Za nami trzeci dzień tegorocznych ATP Finals. We wtorek drugą kolejkę spotkań rozegrała grupa zielona. Niesamowity, trwający ponad trzy godziny spektakl zaprezentowali Jannik Sinner i Novak Djoković.
Zanim jednak wieczorem Włoch i Serb wyszli na kort, o 14:30 mieliśmy rozkoszować się pojedynkiem dwóch przegranych po pierwszych meczach – Holgera Rune oraz Stefanosa Tsitsipasa. Mieliśmy, ponieważ konfrontacja zakończyła się… po zaledwie trzech gemach. Grek szybko skreczował i opuścił arenę w towarzystwie gwizdów turyńskiej publiki. Takie zachowanie było nieeleganckie szczególnie wobec czekającego w rezerwie Huberta Hurkacza. Gdyby Tsitsipas przed wyjściem na kort poinformował o swojej niedyspozycji, jego miejsce zająłby właśnie Wrocławianin, oszczędzając tym samym organizatorom i publice zawodu. Tak się jednak nie stało. Hubert co prawda wystąpi podczas ATP Finals, lecz podczas czwartkowego meczu z Novakiem Djokoviciem nie będzie miał szans na awans do półfinału. Tymczasem Rune bezwysiłkowo zapisał na swoje konto pierwsze zwycięstwo i wciąż jest w grze o awans z grupy.
Daniem głównym było jednak starcie Novaka Djokovicia z mogącym liczyć na wsparcie trybun Jannikiem Sinnerem. Panowie nie zawiedli oczekiwań i we wspaniały sposób zrekompensowali nam brak emocji kilka godzin wcześniej. Każdy z rozegranych setów był niezwykle ciasny i wyrównany. Wszystko wskazywało na to, że losy pierwszej partii będzie musiał rozstrzygnąć tie-break. Jednakże w jedenastym gemie, przy serwisie Serba, Sinner wypracował drugiego break pointa w meczu, którego szybko przekuł na przełamanie. Następnie reprezentant gospodarzy dołożył gema wygranego przy własnym podaniu, wychodząc tym samym na prowadzenie w meczu.
W drugiej odsłonie meczu żaden z panów nie pozwolił rywalowi na odebranie serwisu. Oglądający nie zobaczyli nawet ani jednego break pointa. Doszło więc do dogrywki, która (żeby było przewrotnie) okazała się prawdziwym festiwalem returnów. Serb i Włoch prześcigali się na znakomite zagrania w trakcie punktów przy odbiorze, dzięki czemu raz za razem dochodziło do mini-przełamań. W końcówce więcej zimnej krwi zachował jednak Djoković, jak przystało na istnego mistrza w tej tenisowej dziedzinie. O losach meczu musiał więc zadecydować trzeci set.
W jego szóstym gemie dostaliśmy kolejny pokaz returnowego kunsztu Sinnera. Jannik w fenomenalny sposób pozbawiał serwującego rywala argumentów, dzięki czemu odskoczył na przewagę przełamania. Jego radość nie potrwała jednak długo – już w następnym gemie Novak odrobił stratę. Później nie obejrzeliśmy już ani jednego break pointa, co oznaczało, że po raz kolejny zostanie rozegrany tie-break. Tym razem jego przebieg był inny, Djoković praktycznie nie istniał na jego początku. Niesiony dopingiem licznie zgromadzonych na trybunach rodaków Sinner wygrał pięć początkowych punktów z rzędu, czym utorował sobie drogę do końcowego triumfu. Taka przewaga okazała się nie do roztrwonienia. Reprezentant Włoch zakończył spotkanie przy serwisie, wygrywając ostatecznie 7:5, 6(5):7, 7:6(2).
Dzięki fenomenalnemu występowi we wtorek Sinner prowadzi w grupie z dwoma zwycięstwami na koncie. Za jego plecami plasuje się Djoković, a trzecie miejsce zajmuje Rune (obaj mają po jednym zwycięstwie). W ostatniej kolejce meczów, która zostanie rozegrana w czwartek, Włoch zmierzy się z Duńczykiem, z kolei Serb zagra przeciwko wchodzącemu do gry za Tsitsipasa Hubertowi Hurkaczowi. Dla Polaka będzie to idealna okazaja do zakończenia sezonu wielkim sukcesem, jakim byłoby pierwsze w karierze ogranie mistrza z Belgradu. Sprawa awansu będzie otwarta do ostatnich chwil, co zwiastuje wielkie emocje!