Dzień z Ligą Europy pełen emocji [PODSUMOWANIE]

Zakończyły się niedawno spotkania 1/16 finału Ligi Europy. Wszystkie osiem spotkań nie zawiodło postronnych kibiców, było zdecydowanie co oglądać. Jakie padały wyniki?

Mecze o 18.45

We wcześniejszych spotkaniach nie zabrakło goli, ale także czerwonych kartek. W trzech z czterech meczów z godziny 18.45 któryś z piłkarzy wylatywał z boiska przedwcześnie. Największe emocje były jednak w tym najczystszym pojedynku. Przed tygodniem starcie Bayeru Leverkusen z AS Monaco zakończyło się zwycięstwem drużyny z Księstwa 3-2 po golu Axela Diassiego w doliczonym czasie gry. Będący na minusie Aptekarze z werwą ruszyli od samego początku rewanżu, co przyniosło efekt już w 13 minucie. Chwilę później z rzutu karnego wyrównał Ben Yedder, lecz na przerwę to Niemcy schodzili z korzystnym wynikiem dzięki trafieniu Palaciosa. W 58 minucie prowadzenie podwyższył Amine Adli i wszystko wskazywało na to, że Bayer dowiezie już awans. Na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry gola strzelił jednak Breel Embolo i potrzebna była dogrywka. Ta nie przyniosła rozstrzygnięcia i przyszła pora na serię jedenastek. W niej bezbłędni byli podopieczni Xabiego Alonso, a w drużynie z Monaco pomylił się Matazo, co dało awans ekipie z Leverkusen.

Blisko odwrócenia losów dwumeczu byli także zawodnicy PSV Eindhoven. Po wysokiej porażce w pierwszym starciu z Sevillą, która wbiła Holendrom trzy gole, dziś niewiele wskazywało na emocje. Drużyna spod szyldu Phillipsa pierwszą bramkę zdobyła dopiero w 77 minucie i na dalsze gonienie wyniku zabrakło już czasu, nawet pomimo gola Fabio Silvy w doliczonym czasie. Skończyło się 2-0 i awansem Andaluzyjczyków.

Wyjątkowo pewnie zwyciężył dziś Juventus, który niespodziewanie (lub nie) zremisował przed tygodniem z Nantes 1-1. Show skradł Mistrz Świata, Angel Di Maria, który popisał się hat-trickiem. Byłych ligowych rywali napoczął już w piątej minucie. Następnie wykorzystał rzut karny, który sprokurował Nicolas Pallois, za co wyleciał z boiska. Grające w osłabieniu Nantes nie miało już argumentów i w 78 minucie Argentyńczyk wbił im ostatecznego gwoździa do trumny.

Szybka czerwona kartka również ustawiła losy spotkania w pojedynku Midtjylland ze Sportingiem CP. Gości z Portugalii na prowadzenie wyprowadził doświadczony Sebastian Coates w 21 minucie. Po pół godziny gry prąd odłączyło Paulinho, który w iście idiotyczny sposób osłabił swoją drużynę, bo w odstępie 120 sekund dostał dwie żółte kartki za faule. W tym momencie ekipa z Lizbony dostała wiatru w żagle i w 50 minucie swoją pierwszą z dwóch bramek zdobył Goncalves, drugą kwadrans później. Na pięć minut przed końcem samobójcze trafienie Gartenmanna ustaliło wynik na 0-4.

 

Mecze o 21.00

Najwięcej oczu zwróconych było na Old Trafford, gdzie doszło do rewanżu pomiędzy Barceloną a Manchesterem United. Po remisie 2-2 sprawa była otwarta, choć w szeregach Blaugrany zabrakło kluczowych dla układanki Xaviego Pedriego i Gaviego. W pierwszych 45 minutach nie było tego widać, bowiem to goście prowadzili grę, dominowali i prowadzili po wykorzystanym przez Roberta Lewandowskiego rzucie karnym z 18 minuty. Na drugą odsłonę Hiszpanie popularnie mówiąc nie wyszli. United zyskało dużą przewagę, czego dowodem było wyrównujące trafienie Freda tuż po przerwie. Obraz meczu się nie zmieniał, Barcelona wyprowadzała nieliczne i raczej niegroźne ataki, a Czerwone Diabły naciskały coraz mocniej. Przyniosło to efekt w 73 minucie, gdy Antony zdobył decydującą bramkę i wyrzucił lidera LaLiga za burtę Ligi Europy.

Na Stadio Olimpico w Rzymie Roma musiała odrabiać jednobramkową porażkę z Rb Salzburg sprzed tygodnia. Podopieczni Jose Mourinho rozstrzygnęli sprawę awansu już w pierwszej połowie. Najpierw w 33 minucie gola zdobył Andrea Belotti, a chwilę później drugiego gola dołożył Paulo Dybala. To wystarczyło do awansu, bowiem drużyny Portugalczyka znane są z umiejętności utrzymywania korzystnego wyniku. W barwach Romy 81 minut zagrał Nicola Zalewski, który niestety niczym szczególnym się nie wyróżnił. 

Bezbramkowym remisem zakończyło się pierwsze starcie Unionu Berlin, rewelacji tego sezonu Bundesligi z Ajaxem Amsterdam. Kibice czekali dziś na bramki i się doczekali. W 20 minucie po rzucie karnym Niemców na prowadzenie wyprowadził Robin Knoche. Tuż przed przerwą przewagę podwyższył były piłkarz Legii Warszawa, Josip Juranović. Zaraz po przerwie nadzieje w serca kibiców ekipy z Amsterdamu wlał Mohamed Kudus, lecz momentalnie zostali oni sprowadzeni na ziemię przez Danilho Doekhiego, który zapewnił Unionowi awans po podaniu Juranovicia.

Największe emocje z późniejszych meczów były w starciu Rennes z Shakhtarem Donieck. W spotkaniu rozgrywanym w Warszawie lepsi byli Ukraińcy, którzy wygrali 2-1. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo, choć jedno trafienie piłkarzy z Doniecka zostało anulowane przez VAR. Wszystkie emocje zaczęły się od trafienia Toko Ekambiego w 52 minucie. Ten jeden gol zapewnił dodatkowe co najmniej 30 minut emocji. W 106 minucie stadion w Rennes do euforii doprowadził Salah, lecz nie ten egipski, a marokański, Ibrahim Salah, który wykorzystał dogranie brylującego dziś Doku. Gdy już wszyscy przygotowywali się do fety, doszło do kuriozalnej i tragicznej dla młodziutkiego obrońcy Francuzów, Jeanuela Belociana sytuacji. Po kiepskiej centrze zawodnika Shakhtara źle trafił w piłkę podczas interwencji i przlobował osłupiałego Mandandę, co doprowadziło do rzutów karnych. W nich początkowo brylowali Ukraińcy, prowadzili już 3-1, lecz potem dwukrotnie się pomylili, raz kierując futbolówkę obok bramki, a potem trafiając w poprzeczkę. Wówczas wydawało się, że to Rennes jest bliżej awansu i w lepszej sytuacji mentalnej, lecz trzeciego karnego w tej serii obronił Trubin, a decydującą jedenastkę wykorzystał Kelsy, czym zagwarantował Warszawie kolejny mecz Ligi Europy.

 

Jak widać, był to pasjonujący i jakże długi wieczór z Ligą Europy. Mnóstwo goli, emocji, czerwonych kartek i zwrotów akcji, czyli było wszystko, czego potrzeba. Oby tak dalej w kolejnych fazach!