Gdy w czerwcu sztangistka Weronika Zielińska-Stubińska poprzez media społecznościowe poinformowała o niepowołaniu jej na mistrzostwa świata i odebraniu szansy na kwalifikację olimpijską, mało kogo mogło to zdziwić – takie sytuacje mają miejsce w niejednym polskim związku sportowym. Teraz w podobnej sytuacji znaleźli się polscy pięcioboiści.

Sprawa Zielińskiej-Stubińskiej zakończyła się happy endem – Polskiemu Związkowi Podnoszeniu Ciężarów udało się odkręcić swoją decyzję i zarówno zawodniczkę, jak i trenerkę Paulinę Szyszkę u jej boku zobaczymy we wrześniu w Rijadzie. Stare porzekadło mówi, że człowiek najlepiej uczy się na błędach, a lepiej na cudzych, niż na swoich. Najwyraźniej nie słyszeli o tym w Polskim Związku Pięcioboju Nowoczesnego.

Przebywający w drugiej połowie lipca na zgrupowaniu w Cetniewie zawodnicy na niespełna miesiąc przed mistrzostwami świata otrzymali maila od trenera kadry, Marcina Horbacza, w którym informuje on, że do Bath, gdzie odbędą się mistrzostwa, pojedzie nie czterech mężczyzn i cztery kobiety (maksymalna kwota startowa w zawodach indywidualnych), a dwóch mężczyzn i dwie kobiety. I od razu wytypowano Łukasza Gutkowskiego (ósmego na igrzyskach europejskich w Krakowie, dzięki czemu zdobył on już kwalifikację olimpijską) oraz Natalię Dominiak („decyzją sztabu szkoleniowego”), natomiast pozostałe miejsca zostaną uzupełnione po zawodach w Drzonkowie rozgrywanych na początku sierpnia – zawodach, które pojawiły się w tegorocznym kalendarzu jako okazja do zdobycia punktów do rankingu decydującego o kwalifikacjach olimpijskich.

Nie tak miało być

Była to nagła zmiana planów w porównaniu z zasadami i kryteriami powoływania zawodników do reprezentacji Polski w roku 2023, które przedstawione zostały wiosną. Pierwszy dokument, który funkcjonował od początku sezonu, podpisany przez Trenera Kadry Narodowej Marcina Horbacza, uwzględniał również zawody Pucharu Świata, w tym będący pierwszą kwalifikacją olimpijską Finał cyklu. Mówił on o automatycznej kwalifikacji zawodników z czołowej szesnastki rankingu Pucharu Świata i rankingu światowego (Polacy nie są tak wysoko przed ostatnią międzynarodową imprezą sezonu seniorskiego), a następnie uzupełnienie składu reprezentacji na podstawie minimalnego wyniku w trójboju (pływanie oraz laser-run) i czwórboju (trójbój+szermierka), a wreszcie dwa miejsca zostawił sobie do rozdysponowania sztab trenerski.

Kolejny dokument, który znaleźć możemy już na stronie PZPNow, wprowadził zmiany w tych kryteriach na mistrzostwa Europy i Świata. Jest to dokument, który należało przedstawić w Ministerstwie Sportu i Turystyki, aby otrzymać dofinansowanie na ten rok (PZPNow otrzymał 2,5 miliona złotych) – przesłano go 9 lutego, a ministerstwo przyznało dotację 23 lutego, choć zawodnicy twierdzą, że dokument ten jest im znany dopiero od maja (wtedy też został opublikowany na stronie PZPNow, choć trener Horbacz stwierdził w wywiadzie dla Radia Zielona Góra, że są na stronie od stycznia).

