Jest wiele sportów, o których istnieniu nawet nie wiemy. Jednym z nich jest speedrower, czyli dyscyplina, w której Polacy święcą spore sukcesy. O „żużlu na rowerze” opowiedział nam Szymon Rząd, brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Polski Juniorów oraz zawodnik Drwęcy Kaszczorek, klubu występującego w najwyższej polskiej lidze speedrowera.
Patryk Stysiński, Radio Gol: – Na początek może zacznijmy od tego, czym tak naprawdę jest speedrower, bo zapewne mało osób w Polsce zna ten sport. Mógłbyś o nim opowiedzieć?
Szymon Rząd: Speedrower to dyscyplina kolarska, która posiada też kilka zasad zaczerpniętych ze sportu żużlowego. W wyścigu udział bierze czwórka zawodników, którzy startują spod taśmy startowej, a następnie walczą między sobą o jak najlepszą pozycję. Wyścig trwa cztery okrążenia i odbywa się on na owalnym torze przeznaczonym do uprawiania tej dyscypliny sportu. Zawodnicy ścigają się na specjalnych rowerach. Długości torów w speedrowerze są zróżnicowane podobnie jak ich nawierzchnia. W speedrowerze podobnie jak w żużlu możemy ujrzeć zmagania indywidualne czy też drużynowe.
– Mi szczególnie przypomina on właśnie żużel, o którym mówi się, że to niemal sport narodowy w Polsce. Co twoim zdaniem ma żużel, a czego nie ma speedrower, by zaczęto o nim mówić więcej?
– Moim zdaniem mało osób wie o speedrowerze, ponieważ nie jest tak popularny, jak żużel i przede wszystkim ma mniejsze nagłośnienie. Mecz żużla można obejrzeć nawet w telewizji, natomiast transmisji meczu speedrowera w telewizji jeszcze nie widziałem. Żużel ma także więcej czynnych ośrodków niż speedrower, więc tu kolejna różnica, która według mnie ma znaczenie. W Toruniu jest też wiele innych klubów sportowych, które również mają wydarzenia sportowe tego samego dnia, co speedrower, więc ludzie stawiani są przed pewnego rodzaju wyborem. Jedni przyjdą zobaczyć mecz speedrowera, a inni wybiorą co innego.
– A speedrower może być niejako przystankiem, bądź przepustką do żużla? M.in. Patryk Dudek, zanim przesiadł się na motocykl, to ścigał się na rowerze.
– Żużel i speedrower mają trochę wspólnego, ponieważ w obu tych dyscyplinach startuje się, gdy taśma pójdzie w górę, a następnie jedzie się w lewo. Według mnie to jednak dwie różne dyscypliny sportu. W żużlu ścigasz się na motocyklach, natomiast w speedrowerze rower napędzasz siłą własnych mięśni. Wspomniany Patryk Dudek trenował speedrower, a następnie zaczął przygodę z żużlem, więc można powiedzieć, że był to jego przystanek do kariery żużlowej.
– W takim razie mam rozumieć, że Ty nie przewidujesz zmiany dyscypliny?
– Na żużel jestem już za stary (śmiech). Speedrower sprawia mi aktualnie dużo frajdy i ciesze się, że istnieje taka dyscyplina sportu, więc nie planuje zmienić jej nawet na żużel.
– Wiemy, że w piłce nożnej zarobki są astronomiczne. W żużlu również się na nie nie narzeka. A jak to wygląda w speedrowerze?
– Speedrower to sport amatorski, więc póki co nie ma co liczyć na zarobki, natomiast kto wie, czy coś się nie zmieni na przestrzeni lat. Według mnie sport ten z roku na rok się rozwija, chociażby pod względem ilości drużyn biorących udział w rozgrywkach ligowych. Dwa lata temu do rozgrywek ligowych przystąpiło pięć drużyn, rok temu sześć, natomiast w tym roku aż dziewięć ekip wzięło udział. W 2020 roku powstała w Polsce kolejna drużyna – Szarża Wrocław, która w przyszłym roku dołączy do rozgrywek ligowych, co bardzo mnie cieszy.
– Ostatnie już porównanie do żużla, bo wiem, że w waszym środowisku chyba nie za bardzo lubicie porównywać się do tego sportu. Kto jest takim Bartoszem Zmarzlikiem speedrowera?
– Na to pytanie dość trudno mi odpowiedzieć, ale według mnie jednym z bardziej wyróżniających się zawodników w mojej opinii jest Marcin Szymański kilkukrotny medalista mistrzostw świata, polski, a także jeden z najskuteczniejszych zawodników ligi. Innym zawodnikiem, który także prezentuje zawsze wysoki poziom, jest Dawid Bas, który mimo swojego młodego wieku ma na swoim koncie medale rangi mistrzostw świata.
– Jak zaczęła się Twoja przygoda ze speedrowerem?
– Moja przygoda ze speedrowerem zaczęła się, gdy byłem mały, to wspólnie z kolegami z podwórka ścigaliśmy się na rowerach wokół bloku. Po kilku latach na Rubinkowie powstał osiedlowy tor do speedrowera, na który się przenieśliśmy. Tam poznałem podczas jednych zawodów Borysa Wojciechowskiego, który trenował wtedy już speedrower w drużynie TSŻ Toruń. On zaproponował mi, żebym zjawił się na treningu klubowym i dołączył do drużyny. Po dwóch latach od zaproszenia wziąłem udział w zawodach dla amatorów organizowanych przez TSŻ Toruń na torze przy ulicy Bielańskiej. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała wtedy rywalizacja z innymi i postanowiłem dołączyć do drużyny i tak historia się rozpoczęła i trwa do dziś.
