Coś nie HALO?: Co dalej z Fernando Alonso?

Co siedzi w głowie Fernando Alonso? To jest podstawowe pytanie! Kierowca który jest dwukrotnym mistrzem świata, musi mieć chrapkę na więcej! Jego aktualny zespół nie daje mu takiej szansy, dlatego Fernando po latach upokorzeń szuka kolejnych wyzwań.

Start kariery

O początkach Alonso w F1 wiemy wszystko. Zaczynał w słabiutkim Minardi potem po czasie trafił do Renault, gdzie udało mu się zdobyć dwa tytuły mistrzowskie. Walczył w latach 2005-2006 z największą legendą – Michaelem Schumacherem i jego Ferrari. Po świetnych sezonach, mający chrapkę na więcej Hiszpan przeszedł do Mclarena i to był pierwszy problem. Wylądował w stajni z Woking razem z Lewisem Hamiltonem, który był wychowankiem tej ekipy, chuchano na niego i dmuchano, żeby miał lepiej Brytyjczyk. Walka Nando z Lewisem pozostawiała czasem niesmak. Wtrącał się w to zespół to nie było fajne. Po bardzo krótkiej przygodzie wrócił do swojej mistrzowskiej stajni a więc do Renault. Obyło się bez większych sukcesów, ale jego czas został zapamiętany przede wszystkim przez wygraną w Singapurze po kraksie Nelsinho Piqueta. Zrodziła się wtedy z tego gruba afera ponieważ Brazylijczyk rozbił się w dobrym momencie dla kolegi zespołowego. Dostało się za to też szefowi zespołu Flavio Briatore.

Czas w Ferrari

Od roku 2010 Fernando Alonso był w najbardziej utytułowanym zespole F1. W Scuderii Ferrari. Można było myśleć, że jest to idealny kandydat do tytułów i to na lata! Najlepszy kierowca w stawce, największa marka w stawce będąca od początków sportu. Co może pójść nie tak? Jak pokazuje przeszłość zawsze coś się znajdzie. Początek był pod każdym względem okazały. Równa walka z Red Bull Racing i Sebastianem Vettelem o mistrzostwo w pierwszym sezonie. Przed ostatnim wyścigiem w Abu Dhabi Hiszpan był liderem klasyfikacji kierowców, startował z 3 miejsca i wszystko by było dobrze, gdyby nie zbyt wczesne zawołanie swojego kierowcy do alei serwisowej na wymianę opon. Tym sposobem stratedzy Ferrari (nadal psują wyścigi) zniszczyli wyścig Fernando. Po wyjeździe kierowca czerwonego bolidu utknął za kolegą zespołowym Roberta Kubicy, Pietrowem, który nie dał się wyprzedzić do końca wyścigu. Vettel został mistrzem. Sezon 2011 można było spisać na straty, bo mimo walki kierowcy Ferrari zakończyli go odpowiednio na miejscu 4 i 6.

Sezon 2012 był jeden z najbardziej wyrównanych sezonów w ostatnich latach! Hiszpan w tamtym okresie odniósł 3 zwycięstwa i 10 razy stał na podium, zaś Vettel miał na koncie 5 zwycięstw i 5 miejsc na podium. Na koniec rywalizacji dzieliły ich 3 punkty! A zespół Red Bulla miał tylko 60 punktów przewagi nad Ferrari. To był świetny, bardzo wyrównany sezon, ale pomimo tego to Vettel został mistrzem znów zostawiając Alonso bez tytułu. W Ferrari mogli po takim roku poczuć się pewniej, ich kierowcy także. Wiedzieli, że jeżeli się przyłożą do kolejnego roku mogą wygrać. Jednak tak się nie stało. Owszem Fernando został wicemistrzem świata, ale stracił do Vettela aż 155 punktów! W klasyfikacji konstruktorów zespół z Maranello spadł nawet na 3 miejsce za Mercedesa. Hiszpanowi udało się w tamtym sezonie wygrać tylko 2 razy w Chinach i Hiszpanii. W porównaniu do 13 zwycięstw Sebastiana Vettela, wyglądało to bardzo, bardzo mizernie. W kolejnym roku można było szukać szansy, wchodziły duże zmiany regulaminowe dotyczące budowy silnika, w testach spisywali się lepiej niż RBR. Pech chciał że pojawił się nowy rywal. Mercedes z Lewisem Hamiltonem i Nico Rosbergiem jako kierowcami! Ferrari sezon zakończyło na 4 miejscu, za mistrzowskim Mercedesem, Red Bull Racing i Williamsem. To był fatalny rok zakończony nawet bez jednego zwycięstwa, a Fernando Alonso i jego partner zespołowy Felipe Massa razem byli 5 razy na podium. Taki rozwój sytuacji jak w 2014 roku przelał czarę goryczy i Hiszpan opuścił ekipę z Maranello.

