Kim jest Ali Gholizadeh?

Wczoraj, jak grom z jasnego nieba gruchnęła informacja o zaawansowanych rozmowach Lecha Poznań z belgijskim Charleroi FC dotyczących irańskiego skrzydłowego – Aliego Gholizadeha. Jak informuje Tomasz Włodarczyk, negocjacje są już prawie zakończone, a przedstawiciele obu klubów uścisnęli już sobie ręce. 

 

Sezon naznaczony kontuzjami w Belgii i Turcji 

 
Największym minusem ściągnięcia Golizadeha do Poznania mogą być na pewno kontuzje, które trapiły go praktycznie przez cały zeszły sezon. W barwach Charleroi w rozegrał tylko 20 spotkań, w których zanotował jedną bramkę i tyle samo asyst. Oprócz tego zimą został wypożyczony do tureckiego pierwszoligowca – Kasimpasy. Tam jednak nie oczarował Turków swoimi występami, których zebrał ledwie cztery. To nie wszystko jeśli mówimy o kontuzjach w przypadku Golizadeha – trzeba wspomnieć również o tym, że Irańczyk jest na ten moment kontuzjowany i gotowy do gry będzie dopiero na przełomie sierpnia i września. Może to mieć znaczenie w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy, ale także w pierwszych kolejkach Ekstraklasy, które w zeszłym sezonie Lech zupełnie przespał i właśnie wtedy wypadł z rzeczywistej walki o mistrzostwo. 
 
 

Występy w reprezentacji Iranu – udany mundial w Katarze

 
Jeśli mówimy o Gholizadehu, trzeba także wspomnieć o jego występach w reprezentacji, bo te mogą wlać dużo optymizmu w umysły kibiców „Kolejorza”. W kadrze zebrał już trzydzieści występów, w których zdobył sześć bramek. Warto też przypomnieć o występie Gholizadeha na zeszłorocznym mundialu w Katarze. Zagrał we wszystkich trzech meczach (z Walią i USA w pierwszym składzie), i zanotował nawet asystę do Taremiego w meczu z Anglią. I chociaż Persowie ostatecznie zostali rozgromieni przez Anglików 2:6, to asysta w takim spotkaniu zdecydowanie jest warta odnotowania. Natomiast w spotkaniu z Walią był bliski strzelenia gola – nawet wpakował już piłkę do siatki, jednak bramkę anulował VAR. Ten minimalny spalony być może kosztował Irańczyków wyjście z grupy i stanie się rewelacją całych mistrzostw. 
 

Pierwszy Irańczyk w Lechu

 
Przy Bułgarskiej grali już Gambijczycy, Czeczeni, Kolumbijczycy czy Panamczycy, jednak nigdy w historii „Kolejorza” nie mieliśmy właśnie Persa w niebiesko-białej koszulce. I chociaż trudno mówić o większej ekspansji marketingowej Lecha na terenach Iranu z względów politycznych, to jestem pewny, że gdyby transfer Golizadeha wypalił, to szefowie Lecha i przede wszystkim Tomasz Rząsa skupiliby się bardziej na kierunku bliskowschodnim i krajach takich jak właśnie Iran, Izrael czy nawet ZEA. Transfer Golizadeha to duże ryzyko – także pod względem finansowym – „Kolejorz” będzie zmuszony wyłożyć na stół około 1,8 miliona euro. Byłby to rekord transferowy w historii klubu, jednak w erze inflacji na takowe trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. 
 

Opinia eksperta

 
O zdanie na temat Golizadeha spytałem specjalistę od belgijskiej Jupiler League – Norberta Niebudka, współprowadzącego konto „Belgijska piłka” na Twitterze. 
 
Gholizadeh to ponadprzeciętny piłkarz jeśli chodzi o aspekty techniczne. Pod tym względem może być wyróżniającą postacią w naszej Ekstraklasie. Największa broń? Lewa noga. To także inteligentny zawodnik. Potrafi znaleźć rozwiązanie w trudnej sytuacji. Wie, kiedy spowolnić, a kiedy przyspieszyć grę. Na boisku bardzo pomaga mu obserwacja. Jego minus to wahania formy. Oczywiście wielu kibiców Lecha ma obawy, bo Irańczyk przychodzi do ich klubu za spore pieniądze, do tego wciąż przechodzi rehabilitację po kontuzji. Może zabrzmi to kolokwialnie, ale czas pokaże.
 
Autor: Mateusz Dukat