Borussia Dortmund 4-0 Bayern Monachium
Hitem 10 kolejki Bundesligi bezprecedensowo było spotkanie Borussii Dortmund z Bayernem Monachium. Choć waga tego spotkania nie była taka sama jak chociażby 2 lata temu, kiedy to jeszcze w zespole prowadzonym przez Edina Terzicia grały takie gwiazdy jak Jude Belingham czy Erling Halland, które obecnie stanowią postrach w całej Europie. Przed spotkaniem kibice gospodarzy nie oczekiwali dobrego stylu, którego zresztą nie zaznali od początku sezonu, natomiast liczyli na koncentrację swoich zawodników od pierwszych minut oraz walkę do samego końca. Stało się jednak zupełnie inaczej. Bawarczycy pierwszą bramkę w Klasikerze zdobyli już w 4 minucie za sprawą trafienia Dayota Upamecano, który podczas wykonywania rzutu rożnego świetnie wymknął się jednemu z piłkarzy BVB i precyzyjnie uderzył z główki w światło bramki. Na kolejną bramkę w spotkaniu na Signal Iduna Park nie było trzeba długo czekać. Po świetnym prostopadłym podaniu od Leona Goretzki w kierunku Leroya Sane Niemiec ośmieszył Matsa Hummelsa niczym Gareth Bale Marca Bartre w popularnej akcji Walijczyka, a następnie zagrał piłkę wprost pod nogi Harry’ego Kane, który, aby zdobyć bramkę, musiał tylko wystawić nogę. Gospodarze w pierwszej połowie nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Bayernu, a także pozwolili na szybko odniesione prowadzenie przez rywala. W przerwie w zespole z Dortmundu chrwacki trener dokonał jednej zmiany, mianowicie schodzącego z boiska Nikolasa Sule zastąpił jego rodak Marius Wolf. Przemowa trenera Borussi w przerwie meczu na niewiele się zdała bowiem już 30 sekund po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę, Bayern wykreował sobie sytuacje, z której strzał kolokwialnie mówiąc, przyjął na klatę Gregor Kobel. W 72 i 93 minucie padły kolejne dwie bramki, dla których Bayernu strzelcem był niektoinny jak Harry Kane, który dzięki zdobytym hat-tricku awansował z drugiego na pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców Bundesligi.
TSG Hoffenheim 2-3 Bayer Leverkusen
Spotkanie TSG Hoffenheim z Bayerem Leverkusen było tym z rodzaju, Heffenheim może Bayer musi. Oczywiście przed gospodarzami staneło bardzo trudne zadanie, bo stawali naprzeciw przeciwnika, który w tym sezonie nie przegrał jeszcze żadnego spotkania. Dlatego też ważnym dla ekipy trenera Pellegrino Matarazza było niestracenie prowadzenia jako pierwszym. Stety lub nie to Aptekarze wyszli na prowadzenie jako pierwsi za sprawą trafienia Floriana Wirtza w 9 minucie na 1-0. Następne zespół Aptekarzy trafił do bramki dopiero w 46 minucie, a strzelcem okazał się Alejandro Grimaldo. Po przerwie trener Bayeru dokonał jednej zmiany w podstawowym składzie, mianowicie z boiska zszedł Odilon Kossounou, a wszedł na nie Chorwat Josip Stanisic. Po przerwie ożywieni przemową w szatni Gospodarze ruszyli jak lwy do ataku. Szybko udało im się odrobić dwubramkową przewagę przeciwników. Najpierw do bramki Gości w 56 minucie trafił Anton Stach, a 2 minuty później kolejną bramkę zdobył były zawodnik Czerwonych Diabłów Wout Weghorst. Na szczęście dla kibiców gości piłkarze Xabiego Alonso otrząsneli się z zimnego prysznica, który zaserwowali im Niebiesko-biali w miarę szybko i już w 70 minucie zapakowali bramkę, która pozwoliła dowieść zwycięstwo Bayeru do końca. Po tym spotkaniu Bayer Leverkusen wciąż pozostaje niepokonany, a TSG Hoffenheim ciągle musi szukać punktów tylko ze słabszymi od siebie rywalami.
FSV Main 2-0 RB Lipsk
Mecz, który z początku miał służyć piłkarzą z Lipska do powiększenia bilansu bramkowego, jak stało się to chociażby w konfrontacji z SV Darmstadt i pomóc w podszlifowaniu gry fizycznej i zachaczającej o lekką chaotyczność okazał się prawdziwą męczarnią. Piłkarze trenera Marco Rose od początku chcieli przejąć przewagę oraz strzelić bramkę, która dałoby im spokój w pierwszych minutach gry. Parę razy było blisko jednak albo zawodziła finalizacja, albo bramkarz Mainz Robin Zentner stawał na czubku swoich umiejętności. Pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 0-0, choć spotkanie z dużą przewagą było nakierowane na zwycięstwo Byków. Tak się jednak nie stało po przerwie podopieczni Marco Rose, mieli kolejną sytuację, jednak nie sprostali wyzwaniu sfinalizowania jej w dający radość dla nich sposób. A jak to często dzieje się w futbolu niewykorzystane sytuacje się mszczą. Tak właśnie stało się na Mewa Arena w Mainz. Najpierw Karim Onisiwo w ośmieszający dla przeciwnika sposób go minął, a następnie świtnym dośrodkowaniem na głowę Jae-Sung Lee stał się asystentem do bramki strzelonej przez Koreańczyka. Druga i ostatnia bramka w tym spotkaniu padła znów na korzyść Zero Piątek tym razem znów przy golu asystował Karim Onisiwo, który popisał się drugą idealną wrzutką, którą wykończył Luksemburczyk Leandro Barreiro.
Pozostałe wyniki 10 kolejki Bundesligi
FC Heidenheim 2-0 VfB Stuttgart
VfL Wolfsburg 2-2 Werder Brema
FC Koeln 1-1 FC Augsburg
FC Union Berlin 0-3 Eintracht Frankfurt
SC Freiburg 3-3 Borussia Moenchengladbach
SV Darmstadt 1-2 VfL Bochum
Szymon Ignacek