Sezony niemal wszędzie już zakończone, najmocniejsze kluby w swoich krajach myślą o europejskich pucharach, natomiast te z nieco niższej półki planują już walkę o przetrwanie w następnych ligowych zmaganiach. Do tego wszystkiego potrzebne są wzmocnienia i właśnie teraz przychodzi moment, który fani piłki kochają najbardziej – okienko transferowe. Również w Polsce z tej okazji media podają kolejne możliwe rekordy transferowe Ekstraklasy. Aby dobrze wejść w ten okres, prześledzimy i podsumujemy sobie kilka najciekawszych plotek transferowych na temat Polaków, którzy już lada chwila mogą wyfrunąć z naszej rodzimej ligi.
Przemysław Płacheta
22-latek zdecydowanie nie może narzekać na nudną i jednostajną karierę. Mimo młodego wieku, do swojego CV może zapisać już 9 klubów, a zaraz prawdopodobnie dopisze kolejny, dziesiąty. W żadnym z nich nie wytrzymał więcej niż 2 lata, gdyż co chwila zmieniał środowisko, a nawet jako 17-latek udało mu się trafić do młodzieżówki RB Lipsk. 35 meczów, 8 goli i 5 asyst. Największa średnia sprintów na mecz (23) oraz najwyższa osiągnięta prędkość (35,22 km/h). Te statystyki oraz oczywiście sama gra potwierdzają, że właśnie teraz kariera Płachety wystrzeli na dobre i już niedługo będziemy mogli go oglądać w jednym z niezłych, zagranicznych klubów. No właśnie, kto teraz wchodzi w grę? Kilka tygodni temu mówiło się o Realu Valladolid i Olympiakosie Pireus, ale na dniach głośno jest o jednej, poważnej firmie, która od kilku lat krąży pomiędzy Championship a Premier League, czyli Norwich City. Temat przenosin Przemysława Płachety do “Kanarków” nie jest zwykłą plotką, a naprawdę wiarygodną informacją, którą na łamach Gazety Wyborczej potwierdził sam wiceprezes Śląska Wrocław – Wojciech Bochnak. Jakie szanse ma na grę w Championship, do której Norwich spada po rocznym pobycie w najwyższej klasie rozgrywkowej? O to zapytałem naszego człowieka, prowadzącego audycję Kick&Rush na temat wyspiarskiego futbolu – Szymona Przedpełskiego, któremu oddajmy teraz głos. “Według mnie wychowanek Polonii Warszawa postąpił bardzo rozważnie wybierając właśnie Championship jako kolejny krok w swojej karierze. Przede wszystkim Płacheta ma kapitalne możliwości fizyczne. Nie mam na myśli siły, która według stereotypu jest w Championship kluczowa. Na zapleczu angielskiej ekstraklasy gra się na bardzo dużej intensywności a Płacheta w ostatnim sezonie Ekstraklasy wykonywał najwięcej sprintów na mecz, osiągając również najwyższą prędkość w lidze. Takie połączenie szybkości i intensywności to w piłce rzadkość. To również kluczowy argument za tym, że Płacheta nie tylko da sobie radę w Championship, ale że będzie ona dla niego tylko przystankiem. Przyjrzyjmy się teraz samemu klubowi, do którego przechodzi skrzydłowy Śląska. Norwich właśnie spadło z Premier League, ale nie ma tam nerwowych ruchów. Zespołem nadal będzie opiekował się Daniel Farke, co świadczy o tym, że w Norwich chcą budować długofalowy projekt i mają na to pomysł. Ten klub nie był jeszcze gotowy na Premier League ale mimo tego kilka razy pokazali się z bardzo dobrej strony (między innymi pokonując Manchester City). Płacheta nie musi się obawiać, że po paru miesiącach zmieni się trener a on sam wypadnie z koncepcji. Norwich nie szasta pieniędzmi więc jeśli ściągają młodego Polaka to dlatego że faktycznie chcą na niego postawić i wierzą, że będzie ważna częścią zespołu.”
