Arsenal vs PSG, czyli batalia o finał! [ZAPOWIEDŹ]

Na Emirates Stadium we wtorkowy wieczór mogą dziać się rzeczy wielkie. Dwie olbrzymie marki, którym w gablocie wciąż brakuje uszatego pucharu Ligi Mistrzów, staną na przeciwko siebie w rywalizacji o finał tego turnieju.

Jeśli eliminujesz Real Madryt z Ligi Mistrzów, to rodzą się nadzieje na ostateczny triumf. Arsenal nie tylko wyeliminował 15-krotnego zwycięzcę tych rozgrywek, ale i nie dał mu zbyt wiele pola do manewru. Nic dziwnego, że apetyt na puchar w Londynie jest ogromny.

Jednak apetyt, jak co roku, mają też w Paryżu. Nie udało się z hegemonią gwiazd, może uda się z nieco skromniejszą drużyną budowaną przez Luisa Enrique. Choć praktycznie do samego końca fazy ligowej „Czerwono-Niebiescy” musieli drżeć o miejsce w czołowej 24, to po tamtym schyłku formy nie ma już śladu.

Arsenal musi zacząć wygrywać

Arsenal w Lidze Mistrzów, a w Premier League to obecnie dwa różne zespoły. Na krajowym podwórku zdarzają się remisy z Crystal Palace, Brentford czy Evertonem. W Europie jednak nie ma mowy o wpadkach. Liverpool dopiero w niedzielę przypieczętował mistrzostwo Anglii, ale w praktyce już dawno było wiadomo, kto na wiosnę zatriumfuje. W lidze od początku sezonu „The Gunners” zdarzały się wpadki i ekipa Arne Slota sukcesywnie zaczęła powiększać swoją przewagę.

Mimo wielkiego zaufania kibiców do Mikela Artety, pojawiało się coraz więcej głosów podważających sens dalszej pracy Hiszpana na stanowisku szkoleniowca angielskiej ekipy. Choć drużyna wróciła do europejskiej czołówki, to do gabloty w ostatnich latach dołożyli jedynie Puchar Anglii i dwukrotnie Tarczę Wspólnoty. Arsenal na mistrzostwo czeka już ponad 20 lat, a w Lidze Mistrzów… Cóż, dalej na wyjazdach muszą wysłuchiwać przyśpiewki „Champions of Europe, you’ll never sing that”.

Po fali kontuzji i wpadek w lidze, gdzie brakowało Bukayo Saki, urazu doznała prawie cała linia ataku, a w rolę głównego snajpera musiał wejść Mikel Merino, „The Gunners” wciąż są w grze o upragniony puchar. Liga dawno odjechała, ale w Europie pokonał ich tylko Inter. Warto dodać, że Włosi przez całe 90 minut oddali tylko jeden celny strzał – z rzutu karnego. Po drodze do półfinału zdemolowali PSV czy Sporting, wyrzucili za burtę Real, a także pokonali PSG, kiedy to mierzyli się z nimi w październiku. Czemu więc nie mieliby zatriumfować i teraz?

PSG – teraz albo nigdy

Jeśli mowa o wpadkach w Lidze Mistrzów, to jako pierwsze do głowy przychodzi oczywiście PSG. Paryżanie z Ibrahimoviciem, Cavanim, Neymarem, Messim czy Mbappe w składzie na przestrzeni lat regularnie z hukiem odpadali z rozgrywek. Tym razem miało być tak samo, bo awans do 1/16 zapewnili sobie dopiero w ostatniej kolejce fazy ligowej. Jednak nastąpił pewien przełom. Luis Enrique kryzys zażegnał i francuska ekipa „z buta” weszła w fazę pucharową.

10 bramek strzelonych Brest, wyeliminowany Liverpool, małe problemy z Aston Villą, a teraz okazja na drugi w historii finał. 20-punktowa przewaga w lidze nie jest czymś, czym w Paryżu się specjalnie ekscytują. Podobnie jak ostatnia porażka z Niceą nie studzi optymizmu co do wtorkowego spotkania. „Kvaradona” jako idealne uzupełnienie składu na skrzydle, Vitinha brylujący w środku pola, a na bokach obrony Hakimi z Mendesem – trudno szukać słabych punktów.

Na specjalną uwagę zasługuje Ousmane Dembele. 32 bramki i 12 asyst to dorobek Francuza w tym sezonie. Śmiało można stwierdzić, że jest to jeden z głównych kandydatów do zdobycia Złotej Piłki. Luis Enrique przesunął piłkarza ze skrzydła bliżej środka, gdzie odgrywa rolę „fałszywej 9”. Genialnie się na tej pozycji odnajduje były piłkarz FC Barcelony. W końcu osiągnął on swój potencjał przewidywany kilka lat temu. Dembele jest najgroźniejszym zawodnikiem Paryżan. Żaden z zawodników tej edycji Ligi Mistrzów nie uderza częściej od Francuza. Były piłkarz oddaje średnio prawie pięć strzałów na mecz! Jest to nieustanne zagrożenie przez całe 90 minut dla rywala.

Arsenal przez Paryżan wciąż niepokonany

Hiszpański szkoleniowiec, rozstrzygnięta sytuacja w lidze, oczekiwanie na pierwszy puchar Ligi Mistrzów i wyróżniająca się gwiazda w ataku – tak możemy opisać obu półfinalistów, którzy co ciekawe, mierzyli się ze sobą już pięciokrotnie w całej historii. Bilans to 2–3–0, a więc Arsenal w starciu z PSG jeszcze ani razu nie poległ.

Po raz pierwszy oba zespoły spotkały się w sezonie 1993/1994, także w półfinale, ale tutaj mowa o Pucharze Zdobywców Pucharów. Na Parc des Princes przyjechali „The Gunners” – jeszcze pod wodzą George’a Grahama. Ian Wright i David Ginola zdobyli po bramce i pierwsze w historii starcie tych dwóch ekip zakończyło się remisem. W rewanżu na Highbury jedyną bramkę zdobył Kevin Campbell, który zapewnił swojej drużynie awans do finału tych rozgrywek. Tam Arsenal pokonał włoską Parmę i włożył do gabloty jedyne jak dotąd, obok Pucharu Miast Targowych, trofeum zdobyte na europejskich boiskach.

22 lata później oba zespoły trafiły na siebie w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2016/2017. Podobnie jak przed laty we Francji padł remis 1:1 po bramkach Edinsona Cavaniego i Alexisa Sancheza. Jednak tym razem w rewanżu po wymianie ciosów na Emirates Stadium widniał wynik 2:2. Arsenal z lepszym dorobkiem punktowym wyprzedził PSG, jednak dla obu zespołów nie była to udana kampania. Już w 1/8 finału jedni w dwumeczu przegrali 10:2 z Bayernem. CI drudzy natomiast na Camp Nou roztrwonili przewagę 4 bramek, przegrywając aż 6:1.

W tym sezonie do Londynu nie poleciał Ousmane Dembele, a Paryż, kontynuując swoją tragiczną formę z jesieni minionego roku, poległ w Anglii 2:0 po bramkach Bukayo Saki i Kaia Havertza, który z powodu urazu nie wystąpi w półfinałowym pojedynku. A jak będzie tym razem? Na wynik całej rywalizacji przyjdzie nam czekać aż tydzień, a jej początek już we wtorek o 21:00.

 

Mateusz Konsewicz

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze