Legia Warszawa sięgnęła po Fortuna Puchar Polski. Wojskowi po rzutach karnych pokonali Raków Częstochowa 6-5. W regulaminowym czasie gry bramek nie zobaczyliśmy.
Powiedzieć, że pierwsza połowa to mecz walki, to tak jakby nic nie powiedzieć. Już w 6. minucie wychodzącego na pozycję sam na sam Tudora zatrzymał Ribeiro. Po analizie VAR sędzia Lasyk zdecydował o pokazaniu Portugalczykowi czerwonej kartki. Cała pierwsza część spotkania obfitowała w wiele fauli, nerwowości i żółtych kartek. Niemalże doszło do bójki Marka Papszuna z Kostą Runjaiciem. Przechodząc do piłkarskich wydarzeń to Raków dominował i prowadził grę. Dwie świetne okazje miał Gutkovskis, ale Kacper Tobiasz skutecznie interweniował i w pierwszej połowie był zdecydowanie najlepszym piłkarzem na PGE Narodowym. Do przerwy więcej niż sytuacji bramkowych, było żółtych kartek. Piotr Lasyk pokazał ich aż siedem i oczywiście jedną czerwoną.
Po zmianie stron było już nieco spokojniej, ale ciągle bez konkretnych sytuacji. Raków miał wielką przewagę w posiadaniu piłki, lecz nie potrafił tego przekuć na okazje bramkowe. Nie było widać, że Legia gra jednego zawodnika mniej niemal od początku spotkania. W drugiej części spotkania Kacper Tobiasz nie musiał się już popisywać interwencjami, a po 90. minutach na tablicy wyników był wynik 0:0.
Dodatkowe 30. minut dogrywki nie przyniosło wielu sytuacji na zdobycie decydującej bramki. W wielkim finale dobrnęliśmy więc do rzutów karnych. Zarówno Legia, jak i Raków pewnie strzelały swoje rzuty karne do szóstej serii. W niej strzał Mateusza Wdowiaka obronił Kacper Tobiasz i stało się jasne, że to Legia Warszawa po raz dwudziesty w historii zdobyła Puchar Polski. Dla Rakowa to był trzeci finał z rzędu, ale pierwszy przegrany. Po meczu doszło jeszcze do bójki między piłkarzami obydwu drużyn.