Niemcy są gospodarzem fazy play-off Ligi Narodów. Do Monachium przylecieli już Portugalczycy, którzy będą rywalem „Die Mannschaft” w walce o finał. Środowy mecz zapowiada się naprawdę ciekawie.
Portugalia już raz w tych rozgrywkach triumfowała, a konkretnie w 2019 roku, kiedy to turniej był rozgrywany na ich boiskach. Tym razem tę przewagę mają Niemcy, którzy w Lidze Narodów medalu jeszcze nigdy nie zdobyli.
Niemcy wciąż na fali
Po nieudanej przygodzie Hansiego Flicka na stanowisku selekcjonera reprezentacji Niemiec zastąpił go Julian Nagelsmann. Trudny początek i jedno zwycięstwo w czterech meczach – nie było łatwo szukać jakichś pozytywów. Jednak wraz z końcem roku 2023 ślad po kryzysie zaginął. Od tego czasu Niemcy przegrały tylko raz – w ćwierćfinale EURO po dogrywce z Hiszpanami.
Podbić Europy choć się nie udało, to gospodarze turnieju zrobili znakomite wrażenie. Rozbita Szkocja, Węgry, Dania, a teraz pewnie przedostali się do półfinału, pokonując po drodze Holandię czy Włochy. „Die Mannschaft” w fazie grupowej Ligi Narodów strzelili aż 18 bramek. To o 5 więcej od drugiego miejsca w tej klasyfikacji. Przy ofensywnym futbolu zachowali także skuteczną defensywę – tylko 4 bramki stracone w sześciu meczach to także najlepszy wynik fazy grupowej. Choć Włosi w pierwszym spotkaniu zdobyli aż trzy bramki, to nie powinno stanowić to reguły.
Mniej regularna Portugalia
Portugalczycy na EURO także doszli do ćwierćfinału. Jednak o ile Niemcy zostały uznane jako 2. najlepsza drużyna na turnieju, to ich środowi przeciwnicy musieli zmierzyć się z falą krytyki. Porażka z Gruzją oraz 0 zdobytych bramek w starciach ze Słowenią i Francją sprawiły, iż zaczęto zastanawiać się nad skutecznością metod stosowanych przez Roberto Martineza.
To też triumfatorzy z 2019 roku podeszli bardzo zmotywowani do tych rozgrywek. Przez fazę grupową udało się przejść bez większych problemów. Cztery zwycięstwa i żadnej porażki, dodatkowo koncertowe zwycięstwo z Polską sprawiły, iż Portugalczycy do meczu z Danią podchodzili jako faworyci. Jednak na wyjeździe podopieczni Roberto Martineza nie istnieli, a porażka 1:0 to był najmniejszy wymiar kary. W rewanżu po zaciętym spotkaniu udało się za sprawą Francisco Trincao doprowadzić do dogrywki i ostatecznie rozprawić się z Duńczykami.
Kilku zawodników poza burtą
Zarówno na Euro, jak i w Lidze Narodów o sile ataku Niemiec stanowił Jamal Musiala. W dwóch meczach ćwierćfinałowych nie mógł wystąpić Florian Wirtz, na którym teraz będzie ciążyła odpowiedzialność konstruowania akcji w ofensywie. W ulubionej formacji Nagelsmanna 4-2-3-1 na bokach napędzać ataki będą najpewniej Serge Gnabry z Leroyem Sane. Do pełni sił wciąż nie wrócił też Kai Havertz, a na pozycji numer 9 ma zagrać Deniz Undav.
Problemy Niemcy mają także w defensywie. Ta także może teraz zacząć przeciekać. Zarówno Antonio Rudigera, jak i Nico Schlotterbecka także z powodu kontuzji zabrakło na liście powołanych. Yann Bisseck oraz Waldemar Anton pojawili się w miejsce nieobecnych zawodników. Obrońca Borussii Dortmund najpewniej stworzy duet stoperów z nowym nabytkiem Bayernu Monachium – Jonathanem Tahem.
Z dobrych wieści – do składu „Die Mannschaft” wraca Marc-Andre ter Stegen. Jednak możemy spekulować, czy golkiper w obecnej dyspozycji będzie wzmocnieniem drużyny Juliana Nagelsmanna. Ostatni mecz z Villarrealem Niemiec nie mógł zaliczyć do udanych. Do tego jego przyszłość w FC Barcelonie stoi pod dużym znakiem zapytania.
Niemcy postrachem Portugalii
Ostatni raz, kiedy Portugalczycy pokonali Niemców, kibice na całym świecie emocjonowali się EURO 2000. Brzmi to trochę abstrakcyjnie, ale od tego czasu reprezentacja z Półwyspu Iberyjskiego nie znalazła sposobu na swoich środowych rywali. Od tego czasu te dwa kraje spotkały się sześć razy, a Niemcy w tych spotkaniach zdobyli aż 15 bramek.
Ostatnie starcie tych ekip miało miejsce na EURO 2020, kiedy to podopieczni Fernando Santosa ulegli rywalom 4:2. Sięgnąć pamięcią też warto do roku 2014 i brazylijskiego mundialu, kiedy Thomas Muller zdobył hat-tricka, a „Die Mannschaft” wygrali aż 4:0. Gospodarze Ligi Narodów górą byli na wielkich turniejach w 2006, 2008 i 2012 roku.
Mateusz Konsewicz