W środowym finale Ligi Europy Sevilla pokonała AS Romę sięgając po siódmy tytuł Ligi Europy, jednocześnie zapewniając sobie awans do Ligi Mistrzów w sezonie 2023/2024.
Paulo Dybala to największy skarb Romy od czasów Francesco Tottiego i niczym midas, wszystko czego dotknie zamienia w złoto. W 35 minucie otrzymał idealne podanie od Manciniego, które zamienił na gola dającego prowadzenie w finale. Chwilę wcześniej w polu karnym hiszpanów doszło do dużej kontrowersji, gdy według wielu, Tammy Abraham został kopnięty w głowę. Po szybkiej analizie VAR sędzia Anthony Taylor uznał, że nie było faulu. W końcówce pierwszej połowy Sevilla zaczęła atakować bramkę Rzymian, a Ivan Rakitić oddał groźny strzał z dużej odległości, który obił słupek bramki Ruiego Patricio.
Od początku drugiej połowy Sevilla narzuciła dużo wyższe tempo, stwarzając liczne okazje, jednak nie byli w stanie przebić się przez mur Romy. W 55 minucie po dośrodkowaniu los spotkania się odmienił, ponieważ Gianluca Mancini podczas próby interwencji odbił piłkę w kierunku swojej bramki, pokonując bramkarza i strzelając bramkę samobójczą. Od momentu wyrównania wyniku, mecz zamienił się w kopaninę, w której to Sevilla więcej utrzymywała się przy piłce i zagrażała bramce swoich rywali. Z każdą minutą atmosfera spotkania stawała się bardziej gorąca, a obie strony domagały się rzutów karnych w sytuacjach w których „jedenastka” się nie należała.
90 minut to za mało
Wynik 1:1 utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry. Na początku pierwszej połowy dogrywki na boisku zameldował się Nicola Zalewski, jednak Polak nie odmienił przebiegu spotkania, które stawało się coraz bardziej pozbawione akcji. Obie drużyny sprawiały wrażenie zmęczonych i wyczekujących rzutów karnych, jednak sędzia absolutnie nie miał problemu z tym by do każdej części spotkania doliczać po 6 minut, nawet w drugiej połowie dogrywki.
Rzuty Karne dla Sevilli
Bono, bramkarz Sevilli wykazał się zimną krwią w konkursie jedenastek, broniąc dwa strzały Romy i zapewniając zwycięstwo drużynie z Sevilli.
Jan Kawecki