Już w piątek Reprezentacja Polski powalczy o kolejne punkty w eliminacjach do Mistrzostw Europy! W Ljubljanie jej rywalem będzie Słowenia. Choć na papierze to drużyna Jerzego Brzęczka jest faworytem, to podopiecznych Matjaza Keka nie wolno zlekceważyć. Czy jednak jest się czego obawiać?
Złe wspomnienia z Mariboru
Słowenia zajmuje odległą 63. lokatę w rankingu FIFA (Polska jest 20.). Ostatni raz na wielkim turnieju grali w 2010 roku. Wtedy w walce o przepustki na mundial w RPA wyprzedzili Biało-czerwonych. Po kompromitującej porażce w Mariborze (0:3), z posadą pożegnał się ówczesny trener Polaków, Leo Beenhakker. Nasza piłka była wtedy w głębokim dołku, tymczasem futbol w kraju naszych rywali przeżywał największy wzlot od lat. Dziś sytuacja jest z goła odmienna. To Robert Lewandowski i spółka są zdecydowanymi faworytami w starciu ze Słoweńcami, ale historia wyjazdów naszych Orłów nie pozwala nam w ciemno dopisać sobie trzech punktów.
Bilans spotkań pomiędzy obiema drużynami jest w miarę wyrównany. Z zespołem z Bałkanów mierzyliśmy się 6-krotnie: 2 razy wygraliśmy, 3 razy remisowaliśmy, a raz schodziliśmy z boiska pokonani. Świeżo w pamięci mamy ostatni, towarzyski mecz ze Słowenią w listopadzie 2016 roku, który zakończył się wynikiem 1:1.
Prezent dla selekcjonera
Nasi piątkowi rywale mają za sobą bardzo ciężki rok. W teoretycznie słabej grupie Ligi Narodów, z Norwegią, Bułgarią i Cyprem, zajęli ostatnie miejsce z dorobkiem zaledwie 3 punktów i bez żadnego zwycięstwa (3 remisy, 3 porażki). Skutkowało to degradacją z dywizji C do D, czyli europejskiej 4. ligi. Kadra potrzebowała impulsu – dotychczasowego trenera Igora Benedejcica zastąpił doświadczony, 57-letni Matjaz Kek. Szkoleniowiec odnosił sukcesy klubowe, głównie z NK Maribor, które wprowadził do Ligi Mistrzów, a przez ostatnie lata pracował w chorwackiej Rijece. Nowy selekcjoner oczyścił atmosferę w szatni, nie bał się podejmować trudnych decyzji, jak choćby odsunięcie od reprezentacji Nejca Skubica, skonfliktowanego z federacją. Kadrowicze chwalą sobie otwartość i dużą wiedzę Keka. W meczu z Polską będą mieli okazję by sprawić swojemu opiekunowi prezent przed urodzinami, które będzie obchodził w poniedziałek. Oby po piątku nie mieli zbyt wielu powodów do świętowania.
Na Polskę bez kapitana
Przejdźmy do konkretów. Piłkarze Jerzego Brzęczka we wtorek odbyli odprawę taktyczną, więc i kibicom naszej reprezentacji przyda się garść faktów o naszym przeciwniku. Najważniejszą informacją jeśli chodzi o personalia, to to, że Słoweńcy nie będą mogli w Ljubljanie skorzystać ze swojego kapitana. Bojan Jovic z powodu nadmiaru żółtych kartek będzie musiał pauzować w tej kolejce spotkań. Słoweńskie media przewidują, że w jego zastępstwie na lewej stronie obrony zobaczymy Jurego Balkoveca. Matjaz Kek zapewnił, że ma do zawodnika Empoli pełne zaufanie. Dla 24-latka byłby to dopiero 7 występ w narodowych barwach.
Obrona nie jest monolitem
Formacja defensywna poza tą jedną zmianą pozostanie taka sama, jak w poprzednich spotkaniach eliminacyjnych. W między słupkami zobaczymy gwiazdę Atletico Madryt i bez wątpienia jednego z najlepszych bramkarzy na świecie, Jana Oblaka. Jego dyspozycja będzie kluczowa, bo przy dobrym dniu portero Diego Simeone może być nie do pokonania. Warto mu jednak dać szansę do wykazania się, tym bardziej, że nie ma przed sobą monolitu. W obronie, obok wspomnianego Balkoveca, na środku, parę stoperów stworzą Miha Mevlja i Aljaz Struna. Ten pierwszy praktycznie nie grał w poprzednim sezonie w Zenicie Sankt Petersburg i w ostatnich dniach okienka transferowego zasilił szeregi PFK Sochi. Jego partner, na zgrupowanie przyleciał z USA, gdzie gra w drużynie Houston Dynamo, on w swoim zespole jest podstawowym zawodnikiem.
Siła płynie z prawej strony
Po prawej stronie biegał będzie Petar Stojanovic. Piłkarz Dinama Zagrzeb jest w układance trenera Keka bardzo ważny. Kiedy Słoweńcy atakują, de facto pełni on rolę skrzydłowego. Siłą napędową drużyny i kreatorem akcji jest Josip Ilicic, który nominalnie operuje bliżej bocznej linii boiska. Jest jednak na tyle wszędobylski, że bardzo często wchodzi w buty rozgrywającego i łamie akcję do środka. Wtedy jego miejsce zajmuje właśnie Stojanovic, dysponujący świetnym dośrodkowaniem. To z tej strony płynie największe zagrożenie. Trzeba też uważać na dogrania w pole karne z głębi pola, ten element prawy obrońca również ma opanowany do perfekcji.
