Wielcy znów zawodzą
Kolejny dzień zmagań w 1/8 finału UEFA Euro 2024 rozpoczęliśmy starciem Francji z Belgią. Ci pierwsi od lat są uznawani za faworytów do zwycięstwa w kolejnych międzynarodowych turniejach. Drudzy? Po drugiej stronie brzegu.
Złote pokolenie Belgów, przez wielu nazywane zmarnowanym, w dużej części odwiesiło już buty na kołek. Oba zespoły nie zaprezentowały się najlepiej w fazie grupowej. Francuzi zdobyli zaledwie dwie bramki – po golu samobójczym i rzucie karnym. Ich rywale poradzili sobie bardzo podobnie dzięki wygranej 2-0 z Rumunią.
Nie inaczej wyglądało starcie bezpośrednie. Mbappe i spółka znów wykazali się absurdalną nieskutecznością oddając aż 19 strzałów na bramkę Koena Casteelsa, z których żaden nie wpadł do siatki. Zdominowali jednak rywali, którzy zaledwie pięć razy zaatakowali bramkę Maignana. Najlepszą skutecznością wykazał się koniec końców Jan Vertonghen, wbijając jednak piłkę do własnej bramki po strzale Randala Kolo Muaniego.
Mecz pod znakiem Cristiano Ronaldo
W kolejnym spotkaniu wyłoniony miał zostać rywal reprezentacji Les Bleus w ćwierćfinale Euro. Cristiano Ronaldo stanął na przeciwko Janu Oblakowi. Portugalczycy od pierwszych minut wyprowadzali kolejne ataki na bramkę rywala, który był jednak świetnie zorganizowany w defensywie. Słoweńcom udało się zneutralizować chociażby Bernardo Silvę (Manchester City), Rafaela Leao (AC Milan) czy Bruno Fernandesa (Manchester United).
Wyzwaniu nie podołał także Cristiano Ronaldo z saudyjskiego Al Nassr. Kapitan kadry Os Navegadores aż osiem razy próbował swoich sił, jednak nie zdołał pokonać Oblaka. Czterokrotnie uderzał z rzutu wolnego, zaś w 89. minucie meczu doszedł do piłki meczowej, oko w oko z bramkarzem Atletico Madryt, i zmarnował okazję na wagę zwycięstwa.
15 minut po rozpoczęciu dogrywki los wreszcie oddał Cristiano to, co wcześniej mu odebrał. Sytuacja bramkowa. Rzut karny. Broni Oblak. Los znów zwycięski. Ronaldo pełen łez jest otaczany przez wspierających go kolegów z drużyny. Kolejne 15 minut. Konkurs jedenastek. Rozpoczyna Słowenia. Josip Ilicić. Nie ma! Broni Diogo Costa. Kapitan rywali podchodzi do piłki jako pierwszy. Trafia. Zrobił to. Jure Balkovec. Znowu Costa! Bruno Fernandes pewnie, w swoim stylu. Benjamin Verbic. Po raz trzeci Diogo Costa! Bernardo Silva nie myli się z jedenastu metrów, Portugalia w ćwierćfinale!
Mimo braku goli spotkanie to dostarczyło nam niesamowitych emocji, to jest właśnie kwintesencja Mistrzostw Europy!