23. kolejka Premier League w pigułce

Miniona kolejka Premier Leauge była 23 kolejką zmagań tego sezonu. Do końca sezonu pozostało jeszcze 15, wszystko może się więc zmienić zarówno w układzie górnej jak i dolnej części tabeli, dlatego każda z drużyn walczy zaciekle w każdej kolejce od pierwszej do ostatniej minuty. Miniona kolejka obfitowała w interesujące mecze.

Zmagania w 23. kolejce Premier League rozpoczęły się od derbów Londynu, w których to West Ham na własnym stadionie podejmował drużynę Chelsea Londyn. Zarówno “The Blues” jak i “Młotom” zdobywanie punktów w tym sezonie idzie nad wyraz trudno, dlatego cel dla jednej jak i drugiej drużyny na ten mecz był jeden: zgarnąć trzy punkty i poprawić swoją sytuację w tabeli. Obie ostatecznie musiały się zadowolić tylko i aż podziałem punktów, z których wydaje się, że z przebiegu całego spotkania bardziej zadowoleni powinni być podopieczni Davida Moyesa. Warto zaznaczyć, że pomimo tego że to Chelsea miała optyczną przewagę, triumfować mógł na koniec zespół West Hamu United. W 84. minucie Kepe strzałem głową pokonał Tomas Soucek. Arbiter słusznie uznał jednak, że w tej sytuacji Czech znajdował się na pozycji spalonej i gola ostatecznie anulowano. Pod sam koniec doszło do dużej kontrowersji, również z udziałem czeskiego pomocnika. Po strzale Conora Gallaghera piłka odbiła się od ręki blokującego strzał Soucka. Sędzia Craig Pawson nie dopatrzył się jednak nieprawidłowości i celowości w zachowaniu Czecha. Tak wyglądał mecz na stadionie olimpijskim w Londynie, otwierający tę kolejkę Premier League.

Ciekawie było też w kolejnych derbach Londynu, które w sobotnie popołudnie rozegrały się na stadionie Arsenalu – Emirates Stadium. Przeciwnikiem “Kanonierów”, którzy chcieli szybko zmazać plamę po porażce w ostatniej kolejce z Evertonem był zespoł Brentfordu, przed meczem z drużyną “Kanonierów” znajdujący się na 8 miejscu w ligowej tabeli. Brentford od czasu zakończenia przerwy w ligowych rozgrywkach spowodowanej mundialem w Katarze prezentuje się bardzo dobrze. Pokonanie “Pszczół” nie jest w tym sezonie prostym zadaniem, a lider tabeli przekonał się o tym właśnie w tym meczu. Choć posiadanie piłki, jak to zwykle w meczach Arsenalu, było zdecydowanie na korzyść „Kanonierów”, nie wynikało z niego absolutnie w tym meczu nic. Bramkę podopiecznym Mikela Artety udało się zdobyć dopiero w 66. minucie meczu. Wówczas bramkę do siatki skierował wprowadzony dosłownie chwilę wcześniej na boisko Belg Leandro Trossard. Gdy wydawało się, że Arsenal dowiezie zwycięstwo do końca, w 74. minucie dał o sobie znać najlepszy strzelec zespołu Brentford Ivan Toney, po raz kolejny w tym sezonie wpisując się na listę strzelców. Do końca meczu nic interesującego się już na boisku nie wydarzyło. Arsenalowi tym samym w drugim meczu z rzędu nie udało się zdobyć kompletu punktów, a Brentford zachował status drużyny niepokonanej od początku bieżącego roku.

Zaskakujący przebieg wydarzeń miał miejsce również w meczu na King Power Stadium pomiędzy Leicester CIty a Tottenhamem Hotspur. Przed meczem za faworyta uważano zespół prowadzony przez Antonio Conte. I rzeczywiście na prowadzenie po golu Ricardo Bentancura wyszedł zespół Tottenhamu i gdy wydawało się, że to właśnie “Spurs” przywiozą do Londynu kolejne trzy punkty, sytuacja na boisku diametralnie się zmieniła. Fantastyczny mecz rozgrywał Nigeryjczyk Kenechi Iheanacho – zdobywca bramki na 3:1 dla “Lisów”. Również największa aktualnie gwiazda Leicester James Maddison strzelając bramkę w kolejnym z rzędu meczu pokazał, że wraca do bardzo dobrej dyspozycji. Leicester ostatecznie pokonało Tottenham 4:1, a oprócz wyżej wymienionych zawodników do bramki Tottenhamu trafili jeszcze Nampalys Mendy i Harvey Barnes. Tottenham pomimo porażki plasuję się w dalszym ciągu w czołówce ligowej stawki , na piątym miejscu, natomiast Leicester po zwycięstwie w tej kolejce zajmuje aktualnie 13. miejsce.

Pisząc o niespodziankach minionej kolejki angielskiej Premier League nie sposób nie wspomnieć o sobotnim meczu na Vitality Stadium pomiędzy Bournemouth a Newcastle United. “Sroki” przyjechały na teren rywala po 3 punkty i po to by swoje miejsce w czołówce ligi utrzymać, a wręcz ugruntować. Bournemouth natomiast przed meczem z drużyną Newcastle znajdowało się na przedostatnim – 19. miejscu w tabeli, więc ich ewentualne zwycięstwo lub remis przed meczem należało rozpatrywać w kontekście sensacji. Wydawało się jednak, że „The Cherries” podeszły do meczu naładowane pozytywną energią, z wiarą w osiągnięcie korzystnego rezultatu. Aktywny od początku meczu napastnik gospodarzy Dominic Solanke już w pierwszej połowie mógł trafić do bramki strzeżonej przez golkipera Newcastle Nicka Pope’a. Choć Solanke ostatecznie bramki ani w pierwszej ani w drugiej połowie nie strzelił, to uczynił to w 30 minucie jego kolega z drużyny Marcos Senesi. Z prowadzenia zawodnicy Bournemouth cieszyli się jednak tylko 15 minut , bowiem w doliczonym czasie pierwszej połowy do remisu doprowadził Miguel Almirón. W drugiej połowie meczu szansę na strzelenie decydującego gola mieli zarówno zawodnicy gospodarzy jak i gości, ale ostatecznie wynik do końca meczu nie uległ zmianie. Newcastle pomimo remisu w dalszym ciągu plasuję się w czołówce ligowej tabeli – aktualnie na 4 miejscu. Bournemouth natomiast cały czas znajduję się w strefie spadkowej, na 19. pozycji.

W sobotniej serii gier miały miejsce jeszcze dwa mecze: Fulham zmierzył się z Nottingham Forest, a Wolves podejmowało Southampton. W obu tych meczach niespodzianki nie było. Fulham po golach Williama i Solomona zwyciężył w meczu z Nottingham, a Wolves w nieco bardziej dramatycznych okolicznościach wygrało 2:1 z drużyną “Świętych”. Na wspomnienie po meczu Fulham z Nottingham zasługuje zdecydowanie bramka pomocnika Fullham Williana. Były gracz m.in. Chelsea Londyn w sposób perfekcyjny ograł jednego z obrońców Nottingham, a następnie w równie perfekcyjny sposób mierzonym strzałem w okienko trafił do bramki Nottingham.

W drugim meczu z perspektywy zwłaszcza polskich kibiców istotnym elementem meczu była samobójcza bramka Jana Bednarka. Polak ostatnio zdecydowanie nie przeżywa pod względem czysto piłkarskim najlepszego okresu w karierze , podobnie zresztą jak cała drużyna Świętych. Mecz Southampton z Wolves był natomiast ostatnim jak się później okazało meczem Natana Jonesa w roli trenera “Świętych”. Drużyna Bednarka na ten moment zamyka tabelę Premier League mając na swoim koncie tylko 15 oczek, a Wolves po ostatnim zwycięstwie plasuję się na 15 miejscu w tabeli.

Niedziela w Premier League stała pod znakiem meczów drużyn z Manchesteru. Na Elland Road zmierzyły się zespoły Leeds United i Manchesteru United. Faworytem przed tym meczem był zespół Czerwonych DIabłów i z roli faworyta wywiązał się tak jak należy. Drużyna prowadzona przez Erika Ten Haaga wygrałą z Leeds 2:0 po bramkach niezawodnego Marcusa Rashforda i Alejandro Garnacho.

W drugim i zarazem ostatnim niedzielnym meczu było starcie Manchesteru City z Aston Villą. Manchester City, który ostatnio znalazł się na “świeczniku” po tym jak nagłośnione zostały rzekome oszustwa finansowe,których dopuścił się klub przystąpił więc do meczu z “The Villans” w mieszanych nastrojach. Boisko to był jednak teren, na którym w tym meczu panowali przede wszystkim podopieczni Pepa Guardioli, którzy pokonali drużynę Aston Villi 3:1. Bramki dla Manchesteru City zdobywali Rodri, Riyad Mahrez i Ilkay Gundogan , natomiast jedyną bramkę dla Aston Villi zdobył Ollie Watkins. Manchester City zajmuje aktualnie 2. miejsce w tabeli, natomiast Aston Villa plasuję się na 11. pozycji.

Meczem zamykającym 23. kolejkę Premier League był mecz na Anfield pomiędzy Liverpoolem a Evertonem. Zarówno Liverpool jak i Everton w tym meczu nastawieni byli tylko i wyłącznie na sięgnięcie po komplet punktów. Everton przystępował do tego meczu podbudowany po zwycięstwie z liderującym w tabeli Arsenalem, Liverpool chcący przełamania po serii fatalnych meczów. Od początku meczu Liverpool był drużyną , która chciała jak najszybciej przejąć kontrolę nad wydarzeniami na murawie. Dominacja Liverpoolu, która z minuty na minutę rosła została udokumentowana w 36. minucie. Szybką kontrę Liverpoolu strzałem na pustą bramkę po asyście Darwina Nuneza wykończył Mohamed Salah. W drugiej połowie, która również stała pod znakiem dominacji podopiecznych Juergena Kloppa Liverpool podwyższył prowadzenie.W 49. minucie po podaniu Trenta Alexandra Arnolda do siatki Evertonu trafił nowy nabytek “The Reds” Cody Gakpo. Pozostała część meczu rozgrywana była w dalszym ciągu na warunkach Liverpoolu, który pewnie dowiózł dwubramkowe prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego.

 

Jakub Jończyk

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze