Wczorajsza rywalizacja między Krzysztofem Ratajskim a Peterem Wrightem rozgrzała widzów do czerwoności. Polak zagrał jak równy z równym.
Można powiedzieć, że wszystko przed rozpoczęciem tego meczu było przeciwko naszemu rodakowi. Krzysztof Ratajski był skazywany na pożarcie przez bukmacherów, napawać optymizmem nie mogła również statystyka meczów bezpośrednich pomiędzy tymi zawodnikami, która wyglądała następująco : 11 zwycięstw Wrighta i tylko 1 Ratajskiego.
Warto również dodać, że forma Krzyśka nie zachwycała w tym roku. W turniejach podłogowych często zdarzało mu się przegrywać z zawodnikami, którzy są zdecydowanie niżej w rankingu PDC. Jednakże w 1. rundzie World Matchplay polski darter rozegrał dobry mecz ze Stephenem Buntingiem, który dał mu drugą rundę tegoż turnieju.
Jeżeli ktoś liczył na spacerek Szkota, to zdecydowanie się pomylił. Jak poszło polskiemu ćwierćfinaliście ubiegłorocznych mistrzostw świata? Zapraszam do podsumowania meczu !
Polak dobrze rozpoczął spotkanie i już w 1. legu miał szansę na przełamanie szkockiego mistrza, lecz nie zdołał rzucić podwójnej i ostatecznie Wright obronił swojego lega. Ratajski kontynuował swoją dobrą grę, jednak już w 4. legu został przełamany przez Szkota. W 8. legu Polak zaliczył świetne zejście ze 125 i doprowadził do wyniku 5:3 dla Wrighta. Kolejne dwa legi były po prostu bardzo dobre w wykonaniu dwukrotnego mistrza Świata, przez co sytuacja dla Ratajskiego zaczęła robić się niebezpieczna, gdyż Wright prowadził już różnicą czterech legów. Mimo słabego roku, Polak zdecydowanie nie zapomniał, jak się gra i zagrał kapitalnie, dwukrotnie przełamując Szkota i doprowadzając do remisu. Tak, Krzysztof Ratajski zagrał kapitalny mecz, jednak zabrakło tego jednego kroku, który mógł dać zwycięstwo, mowa tutaj o podwójnej 18 przy stanie 9:9. Polak miał aż trzy lotki na przełamanie Wrighta i gdyby to zrobił, wystarczyłoby, że obroni swój licznik i mógłby cieszyć się ze zwycięstwa. Stało się jednak inaczej. Obaj darterzy obronili swoje liczniki, więc przy stanie 10:10 rozpoczęła się gra na przewagi. Polak dzielnie się bronił, jednak skapitulował w 24. legu, kiedy to Peter Wright go przełamał.
Podsumowując, Krzysiek z całą pewnością może opuszczać ten turniej z podniesioną głową. Po ostatnich ciężkich miesiącach, w końcu pojawił się mecz, na którym można coś budować. Oby tak było. Panie Krzysztofie, dziękujemy za emocje !
Jakub Rębisz