– Co się działo przez kolejne lata?
– W 2018 roku w czerwcu zadebiutowałem w pierwszych zawodach rangi o medale Mistrzostw Polski Par klubowych Juniorów, jako zawodnik Harpagana Zielona Góra. Niestety w zawodach zajęliśmy wspólnie z Adrianem Mokrasem i Kosmą Syrkowskim ostatnie miejsce, jednak dziękuje Pawłowi Kokotowi za to, że dał mi szansę reprezentować Harpagan. W tym samym roku odbyły się także Mistrzostwa Europy, w których zwyczajnie mi nie poszło i zakończyłem swoją przygodę z mistrzostwami już w ćwierćfinale. Następnymi zawodami były Drużynowe Mistrzostwa Polski Juniorów, gdzie wspólnie z Borysem Wojciechowskim, Jakubem Kościechą, Bartoszem Fryckowskim i Jakubem Sawińskim zdobyliśmy złoty medal. Na koniec sezonu 2018 wywalczyliśmy jeszcze srebrny medal w Drużynowych Mistrzostwach Polski Młodzieżowców. Sezon 2019 to był w pewnym rodzaju przełom, w którym najważniejszą imprezą były Mistrzostwa Świata. Moim celem był awans do finału, który udało się zrealizować po totalnie nieudanych Mistrzostwach Europy w ubiegłym roku. Drugą bardzo ważną imprezą dla mnie były Indywidualne Mistrzostwa Polski Juniorów, które odbyły się na moim domowym torze. Po wyścigu dodatkowym udało się wywalczyć brązowy medal, z czego do dziś jestem zadowolony. W 2020 roku odszedłem z TSŻ Toruń do nowo powstałego klubu – Drwęcy Kaszczorek, z którą w sierpniu tego roku odnieśliśmy pierwsze historyczne zwycięstwo w rozgrywkach CS Superligi.
– Co uważasz za swój największy sukces? Z czego jesteś najbardziej dumny?
– Największym dla mnie sukcesem jest brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Polski Juniorów zdobyty przed własną publicznością, a najbardziej dumny jestem z półfinału Mistrzostw Świata na torze w Toruniu, na których udało się zająć drugie miejsce.
– Obecnie jeździsz w Drwęcy Kaszczorek. Jak oceniasz niedawno zakończony sezon pod względem drużynowym i indywidualnym?
– Po sezonie już mogę ocenić, że zmiana barw to był dobry ruch. Drużynowo zajęliśmy tylko ósme miejsce, ale jak na nowo powstałą drużynę uważam, że jest to wynik, z którego można być zadowolonym. Każdy popełniał jakieś błędy, które w przyszłym sezonie na pewno będą wyeliminowane i liczę, że Drwęca za kilka lat zdobędzie medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Wracając do debiutanckiego sezonu zespołu z Kaszczorka, to już samym sukcesem był start w lidze i historyczne zwycięstwo w rozgrywkach CS Superligi. Dodatkowo w Kaszczorku został wybudowany profesjonalny obiekt do uprawiania tej dyscypliny sportu, co działa na całą drużynę pozytywnie. Atmosfera w zespole jest na wysokim poziomie i razem staramy się zbudować mocną i zgraną drużynę od podstaw. Indywidualnie tego sezonu nie zaliczam do udanych, lecz tragedii nie było. Na pewno wyciągnę adekwatne wnioski i w przyszłym sezonie będzie lepiej.
– A jaką rolę w tym wszystkim odgrywał koronawirus? Zahamował on w pewien sposób Twój rozwój? Bo sezon zapewne sporo się różnił od poprzednich.
– Koronawirus sprawił, że sezon zaczęliśmy dopiero pod koniec czerwca, a planowo miał rozpocząć się w kwietniu. Gdy obostrzenia związane z koronawirusem zezwoliły na start rozgrywek, Polska Federacja Klubów Speedrowerowych zmodyfikowała kalendarz na sezon i na szczęście udało się go odjechać do końca. Koronawirus sprawił, że moje przygotowania do sezonu w pewnym momencie stanęły w miejscu, ale najważniejsze, że sezon w ogóle wystartował.
– Jakie są twoje plany na przyszły sezon? Będziesz dalej zawodnikiem Drwęcy? Bo wiem, że przed sezonem mówiło o twoich przenosinach do Częstochowy, a jako że pochodzę z tego miasta, to temat ten mnie szczególnie ciekawi. Było coś na rzeczy? A może dalej jest?
– W przyszłym sezonie będę reprezentował Drwęcę Kaszczorek, więc w tym roku żadnej niespodzianki w postaci zmiany barw nie będzie. Celem na przyszły sezon jest poprawa lokaty w lidze, ale mam również nadzieję na większa ilość zwycięstw niż w ubiegłbym sezonie. Indywidualnie liczę na medal w Indywidualnych Mistrzostwach Polski Młodzieżowców. W Częstochowie bardzo podoba mi się tor, który jest obecnie najdłuższym w Polsce, co sprawia, że bardzo ważna jest na nim wytrzymałość. Oferty od trenera Tomasza Pokorskiego nie dostałem (śmiech), więc niestety nie zobaczysz mnie w barwach Lwów, ale na mecze speedrowera zapraszam.
– Gdzie widzisz siebie, powiedzmy, za pięć lat?
– Za pięć lat widzę siebie razem z Drwęcą Kaszczorek na podium Drużynowych Mistrzostw Polski.
– Dziękuję bardzo za poświęcony czas.
– Dziękuje bardzo za wywiad i wspólnie spędzony czas. Na koniec chciałbym życzyć wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Rozmawiał: Patryk Stysiński