Absurdy. Słowo wkomponowane w krajobraz polskiej piłki nożnej jak mało które, można wręcz powiedzieć, że jest niejako jego podstawą – niezmienną, pomimo upływu lat. Gdy znaczna ich część trafia ostatecznie na usta większości fanów futbolu w Polsce, część z nich pozostaje niemal niezauważona.
Przykład? Proszę bardzo. Drużyny rezerw to temat rzeka, o ile oczywiście ktokolwiek pofatyguje się zerknąć chociaż w jego kierunku. Funkcjonowanie drugich zespołów w rozgrywkach ligowych od lat opiera się na zasadach niemalże paranoicznych. Na start warto zgłębić cel powstawania rezerw oraz ich gry na poszczególnych szczeblach rozgrywek – w tym miejscu można wyróżnić takowe dwa: ogrywanie młodzieży z zespołami seniorskimi i optymalne wprowadzanie zawodników na pełne obciążenia treningowe (chociażby po długiej przerwie od gry). Są to cele jak najbardziej sensowne, problem w tym, iż szczególnie drugi z nich nierzadko staje w sprzeczności do samego celu rozgrywek w formie ligi, uznawanej powszechnie za najbardziej sprawiedliwy sposób wyłonienia najlepszych drużyn. Realny problem wynika ze zbyt powierzchownego rozgraniczenia pierwszego oraz drugiego zespołu – zsyłki z pierwszej drużyny, często składające się z graczy znacznie przewyższających poziomem konkretny szczebel rozgrywek, psują sens sportowej rywalizacji. Ponadto nie działają również korzystnie na realizację pierwszego z wymienionych celów – ogrywania młodzieży na poziomie seniorskim.
Finalnie dochodzi do sytuacji niemalże absurdalnych, w których to ligowcy toczą nieustanną walkę o korzystny termin meczu z drużyną rezerw. Sens rywalizacji jest wówczas nieustannie wypaczany, wszak potencjał rywala podlega nieustannym korektom, zależnym od “zsyłek” z pierwszego zespołu. Przykładem narastającej patologii może być choćby “pechowy” przypadek grającej na poziomie eWinner 2. Ligi Garbarni Kraków. “Brązowi” zmierzyli się wiosną z Lechem II Poznań – rezerwy miały wówczas do dyspozycji m.in. Dominika Holca, Joao Amarala, Barry’ego Douglasa, Lubomira Satkę, Artura Sobiecha czy Georgiy’a Tsitaishviliego. Wynik końcowy? 3:0 na korzyść rezerw “Kolejorza”. Zaledwie trzy dni później Lech II zmierzył się z Górnikiem Polkowice – rywalem Garbarni w kontekście walki o utrzymanie. Skład drużyny z Poznania? Nie do… poznania. Przykłady rodem z boisk drugoligowych są jedynie czubkiem góry lodowej, zjawisko jedynie nasila się wraz z zejściem na coraz to niższy szczebel rozgrywek. Finalnie ciężko winić kluby za korzystanie z dostępnych przepisów, nigdy nie stojących jednak nawet w pobliżu określenia “odpowiednio restrykcyjne”. W zespole rezerw bez ograniczeń występować mogą zawodnicy przed ukończeniem 23 roku życia (zakładając oczywiście, iż w ciągu minionych 48 godzin nie przebywali na placu gry powyżej 45 minut). Starsi piłkarze są dopuszczeni do gry w rezerwach, o ile na przestrzeni rundy nie rozegrali z kolei więcej niż 450 minut w pierwszym zespole. W praktyce jest to sito przesiewające zdecydowanie zbyt małą część kadry. Kiedy i czy w ogóle powyższy system ulegnie zmianom? Oby jak najprędzej, wszak czysta, sportowa rywalizacja powinna być podstawowym celem przyświecającym rozgrywkom ligowym.
Autor: Mateusz Kurpiewski