Emocjonująco, ale bezwypadkowo w kwalifikacjach do GP Miami [PODSUMOWANIE]

Dwa samochody Ferrari wystartują z pierwszego rzędu do niedzielnego wyścigu w Miami. Fani spodziewali się mocno szarpanych kwalifikacji, sesja przebiegła jednak spokojnie i nie zobaczyliśmy ani jednej żółtej flagi.

Jeszcze przed sesją kwalifikacyjną dotarła do nas wiadomość, że nie pojedzie w nich Esteban Ocon. Był to wynik usterek, jakie odniósł jego bolid po solidnym uderzeniu w bandę w FP3. Z padoku dochodziły także słuchy, że do ostatnich chwil przed wyjazdem na tor miały trwać prace przy obu Mercedesach i samochodzie Carlosa Sainza.

Pierwsze przejazdy w Q1 pokazały, że jak zwykle silny jest Red Bull i Ferrari, a dodatkowo wysoko był także Mclaren. Od początku z dużymi problemami zmagał się Lewis Hamilton, który na moment zagrożony był brakiem awansu do kolejnej rundy. Udało mu się ostatecznie uciec spod „kreski” i zameldował się bezpiecznie w Q2. Pojawił się też ogromny tłok na torze. Przeszkodził on między innymi Guanyu Zhou w poprawieniu swojego wyniku. Skutkowało to brakiem awansu dla Chińczyka, tak samo jak dla dwóch Williamsów oraz, co ciekawe, Kevina Magnussena. Za dość krótki, ale intensywny występ tego wieczoru, pochwalić można było Alexa Albona, który wycisnął ostatnie soki ze swojego samochodu. Od Q1 zapowiadało się też na świetne kwalifikacje Yukiego Tsunody. Japończyk kilkukrotnie był szybszy od swojego bardziej doświadczonego kolegi z zespołu – Pierre’a Gasly’ego.

Kolejną część czasówki znowu mocno otworzyły Ferrari i Red Bull. Tego samego nie może powiedzieć George’u Russellu. Miał widoczne problemy z opanowaniem swojego bolidu, a do tego niezwykle uciążliwy był dla niego porpoising. Hamilton i jego młodszy kolega z zespołu ponownie jeżdżą z różnymi zestawami ustawień, ale wygląda na to, że tym razem to Russell dostał ten bardziej wymagający i przeszkodziło mu to w uzyskaniu maksimum ze swojego samochodu. Do najlepszych sesji tej z Miami nie zaliczy też Daniel Ricciardo, który wypada z Q3 ze sporą stratą do Lando Norrisa – prawie 0,6 sekundy. Oprócz Ricciardo w Q2 pożegnaliśmy się też z Fernando Alonso, Mickiem Schumacherem, Sebastianem Vettelem oraz George’em Russellem. Oznacza to, że w finalnej rozgrywce nie zobaczyliśmy ani jednego Alpine oraz, ani jednego Haasa.

W Q3 spodziewaliśmy się emocjonującego pojedynku duetów Verstappen-Perez i Leclerc-Sainz. Taki też dostaliśmy. Pierwsza tura okrążeń ustawiła nam tę czwórkę w kolejności Verstappen – Leclerc – Sainz – Perez. Trójka z nich zmieściła się w 0,080 sekundy. Perez odstawał już nieco bardziej. Drugi przejazd Sainz zaczął wyśmienicie i wydawało się, że potencjalnie może być bardzo blisko odbicia pole position z rąk Holendra. Charles Leclerc tak łatwo się jednak nie poddaje i to właśnie on okazał się o 0,2 sekundy lepszy od Hiszpana. Pomimo tego, Sainz musi czuć ogromną ulgę. Podniósł się po ostatnich pechowych rundach i wrócił do rywalizacji w czołówce. Nie wiadomo, co mógłby na ostatnim okrążeniu zrobić Max Verstappen. Holender zepsuł bowiem wejście do zakrętu numer 7, co przekreśliło jego szanse na poprawę dotychczasowego rezultatu. Skończył za dwoma Ferrari na miejscu trzecim.

Na gromkie brawa oprócz głównych bohaterów tego sezonu zasługują też Yuki Tsunoda, Lance Stroll, Valtteri Bottas oraz Alex Albon. Japończyk przejechał bardzo czyste kwalifikacje i wielokrotnie przebijał swojego kolegę z zespołu jeśli chodzi o rezultat. Lance Stroll był dziś wyraźnie lepszy od Sebastiana Vettela, pierwszy raz od startu tego sezonu. Bottasa zaczęliśmy skreślać po tym, jak zaliczył kraksę w jednym z piątkowych treningów. Fin udowodnił jednak, że czuje się w tym bolidzie świetnie i zakończył kwalifikacje na piątym miejscu. Alex Albon pokazywał dzisiaj, że da się z najgorszej maszyny sezonu wyciągać bardzo dobre czasy i naprawdę niewiele brakowało do jego awansu do Q2.

Ferrari ustawiło się w świetnej pozycji do startu w wyścigu. Zablokowali pierwszy rząd, pierwszy raz od 2019 roku, i na pewno będą próbowali za wszelką cenę obronić go przed Red Bullami. Wielu kierowców powtarzało dziś, że w niedzielę może być trudno o regularne manewry wyprzedzania. Wszystko przez nadal bardzo świeżą nawierzchnię, która dobrze nagumowana w zasadzie jest tylko na jednej linii przejazdu. Wyjazd poza nią prawie natychmiast gwarantuje drastyczny spadek przyczepności.

Kwalifikacyjne emocje już za nami, teraz pozostaje nam czekać na to, co może wydarzyć się podczas głównego wyścigu. Jakie oblicze pokaże nam pierwsze w historii GP Miami?

Marta Szajkowska