Bartosz Białek
Niesamowite objawienie tego sezonu i kolejny napastnik, który już niedługo może sporo zamieszać również w kontekście reprezentacji Polski. Dla 18-latka jest to debiutancki sezon w Ekstraklasie, a w 18 rozegranych meczach zdołał zdobyć 8 bramek i zaliczyć 3 asysty. Nic dziwnego, że od razu pojawiło się wokół niego duże zainteresowanie, a od dłuższego czasu głosy w mediach są mniej więcej zgodne co do jednego kierunku, którym są Niemcy. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę wystawiać piłkarzom tylko i wyłącznie laurek z masą brokatu i słodyczy, ale tutaj trzeba sobie powiedzieć jasno, że Bartosz Białek ma wszystko, czego trzeba napastnikowi. Wzrost? 191 centymetrów i umiejętność gry w powietrzu, co pokazał przy niektórych bramkach i akcjach. Drybling? Pewnie, że tak. Nie jest często spotykane, że zawodnik z takim wzrostem potrafi tak sprawnie poruszać się z piłką w polu karnym rywali i zwodzić ich jak pachołki na treningu. Tutaj właśnie tak to wygląda – balans ciałem, zabawa z piłką i przeciwnik nie wie, co się dzieje. Instynkt strzelecki? Niesamowity. Białek jest typem piłkarza, którego piłka sama szuka w polu karnym. Nie jest to dziełem przypadku, a dobrego ustawiania się wychowanka Zagłębia Lubin. Zauważcie, ile jego bramek w tym sezonie zostało strzelonych z dość nieoczywistych akcji czy dobitek. Oczywiście nie ma w tym nic złego, gdyż każdą taką “dobitkę” musiał sobie wcześniej wypracować, będąc w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Na sam koniec warto jeszcze zaznaczyć wykańczanie akcji “sam na sam”, które też ma opanowane na dobrym poziomie. Żeby nie było tak kolorowo, trzeba zaznaczyć, że oczywiście każdą z tych, i wiele więcej czysto piłkarskich rzeczy musi cały czas szlifować, ale atuty, które wymieniłem, pokazują, z jakim warsztatem Bartosz Białek wchodzi w dorosły futbol. Kto jest obecnie zainteresowany usługami Polaka? Od dłuższego czasu w mediach przewija się temat Bundesligi, lecz nie wiadomo w jakim stopniu faktycznie niemieckie kluby są chętne na transfer Białka. Do tej pory przewijały się głównie 3 nazwy: Schalke 04, Bayer Leverkusen oraz Eintracht Frankfurt. O zainteresowaniu tego ostatniego klubu całkiem niedawno poinformował serwis sportowefakty.wp.pl, natomiast dzięki wywiadowi z prezesem Zagłębia Lubin, Arturem Jankowskim na łamach Super Expressu wiemy, iż Niemcy nie są jedynym możliwym kierunkiem dla młodego snajpera, a cena na pewno nie będzie niska.
“Powiem tak: rynek dostał kwotę bazową na poziomie 6-8 milionów euro. Z ofertami na poziomie 1-2-3 miliony euro nie ma się co do nas zgłaszać.”