W porównaniu z wyżej wspomnianymi kryteriami, zawiera on trzy podstawowe modyfikacje – brak kryterium w czwórboju i brak widełek przy wyniku trójbojowym (pierwotne kryteria podawały rezultat na poziomie 830-850 pkt. u pań i 940-960 pkt. u panów), a ponadto, o ile panom pozostawiono kryterium z górnej części tych widełek (960 pkt.), o tyle paniom… podniesiono kryterium do 860 pkt. W kryteriach powołania reprezentacji na ME i MŚ zapisano, że jest to „poziom określony w Programie Przygotowań do IO Paryż 2024 w latach 2022 – 2024” – w rzeczywistości w tym Programie podano średni wynik dający miejsce w czołowej szesnastce imprez mistrzowskich prognozowany przed sezonem 2022, w którym nastąpiła zmiana dystansu laser-run z 4×800 m na 5×600 m. Prognoza ta wskazywała 960 pkt. u mężczyzn, ale 876 pkt. u pań.

Ten dokument wprowadził również uproszczenie w kontekście zasad kwalifikacji: na mistrzostwa świata mieli pojechać zawodnicy, którzy uzyskali kwalifikację olimpijską (Gutkowski), finaliści ME (również tylko Gutkowski znalazł się w czołowej osiemnastce), a reszta zgodnie z decyzją sztabu szkoleniowego, na podstawie realizacji programu, wyników sprawdzianów i wyników na zawodach. W tym sezonie Biało-Czerwonych oglądaliśmy w Pucharach Świata i Pucharach Polski (większość kadry kobiecej musiała z przyczyn zdrowotnych odpuścić część sezonu). Niezrozumiałym jednak jest zarówno wyznaczenie zawodów, które rozegrano tydzień po tym ogłoszeniu jako ostatecznie decydujących o powołaniu na mistrzostwa świata, a przede wszystkim ograniczenie kadry z czterech do dwóch osób.

Déjà vu

Już w ubiegłym roku Polski Związek Pięcioboju Nowoczesnego ograniczył liczbę uczestników MŚ – po konsultacjach z przedstawicielami Zespołu Metodycznego Instytutu Sportu – Państwowego Instytutu Badawczego (komórki, która dla MSiT ocenia merytorycznie plany szkoleniowe przedstawiane przez polskie związki sportowe) zamiast czwórki wysłano do Kairu jedynie Natalię Dominiak i Daniela Ławrynowicza, natomiast reszcie postawiono rygorystyczne kryteria kwalifikacji na mistrzostwa Europy na Węgrzech, które rozegrano we wrześniu. Kryteria, które ostatecznie nie znalazły zastosowania, bo po mistrzostwach Polski ogłoszono, że do Székesfehérvár pojedzie czołowa czwórka kobiet i mężczyzn, a ponadto zawodnicy wywalczyli po dyskusjach z trenerem Horbaczem i dyrektorem sportowym Pytlem oraz po wysłaniu oficjalnego pisma do Zarządu PZPNow start w piątego na MP Sebastiana Stasiaka (na tamtych ME startować mogło po sześć kobiet i mężczyzn).

Mistrzostwa Europy były trzecim mocnym startem zawodników w ciągu sześciu tygodni (po sprawdzianie biegowym, na który ustalono rygorystyczne dla wielu zawodników kryterium, oraz mistrzostwach Polski, które były decydujące w kwestii powołań na ME) – mimo to udało się wywalczyć srebrne medale w sztafetach, w których pierwotnie Związek nie chciał zawodników zgłosić. Tym razem stawka jest wyższa – do zdobycia są kolejne kwalifikacje olimpijskie. Bezpośrednio po trzy wśród mężczyzn i kobiet – jeśli jednak na podium staną ci, którzy kwalifikację już wywalczyli (do tej pory można było je uzyskać tylko na Finale Pucharu Świata i igrzyskach europejskich), przejdą one na ranking, który zamknięty zostanie 17 czerwca 2024 r. Pomijając już sam fakt, że są to mistrzostwa świata – impreza z natury docelowa dla każdego sportowca. A z pragmatycznego punktu widzenia okazja do wywalczenia stypendium – za miejsce w ósemce konkurencji olimpijskiej (indywidualnej) lub medal w konkurencji nieolimpijskiej (sztafecie lub drużynie), w których jednak w większości Polacy mają nie wystartować.

