Bayern od miesięcy wygląda na rynku transferowym jak lew przez lata trzymany w klatce. Problem w tym, że ten lew nie do końca pamięta, jak się polowało i jedyne co do tej pory udało mu się schwytać, to prawy obrońca z ławki Realu Madryt. Oczywiście faktem jest, że takiej zdobyczy poszukiwano w Monachium od dłuższego czasu. Pytanie tylko, czy Alvaro Odriozola zaspokoi głód niemieckiego giganta?
Pierwsze plotki transferowe zaczęły pojawiać się wraz z przesunięciem Kimmicha do środka pola. Początkowo sytuacja nie wydawała się w żadnym wypadku zła, był w końcu Benjamin Pavard, który świetnie sobie radził jako prawy obrońca reprezentacji Francji na mundialu w Rosji. Tam zabłysnął chociażby wspaniałym golem w meczu z Argentyną. Francuz od początku był jednak sprowadzany z myślą o środku defensywy. Tak długo, jak ta pozycja była odpowiednio obsadzona, nikt nie widział problemu z wykorzystywaniem go jako prawego obrońcę. Niestety ekipa z Monachium zaczęła sezon bardzo pechowo. Już na początku rundy jesiennej bardzo poważnej kontuzji nabawił się Niklas Sule. Wykluczyła go ona z gry do końca sezonu, stawiając pod znakiem zapytania występ Niemca na najbliższym Euro. W międzyczasie uraz odniósł ściągnięty latem za rekordową sumę 80 milionów euro Lucas Hernandez. Jeżeli dołożymy do tego bardzo przeciętną formę Boatenga, to sytuacja w środku obrony przestawała wyglądać już tak dobrze, jak miało to miejsce jeszcze w sierpniu.
Ściągnięcie nowego zawodnika do formacji defensywnej stało się w pewnym momencie nie tylko dobrym pomysłem, ale także koniecznością. Oczywiście najprostszą opcją wydawało się zakupienie nowego prawego obrońcy, ten wyręczałby Pavarda w meczach, w których Francuz grywałby na środku obrony. Oczywiście nowy prawy defensor mógł także zwiększyć rywalizację w zespole, zmuszając tym samym Francuza do cięższej pracy w walce o miejsce w składzie. Wśród pierwszych nazwisk wymienianych w kontekście przenosin do Monachium mówiło się o Joao Cancelo, Lukasie Klostermannie czy Benjaminie Henrichsie. Pomysł ściągnięcia rezerwowego Realu Madryt zrodził się dosyć późno. Od pierwszej plotki o zainteresowaniu Bayernu Alvaro Odriozolą do ogłoszenia jego transferu minęło zaledwie kilka dni. Słowo „transfer” należy w tej sytuacji jednak doprecyzować. Młody Hiszpan przeniósł się do Monachium na zasadzie półrocznego wypożyczenia, bez opcji wykupu.
Nastroje wśród społeczności kibiców „Die Roten” były mocno zmieszane. Z jednej strony panowało zadowolenie ze ściągnięcia nowego obrońcy, który w końcu był tak potrzebny… Z drugiej strony, warunki przenosin zawodnika pozostawiały wiele do życzenia. Brak opcji wykupu sprawiał, że Bayern zaczął wyglądać na zespół, który ogrywa zawodnika dla Realu Madryt. W podobnym tonie wypowiadał się nawet trener Królewskich, Zinedine Zidane:
− Rozmawialiśmy z nim i wspólnie podjęliśmy decyzję. Dla niego to okazja, aby mógł tam regularnie grać. To zawodnik Realu Madryt i otrzyma swoją szansę gry − powiedział trener „Królewskich”.
Nikogo nie zdziwił więc fakt, że Hiszpan musiał poczekać kilka spotkań na swój debiut. Ten nastąpił niedawno, bo w zeszłotygodniowym meczu Pucharu Niemiec, w którym Bayern pokonał Hoffenheim 4:3. Wypożyczony z Hiszpanii obrońca wszedł na boisko w końcówce spotkania i spędził na nim zaledwie 7 minut.
Warto w takim razie zadać pytanie, jaka przyszłość może czekać Alvaro Odriozolę w Bayernie? Scenariuszy jest kilka. Istnieje oczywiście szansa, że Hiszpan wygra walkę z Benjaminem Pavardem o miejsce w składzie i będzie się prezentował na tyle dobrze, że Bayern postanowi usiąść do rozmów z przedstawicielami Realu Madryt w celu wykupienia go. Do tego jednak jeszcze długa droga. Bardziej prawdopodobny wydaje się na ten moment inny scenariusz. Zza granicy cały czas dochodzą do nas plotki o rzekomym zainteresowaniu Bayernu coraz to nowymi zawodnikami grającymi na co dzień na prawej obronie. Bardzo możliwy jest zatem fakt, że Mistrzowie Niemiec nie traktują transferu Odriozoli jako opcji długoterminowej. Możliwe, że piłkarz uznawany jest przede wszystkim za swego rodzaju gaśnicę na problemy kadrowe. Jego przyjście daje włodarzom Bayernu więcej czasu na znalezienie odpowiedniego wzmocnienia na tę pozycję. Oczywiście nieznane są także cele samego zainteresowanego. Może Alvaro Odriozola przyszedł do stolicy Bawarii tylko po to, by wrócić do odpowiedniej dyspozycji i następnie ponownie powalczyć o miejsce w składzie „Królewskich”?
Wokół transferu Hiszpana do Monachium w dalszym ciągu pozostaje kilka niewiadomych i sama saga transferowa z jego udziałem może być dla postronnych obserwatorów bardzo interesująca. Przyszłość pokaże, czy Bayern faktycznie ogrywa zawodnika dla Realu Madryt. A może to szachowe posunięcie „Bawarczyków”, po którym do klubu dołączy piłkarz pokroju Joao Cancelo? Pozostaje obserwować rozwój sytuacji.
Autor: Patryk Gurtatowski