Jeszcze kilka lat temu pojedynek Manchesteru City z Chelsea znaczył dużo więcej. Teraz jest to mecz 4. i 5. drużyny w tabeli. Oba zespoły znajdują się w czołówce, lecz nie ścisłej. Czy któreś z nich do najlepszej trójki zbliży się jeszcze bardziej?
Manchester City w tym sezonie to zdecydowanie największy zawód w europejskiej piłce. Zaliczyli masę wpadek i niepowodzeń, a wśród ich pogromców znajduje się naprawdę sporo drużyn. Są to PSG, Manchester United, Aston Villa, Sporting Lizbona, Brighton, Tottenham (dwukrotnie), Liverpool, Juventus, czy nawet Bournemouth. Prawdą jest, że ostatnio zaliczyli parę zwycięstw, lecz były to wygrane z zespołami albo walczącymi o utrzymanie w Premier League, albo występującymi w 4. lidze angielskiej. Zresztą seria spotkań bez porażki nie trwała zbyt długo, bo w środę przerwali ją piłkarze Paris Saint Germain, pod wodzą Luisa Enrique, pokonując ”The Citizens” aż 4:2.
Co więcej, na kolejkę przed końcem, piłkarze Pepa Guardioli znajdują się na 25. pozycji w Lidze Mistrzów i jeśli nie pokonają Clubu Brugge, to zakończą swoją przygodę z tymi rozgrywkami.
Chelsea natomiast w porównaniu z zeszłym sezonem radzi sobie dużo lepiej. Zwyciężyli oni fazę ligową LKE z kompletem zwycięstw, a w Premier League zajmują pozycję premiowaną awansem do Ligi Mistrzów. Lecz aby dla kibiców ”The Blues” nie było zbyt kolorowo, to ostatnie występy zespołu Enzo Maresci, nie napawają optymizmem. Porażki z Fulham i Ipswich Town, czy remisy z Everton’em, Crystal Palace i Bournemouth.
W międzyczasie awansowali oni też do 4. rundy FA Cup, pokonując 4. ligowe Morecambe 5:0. Rzecz w tym, że jest to drużyna walcząca o utrzymanie w 4. lidze angielskiej…
Stanisław Stróżewski
