieliśmy uznać wyższość Holandii, do tego jeden remis z Włochami oraz jedna porażka z tą nacją. Lepsze od Polaków okazywały się ekipy ze światowego topu. Niemniej jednak powiedzieć, że gra reprezentacji w tych meczach pozostawała wiele do życzenia to jak nic nie powiedzieć. Szczególnie na wyjazdach kadra okazywała się kompletnie bezradna. Przeciwko tym rywalom w czterech spotkaniach Polacy zdobyli zaledwie jedną bramkę, co nie może napawać optymizmem. Tym bardziej że zarówno Włosi, jak i Holendrzy mieli tendencję do wychodzenia na boisko przysłowiowym „drugim garniturem”.
Natomiast jesienią udało nam się strzelić w sumie 13 bramek (wynik mocno podbija pięć bramek w meczu z Finlandią), straciliśmy ich natomiast zaledwie siedem. Kadra w ostatnich miesiącach niezmiennie jest w fazie budowy. Pojawiło się kilka nowych nazwisk i świeżej krwi. Pytanie jednak brzmi, czy już na zbliżającym się Euro młode wilczki będą w stanie realnie wzmocnić Biało-Czerwonych.
Rok 2020 to wyniki, jakich od kadry oczekiwaliśmy, styl jednak jest mocno do poprawy. W ostatnich miesiącach ponownie powrócił problem atmosfery w kadrze, która podobno nie jest najlepsza. To wszystko zebrane w jedną całość nie składa się w najlepsze widoki na kolejne miesiące pracy trenera Brzęczka z kadrą. Czy selekcjoner zdoła jeszcze tchnąć nowego ducha w reprezentację Polski?