Zarząd (nie) odpowiada

Zawodnicy, których los jest w tak dużej mierze zależny od sztabu szkoleniowego i działaczy, postanowili napisać pismo do prezesa PZPNow, Janusza Peciaka, w którym przedstawili siedem argumentów za wystawieniem na MŚ w Bath pełnego możliwego składu – w tym zadeklarowali, gdyby przyczyną wystawienia skromniejszej reprezentacji był brak funduszy, że są gotowi do sfinansowania wyjazdu do Anglii ze środków prywatnych.

W odpowiedzi otrzymali 4 sierpnia (w trakcie zawodów w Drzonkowie) pismo od prezesa Peciaka, w którym informuje, że „3 sierpnia 2023 r. odbyło się w tej sprawie spotkanie Zarządu PZPNow”. Pismo w większości zawiera te samą treść, co przesłany przez trenera Horbacza list i podtrzymanie wcześniejszej decyzji o powołaniu tylko dwóch zawodników i dwóch zawodniczek na mistrzostwa świata. Jako argument powtórzono słowa z maila Marcina Horbacza: „na podstawie oceny szkoleniowej tego roku […] oraz ze względu na fakt, że Mistrzostwa Świata Seniorów w Bath nie są punktowane do Rankingu Olimpijskiego”.

Nie zawiera natomiast odniesienia do żadnego z siedmiu argumentów zawodników – o możliwości wywalczenia bezpośredniej kwalifikacji olimpijskiej, zrealizowaniu kadrowego planu szkoleniowego (co niektórzy przypłacili zdrowiem), zbieraniu doświadczenia w nowym, rozgrywanym od ubiegłego roku formacie (którego części zawodników brakuje z przyczyn zdrowotnych, jak i po ubiegłorocznym okrojeniu kadry na MŚ), umożliweniu walki o medale w klasyfikacji drużynowej i sztafetach, marnowaniu pieniędzy publicznych na przygotowania do imprezy, na którą zawodnicy mają ostatecznie nie jechać, a także o gotowości do finansowania wyjazdu na MŚ ze środków prywatnych.

Co dalej?

Przywoływany przykład podnoszenia ciężarów i Weroniki Zielińskiej-Stubińskiej, w której sprawę zaangażowały się rzadko piszące o tej dyscyplinie media, jak też ubiegłoroczna ostateczna deczyja Zarządu PZPNow, również wywalczona pismem kadrowiczów, pokazują, że nie ma sytuacji nie do odkręcenia. Zawodnicy zatem wciąż wierzą, że i tym razem presja na decydentów zadziała.

W tej chwili w Drzonkowie trwa zgrupowanie, w którym oprócz powołanej na MŚ czwórki (do Gutkowskiego i Dominiak dołączyli najlepsi Polacy na zawodach na początku sierpnia – Anna Maliszewska i Sebastian Stasiak) biorą też udział juniorzy i młodzieżowcy, a także uczestnicy ostatnich zawodów w Drzonkowie: Ewa Pydyszewska i Kamil Kasperczak – przy czym Kasperczak, jak reszta powołanych na MŚ, tylko do 16 sierpnia. Czy to jest furtka, która otworzy komuś jeszcze drogę na mistrzostwa świata? Jeśli tak – ilu osobom?

AKTUALIZACJA: Po publikacji powyższego artykułu pojawiło się oficjalne powołanie, według którego do Bath pojedzie trzech zawodników (Łukasz Gutkowski, Sebastian Stasiak i Kamil Kapserczak) oraz trzy zawodniczki (Natalia Dominiak, Anna Maliszewska i Ewa Pydyszewska).

Komentarz od autora: Jak widać, Związek jednak nie miał problemu ze zmianą decyzji, co do której nie skłaniał się jeszcze 3 sierpnia, przed końcowymi rozstrzygnięciami zawodów w Drzonkowie, ale też nie spełnił oczekiwań zawodników dotyczących wystawienia pełnego, czteroosobowego składu na mistrzostwa świata.

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Z wykształcenia hungarysta, z pasji dziennikarz i komentator sportowy, członek Klubu Dziennikarzy Sportowych i Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS), uczestnik Programu dla Młodych Reporterów AIPS, miłośnik sportów olimpijskich, curler, sędzia, sekretarz Polskiej Federacji Klubów Curlingowych, naiwny idealista