Czy czujecie jakieś niebywałe ciśnienie przed meczem Polski z Włochami? Ja się przyznam, że „tak średnio bym powiedział”. Nie podoba mi się gra naszej reprezentacji. Jedynym aspektem przemawiającym za nami w rywalizacji z Włochami jest to, że oni grają równie słabo.
Mancini z kamieniem u nogi
Pięć meczów i zaledwie jedno zwycięstwo… z Arabią Saudyjską. Z takim składem, tak utytułowany i doświadczony trener, powinien osiągnąć więcej. W ostatnim meczu Włosi grali w formacji 1-4-3-3 z Insigne, Bernardeschim i Chiesą w ataku. Sami przyznacie, że jest to piekielna siła ofensywna. W pomocy grali Jorginho i wracający po przerwie do kadry Marco Verrattti. Mimo takiego potencjału tylko zremisowali 1:1 z Ukrainą.
Efekty zmiany selekcjonera, choćby małe, powinny być już widoczne. Podobny staż ma Ronald Koeman w Holandii, który wczoraj wygrał 3:0 z Niemcami. Trzeba zatem szukać problemu włoskiej kadry. Moim zdaniem tkwi on w niedostatecznym wykorzystaniu Ciro Immobile. Napastnik o tak sprawnym nosie, który w stanie jest wywąchać kilka sytuacji bramkowych na mecz, powinien być centralną postacią ataku. Priorytetowym zadaniem Manciniego powinno być stworzenie podobnych warunków do tych, jakie ma w Lazio u trenera Inzaghiego.
Jeśli ta sztuka mu się uda, a Immobile złapie bakcyla do strzelania goli w kadrze, wtedy kamień zostanie zabrany z nogi w dłoń i będzie można nim kogoś skrzywdzić.
Polacy – lękajcie się
Nasza kadra nie wzmocniła się w żaden sposób w porównaniu do wrześniowego meczu z Włochami. Nie liczę Krzyśka Piątka, który pewnie nie zagra. W jego miejsce pojawi się Milik. Makaroniarze z kolei dołożyli Verrattiego, czyli malucha o silniku 4.2, pitbula, którego chciałbym mieć zawsze pod ręką jako trener. Chiesa prawdopodobnie zagra od początku razem z Bernardeschim, więc Bereszyński i Jędrzejczyk (Reca), będą mieli kupę roboty. Czysto teoretycznie Mancini powinien wystawić taki sam skład jak na Ukrainę.
Co to oznacza? Przy dobrej, konsekwentnej w obronie grze powinniśmy wyciągnąć remis. Jeżeli nie pokonamy słabych Włochów przed własną publicznością, to możemy witać się ze spadkiem do Dywizji B. Szczerze? Rywalizacja z takimi reprezentacjami jak Turcja, Rosja czy Szwecja da nam zdecydowanie więcej niż męczenie się np. z Portugalczykami.
Ja spadam, a Wy?
Tak, chciałbym oglądać Polskę w niższej dywizji. Będzie nam zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim w końcu uzyskamy odpowiednią skalę porównawczą. Nie jesteśmy tak mocni kadrowo jak Portugalia czy Belgia, ale nie aż tak słabi jak Izrael, Finlandia i Grecja. Oczywiście, jeśli nasi piłkarze wygraliby w cuglach swoją grupę w Dywizji B, to następnym krokiem będzie walka w A.
Niefortunnie dostaliśmy się do tej najwyższej klasy, ale jak już tam jesteśmy, to proszę… pobijmy chociaż tych słabych Włochów. Niczego więcej nie chcę.