W niedzielnym Grand Prix Bahrajnu kolejne wspaniałe zwycięstwo odniósł Lewis Hamilton, a podium uzupełnili Max Verstappen i Alexander Albon. Świętowanie zostało jednak przyćmione przez okropny wypadek Romaina Grosjeana z początkowej fazy rywalizacji.
Wyścig rozpoczął się niezwykle ekscytująco. Bardzo słaby start zaliczył Valtteri Bottas, który został momentalnie wyprzedzony przez kilku kierowców i spadł na szóstą pozycję. Sergio Perezowi udało się przebić na trzecią lokatę, a tuż za nim jechał Alex Albon. Max Verstappen oraz Lewis Hamilton urwali się reszcie stawki i Holender siedział mistrzowi świata na ogonie, co zapowiadało ekscytującą walkę na kolejnych okrążeniach.
Zawodnicy nie zdążyli przejechać nawet połowy kółka, kiedy zawody przerwano ze względu na wypadek. Romain Grosjean po wyjściu z zakrętu numer trzy próbował znaleźć miejsce między bolidami Kevina Magnussena a Daniiła Kwiata, zahaczył jednak o auto Rosjanina i z ogromnym impetem uderzył w barierę znajdującą się obok toru. W powietrze wzniosła się gigantyczna kula ognia i wszyscy wstrzymali oddechy. Po chwili jednak mogliśmy odetchnąć z ulgą, gdy – dzięki pomocy porządkowych oraz ekipy samochodu medycznego – Francuz wyszedł cało spomiędzy płomieni.
Zespół poinformował, że mimo iż kierowca był w ciężkim szoku, poza kilkoma lekkimi poparzeniami, nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń. Po wstępnych oględzinach lekarza występuje podejrzenie złamania kilku żeber. Bolid Haasa był w okropnym stanie, w wyniku wypadku rozerwał się w połowie. Grosjean miał ogromne szczęście, że udało mu się wyjść cało z tej kraksy, ogromne podziękowania należą się również porządkowym oraz ekipie medycznej – bez ich sprawnej reakcji ta sytuacja mogła się skończyć dużo gorzej.
Po około godzinnej przerwie na wymianę barierki i posprzątanie wraku Haasa, kierowcy ustawili się powrotem na polach startowych. Tym razem tempem wyścigowym udało się przejechać dwa sektory toru w Bahrajnie. Zaraz potem na obiekt wyjechał samochód bezpieczeństwa – tym razem winowajcą był Lance Stroll. Kanadyjczyk, broniąc się przed atakiem Kwiata, uderzył w jego lewe przednie koło. Auti Strolla zaliczyło obrót w powietrzu i zatrzymało się na granicy toru do góry nogami. 22-latek błyskawicznie opuścił kokpit, ale definitywnie zawdzięcza swoje zdrowie systemowi halo, bez którego na pewno musiałby przyjąć siłę uderzenia w podłoże na swój kark.
Podczas restartu większość zawodników utrzymała swoje pozycje, więc pierwsze metry po powrocie do rywalizacji nie były zbyt pasjonujące. Na kolejnych okrążeniach rozrywkę kibicom zapewniał Bottas, który po przebiciu tylnej opony i wymianie gum pod samochodem bezpieczeństwa przebijał się przez stawkę, oraz Charles Leclerc, walczący z kolejnymi kierowcami. Ferrari prowadziło się okropnie, czego świadectwo dał Sebastian Vettel, obracając się, a nawet tak świetny kierowca jak Leclerc nie był w stanie utrzymać w nim Renault oraz McLarenów za swoimi plecami. Wszyscy kibice liczyli, że Verstappen rzuci wyzwanie Hamiltonowi. Wydawało się nawet, że obejrzymy walkę tych panów, gdy Holender po zjeździe do alei serwisowej założył inne opony niż kierowca Mercedesa, ale przez błąd mechaników Red Bulla przy wymianie kół, Hamilton utrzymał bezpieczną przewagę.
Podczas gdy pierwsza czwórka: Hamilton, Verstappen, Perez oraz Albon jechała z przodu, zachowując między sobą stałe odstępy, pasjonująca strategiczna walka rozegrała się w środku stawki. Bolidy Renault oraz McLarena poruszały się obok siebie na lokatach od piątej do ósmej i obie ekipy szukały sposobu na pokonanie rywali w pit stopach. Ostatecznie to McLaren dzięki wczesnej wymianie opon u Lando Norrisa i bardzo solidnym, długim przejeździe Carlosa Sainza na miękkiej mieszance wyszedł w tej rywalizacji na plus. Pomogły im na pewno ponowne problemy Renault z zarządzaniem kierowcami, ponieważ francuska drużyna po raz kolejny przez kilka okrążeń kazała swoim zawodnikom ścigać się ze sobą, aby za chwilę wydać Estebanowi Oconowi polecenia przepuszczenia Daniela Ricciardo.
Gdy wyścig zbliżał się do końca, team Racing Point – nieco znudzony monotonnym wyścigiem Pereza – już tylko czekał na flagę w szachownicę, aby cieszyć się z podium. Awaria samochodu pokrzyżowała im jednak plany – na trzy kółka przed końcem Meksykanin musiał zatrzymać się na poboczu. Był on bardzo zawiedziony takim obrotem wydarzeń. – Taki dzień jak dziś jest niezwykle trudny do przełknięcia i dla mnie, i dla ekipy. To niezwykle bolesne w konteksie klasyfikacji generalnej – te punkty były naprawdę wiele warte i mogą zrobić różnicę w ostatecznym rozrachunku – mówił rozgoryczony 30-latek.
Na torze ponownie pojawił się samochód bezpieczeństwa, który prowadził kierowców aż do mety. Hamilton powiększył ostatecznie swoją kolekcję zwycięstw – Grand Prix Bahrajnu to jego 95. wygrana. Na drugim miejscu uplasował się Verstappen, a najniższy stopień podium padł łupem Albona – jest to jego drugi w karierze finisz w topowej trójce. Czwarte miejsce zajął Lando Norris, a tuż za nim rywalizacje zakończył jego zespołowy kolega – Carlos Sainz. Na kolejnych pozycjach znaleźli się kolejno Pierre Gasly, Ricciardo, Bottas i Esteban Ocon, a jeden punkt zdobył Leclerc.
Autor:Adam Wojtowicz
Źródło:F1.com