Szansą dla Biało-czerwonych jest fakt, że bardzo często gracz mistrza Chorwacji nie nadąża z powrotem do defensywy, to może być woda na młyn dla szybkiego Kamila Grosickiego.
ZOBACZ TAKŻE: Były piłkarz Realu Madryt i Borussii Dortmund oskarżony o posiadanie dziecięcej pornografii
Bardzo dużo miejsca
W meczach z Austrią i Izraelem można było zauważyć, że obrońcy z Bałkanów bardzo głęboko ustawiają się w swoim polu karnym. Patrzą na piłkę, a zapominają o rywalach, cofając się niemal na piąty metr. W rezultacie pozostawiają masę wolnej przestrzeni przed szesnastką, a nawet bliżej, co również dobrze zorganizowany zespół może wykorzystać.
Rożne naszą szansą
Także stałe fragmenty, to coś, z czym podopieczni Keka mieli problemy w tych eliminacjach. W zremisowanym 1:1 spotkaniu z Izraelem stracili bramkę po rzucie rożnym. Warto zwrócić uwagę, że Słoweńcy w szesnastce kryją indywidualnie, starając się jak najbardziej zawęzić grę. Wadą takiego zachowania jest znowu to, że przed polem karnym pozostaje miejsce, z którego mógłby skorzystać zawodnik wbiegający z tyłu. W powietrzu również nie wygląda to dobrze. W zdecydowanej większości w Tel-Awiwie to gospodarze dopadali do piłek posyłanych z narożnika, mimo, że nie górowali wzrostem nad przeciwnikiem.
Arnautovic dał radę, to czemu nie Lewy?
Ostatnim bardzo dużym mankamentem defensorów Słowenii jest bierność w pojedynkach bark w bark. Skrzętnie wykorzystali to Austriacy. Marko Arnautović wielokrotnie wchodził w kontakt ze Aljazem Struną. Widząc, że nie napotyka na opór, łatwo zdobywał sobie pozycję. Po jednej z takich sytuacji napastnik spokojnie przyjął sobie piłkę z obrońcą na plecach i zgrał ją do lepiej ustawionego Guido Burgstallera, a ten zdobył bramkę, jak się potem okazało, jedyną w tym spotkaniu. Skoro Arnautovic mógł, to czemu Robert Lewandowski, czy Krzysztof Piątek nie mieliby tego powtórzyć? Podsumowując, defensywa nie jest najmocniejszą stroną naszych rywali, jedyne ich szczęście to, że mają jeszcze za sobą ostatnią instancję w postaci Oblaka, który w eliminacjach przepuścił tylko 3 gole, to drugi, po Polakach, najlepszy wynik w naszej grupie.
Przyczajony Zajc
W drugiej linii Słoweńców grają piłkarze, występujący regularnie w swoich klubach, i to jest ważne – są w rytmie meczowym. Rutynowani Denis Popovic z FC Zurich i Jasmin Kurtic z Bolonii wspomagają bardzo kreatywnego Mihę Zajca. Pomocnik Fenerbahce operuje często obok środkowego napastnika, czasem nawet zajmuje jego miejsce. W poprzednich meczach piłkarz Matjaza Keka powielali schemat rozegrania akcji, zaczynając od skrzydła. Josip Ilicic schodził do środka i szukał prostopadłego podania do napastnika, najczęściej był nim Andraz Sporar, ten zbiegał do skrzydła i próbował dośrodkować piłkę w szesnastkę. Tym, który miał finalizować atak był, zazwyczaj, właśnie Zajc.
Snajper z Bratysławy
Słowenia, jak to już było wspomniane, forsuje grę głównie prawym skrzydłem. Bazuje też na długim podaniu na dynamicznego Andraza Sporara. Zawodnik Slovana Bratysława często balansuje na linii spalonego, a dzięki swojej szybkości potrafi urwać się spod opieki. Nie można go odpuścić ani na moment. O jego dużej klasie niech świadczy tylko, że w poprzednim sezonie w barwach mistrza Słowacji strzelił 29 goli w 30 meczach na krajowym podwórku, a dołożył do tego jeszcze 5 trafień w Lidze Europy. 25-latek nie wydaje się na pierwszy rzut oka rasowym kilerem, w wielu sytuacjach stara się szukać lepiej ustawionych partnerów, co jest jego wielkim atutem. Bardzo dobrze wpasowuje się w grę kombinacyjną, którą preferuje zespół Keka.
Wykorzystać słabości
Drużyna naszych rywali na pewno ma swoje atuty, ale też posiada wiele mankamentów, które zespół Brzęczka jest w stanie wykorzystać. Wielki bramkarz, przeciętna obrona i niezła siła ognia z przodu. Przed Polakami na pewno trudny mecz. Przeciwko nam będą też trybuny stadionu Stożice. Według informacji tamtejszej prasy, w piątkowy wieczór mamy zobaczyć komplet publiczności. Słoweńcy wciąż liczą się w walce o awans na EURO. Ewentualne zwycięstwo pozwoli im ciągle być w grze. Polska ma spokój z tyłu głowy, może sobie pozwolić na potknięcie, jednak każdy kibic nad Wisłą liczy tylko i wyłącznie na komplet punktów przywieziony z Ljubljany.
Początek wielkich piłkarskich emocji w piątek o 20:45, na relację zapraszamy na antenę RADIA GOL!
Przewidywany skład Słowenii:
Darek Piechota