Kamil Jóźwiak
Nie jest to nowe nazwisko w Ekstraklasie, gdyż Kamil Jóźwiak ma na swoim koncie aż 102 spotkania w lidze. W minionym sezonie wystąpił w prawie każdym meczu Lecha Poznań, gdyż zaliczył 35 meczów, w których wykręcił przyzwoity wynik 8 goli oraz 4 asyst. 22-latek w tym oknie transferowym najprawdopodobniej opuści naszą rodzimą ligę, a potencjalnych kierunków dla gwiazdy Kolejorza jest naprawdę sporo, więc zaczynajmy. Pierwszą pogłoskę, a w zasadzie wskazówkę, gdzie możemy zobaczyć Jóźwiaka w przyszłym sezonie dał Tomasz Smokowski w programie “Misja Futbol” na Kanale Sportowym. W jednym z odcinków uchylił on rąbka tajemnicy i wskazał dwa prawdopodobne kierunki dla Jóźwiaka, które są potwierdzone przez wiarygodne źródła. Oczywiście znany dziennikarz nie przedstawił nazw klubów, ale jego zdaniem w grze o Polaka znajduje się poważny zespół z ligi tureckiej oraz duży i również ceniony klub, który w przyszłym sezonie będzie występować w Bundeslidze. Jak wiemy, do najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech awansował VfB Stuttgart oraz Arminia Bielefeld, a baraże wygrał Werder Brema, który tym samym utrzymał się w Bundeslidze. Czy to jeden z tych zespołów myśli o zakontraktowaniu Jóźwiaka? Tego możemy się tylko domyślać, natomiast ostatnio zagraniczne media podały informację o kolejnym zainteresowanym. Klubem, który również chciałby ściągnąć do siebie zawodnika Lecha Poznań według angielskiego portalu Derby Telegraph ma być Derby County, grające obecnie w Championship. Oprócz The Rams w tym samym artykule pojawiły się również takie nazwy jak Blackburn Rovers, Southampton, a nawet Manchester United, który podobno wysłał skautów do obserwacji Jóźwiaka. Takie pogłoski można brać mniej lub bardziej na poważnie, aczkolwiek widać, iż tak jak w przypadku Przemysława Płachety nazwisko tego zawodnika pojawia się na Wyspach i niewykluczone, że to właśnie ten kierunek obierze Jóźwiak.
Michał Karbownik
Nie ma kibica w Polsce, który nie zna tego nazwiska. Chłopak, który w zasadzie był gotowy do wypożyczenia do Radomiaka Radom, w oka mgnieniu stał się gwiazdą Ekstraklasy i głównym tematem nagłówków w sportowych mediach, nie tylko polskich. Wszystko zaczęło się na starcie sezonu w wyjazdowym meczu Legii z ŁKS’em, tuż po rywalizacji z Rangersami w eliminacjach do Ligi Europy. W związku z tak napiętym terminarzem trener Vuković w Łodzi postanowił dać szansę kilku zawodnikom, a wśród nich znalazł się właśnie Michał Karbownik, który zachwycił wielu kibiców i na cały sezon wygryzł Luisa Rochę z pozycji lewego obrońcy. Nie będę się bardziej rozwodził nad jego grą, bo wszyscy chyba wiemy, że na boiskach Ekstraklasy prezentuje się genialnie. Jest idealnym przykładem nowoczesnego bocznego obrońcy, który często wspiera kolegów w ofensywie i wychodzi mu to bardzo dobrze, gdyż swoją zwinnością, szybkością oraz dryblingiem przyprawia rywali o zawroty głowy. Mało jest w lidze zawodników, którzy potrafią go zatrzymać, a gdyby nie koronawirus, to prawdopodobnie miałby już debiut w dorosłej reprezentacji Polski. Nic dziwnego, że 19-latkiem od razu zainteresowały się poważne i duże marki. Klubów było sporo, między innymi: Real Betis, Sevilla, Napoli czy FC Barcelona. Możemy sobie dokładać kolejne nazwy wielkich marek, ale prawda jest taka, że obecnie w sprawie transferu Karbownika niewiele wiadomo. Wydaje się, że sam zawodnik techniczne jest już gotowy na wskoczenie na wyższy poziom, aczkolwiek mam wrażenie, że Legia nie chce się z nim tak szybko żegnać i vice versa. Jasne, jeśli na konto warszawskiego klubu wpłynęłaby duża i okrągła kwota, to podejrzewam, że prezes Mioduski osobiście odwiózłby Karbownika na lotnisko i życzył miłego lotu do nowej drużyny. Tymczasem z wywiadów można wyczuć niepewność obu stron co do szybkiej zmiany otoczenia.
“Mam w Legii długi kontrakt, są puchary… Zobaczymy, co przyniesie czas”.
Takie słowa wypowiedział sam zainteresowany w rozmowie z Maciejem Adamiakiem dla TVP Sport. Jak widać, obecnie transfer obrońcy Legii nie jest na 100% pewny i trudno cokolwiek przewidywać. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, a dla Michała Karbownika jest ona z pewnością świetlana.