McHonda

Fernando wrócił do Woking, tym razem jako kierwoca nr 1. Wszyscy wiedzieli, że tak będzie pomimo rywala w postaci Jensona Buttona, który też tytuł mistrza świata na koncie miał. Powróciła do F1 jako producent silników Honda. Ich współpraca z Mclarenem opiewała na grube miliony, obie firmy chciały wrócić do lat świetności ich współpracy. Czas pokazał że współpraca nie była dobra, Mclaren często obwiniał swojego dostawcę silników o problemy z kończeniem wyścigów i brak punktów. W pierwszym sezonie po powrocie można było się z tym liczyć, trzeba czasu na ogarnięcie różnic do tego co było. Nando zakończył sezon z malutką ilością punktów, miał ich aż 11! Wszyscy liczyli na lepszy rok nr 2, Hiszpan także. I tak było, 6 miejsce w klasyfikacji konstruktorów na koniec 2016 roku i 76 punktów napawały dużym optymizmem przed kolejnym rokiem. Fernando udało się być nawet w pierwszej 10 w klasyfikacji kierowców. To był ewidentny sukces i jego i zespołu. Niestety w 2017 roku można uznać że Honda cofnęła się w rozwoju razem z Mclarenem. 17 punktów Hiszpana, 30 punktów całego zespołu, 9 miejsce w klasyfikacji konstruktorów to spowodowało zmianę. Było zbyt dużo awarii, nie dało się tego oglądać, wiernym fanom było szkoda Fernando. Tak po ludzku.

2018

W tym sezonie Mclaren korzysta z jednostek Renault, poza dobrą Australią która prognozowała to, że zespół dogonił Red Bulla, a więc 3 siłę F1, jest nie wiele lepiej. Owszem jest dużo więcej punktów w przypadku tego zespołu, ale nadal to jest mało, brak możliwości walki o podium, o dobre miejsca w kwalifikacjach, to wszystko boli Fernando. Człowiek który osiąga nadal niewiarygodne rezultaty w połączeniu z tym jakim bolidem dysponuje. Aż chciałoby się go zobaczyć w lepszym zespole. Mclaren ewidentnie zawalił coś przy konstrukcji swojej maszyny, dysponują silnikiem takim jak Red Bull i Renault, a i tak odstają od nich. Przyszłość Fernando to jeden wielki znak zapytania. Może on zakończyć karierę w F1 z powodu nieudolności zespołu w zbudowaniu czegoś konkurencyjnego, może zostać i czekać. Prawdopodobnie też chce się skupić na zdobyciu potrójnej korony sportów motorowych. W tej koronie znajdują się: zwycięstwo w GP Monako w F1 – wygrał w 2006 roku, zwycięstwo w Indy 500 – Hiszpan brał udział w nim w poprzednim sezonie lecz Honda znów zawiodła, wygrana w 24 godzinnym wyścigu Le Mans. Nando będzie brał udział w tegorocznym Le Mans które odbywa się w ten weekend (start w sobotę o 15) i ma duże szanse na zwycięstwo, jeżeli tylko nie będzie problemów z jego Toyotą. W całym obecnym sezonie jeździ w wyścigach Endurance, a więc długodystansowych. Tam można się trochę nauczyć, ale przede wszystkim poczuć smak zwycięstwa! Jest też szansa na to że Fernando będzie jeździł w Mclarenie ale w IndyCar i tam próbował swoich sił. Słychać też znów plotki na temat powrotu do Ferrari… Nigdy nic nie wiadomo. Co z tego będzie? Dowiemy się prędzej czy później. Szkoda że Nando kierował się dość często względami finansowymi przy wyborze swoich przyszłych zespołów. Może miałby kilka tytułów więcej? Nie wiem, ale ja tęsknię za widokiem na podium tego faceta i chciałbym go jeszcze tam zobaczyć, lecz w Formule 1. To jest jego miejsce, pomimo wieku jest na równym poziomie z Lewisem Hamiltonem i Sebastianem Vettelem. Może nawet lepszy od nich. Smutek nasuwa się wtedy gdy uświadamiamy sobie że jego ostatnie zwycięstwo to GP Hiszpanii w 2013 roku.

Mateusz Lamch

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze