W turyńskiej Pala Alpitour trwają ATP Finals. W czwartek doszło do ostatnich konfrontacji w grupie czerwonej. W pierwszym meczu Alexander Zverev pokonał Huberta Hurkacza 6:2, 6:4, natomiast drugie skończyło się zwycięstwem Daniła Miedwiediewa nad Jannikiem Sinnerem wynikiem 6:0,6:7,7:6.
O meczu Hurkacz-Zverv nie ma co się zbytnio rozpisywać. Było to najkrótsze spotkanie na ATP Finals od 2017 roku. Gdyby ktoś postanowił na początku meczu, że zaparzy sobie herbatę, istnieje spora szansa, iż przegapił pierwszego seta. Minął on iście ekspresowo- w 20 minut było już po sprawie. Niemiec nie kazał nam długo czekać, już w pierwszym gemie przełamał naszego rodaka. Później dołożył jeszcze jednego breaka i pierwsza partia skończyła się wynikiem 6:2. Spotkanie przebiegało bez historii, było boleśnie jednostronne. Drugi set zaoferował nam nieco więcej. Co najważniejsze, nie rozstrzygnął się on już w pierwszym gemie, tak jak poprzedni. Hubertowi udawało się utrzymywać swój serwis, a nawet nieco „kąsać” przeciwnika przy jego podaniu. W trudnych momentach Zverev jednak włączał wyższy tryb i wychodził z wszelkich opresji. Przy stanie 4:4 przełamał Hurkacza, później dołożył gema przy swoim serwisie i zakończył to jednostronne spotkanie. Nawet najwięksi optymiści nie potrafią obronić Polaka. Rozegrał bardzo słabe spotkanie pozbawione jakiegokolwiek tenisowego DNA. Nie ma się jednak co pastwić nad dzisiejszą postawą Wrocławianina. Cieszmy się z tego, że w tegorocznych ATP Finals mieliśmy naszego reprezentanta, który ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Oby za rok Hubert również miał okazje wystąpić przed turyńską publicznością.
Zwycięstwo Zvereva rozstrzygnęło nam kwestię tego, kto z grupy czerwonej awansuje do półfinałów. Niemiec dołączył do Miedwiediewa, który udział w tej fazie zapewnił sobie w poprzedniej kolejce fazy grupowej. Tak więc mecz Rosjanina z Jannikiem Sinnerem był o nic ze sportowego punktu widzenia. Panowie grali bez żadnej presji wyniku. Bez względu na rezultat, pozycja obu z nich pozostawała bez zmian- Danił miał zapewniony awans z pierwszego miejsca, natomiast Jannik żegnał się z turniejem. Liczyliśmy więc na to, że dostaniemy bardzo dobry mecz w ich wykonaniu. Tenisiści wprowadzili jednak wszystkich fanów w zdziwienie, bowiem pierwszy set wynikowo był bardziej jednostronny, niż w meczu Hurkacz-Zverev. Miedwiediew wygrał go aż 6:0. Grając bez żadnej presji wręcz fruwał po korcie, bez problemu wygrywając kolejne wymiany. W drugim secie reprezentant gospodarzy na szczęście się przebudził i mecz zaczął nabierać rumieńców. Włochowi udało się przełamać przeciwnika w czwartym gemie. Poza tym był on niesiony przez turyńską publiczność, która mocno go wspierała. Radość widzów zgromadzonych w Pala Alpitour z przewagi Sinnera nie trwała jednak długo, ponieważ już w kolejnym gemie stracił swój serwis. Nie zmienia to jednak faktu, że wreszcie oglądaliśmy taki mecz, jaki chcieliśmy- pełen dramaturgii i zwrotów akcji. Świetne widowisko okraszone wspaniałymi wymianami doprowadziło nas do tie-breaka. W nim lepszy okazał się Sinner. Set, który zapowiadał się przysłowiowym gwoździem do trumny, okazał się być arcyciekawym widowiskiem. Panowie stworzyli wielkie show, któremu wtórowała fantastyczna atmosfera na trybunach. Na szczęście nikt nawet nie myślał o końcu tego spotkania- trzecia partia zapowiadała się arcyciekawie. W niej jako pierwszy potknął się Miedwiediew. Sinner przełamał go na 3:2 i wysforował się na prowadzenie w decydującym secie. Rosjanin zdołał jednak odrobić stratę i doprowadził do wyniku 4:4. Następnie obaj zawodnicy pilnowali swoich serwisów i o końcowym wyniku tego spotkania rozstrzygnął tie-break. Po dramatycznej walce wygrał go Rosjanin, mimo, że Sinner miał dwie piłki meczowe. Miedwiediew tym samym potwierdził swoją wspaniałą dyspozycję w Turynie. Jest murowanym faworytem do zagrania w finale tego turnieju.
W piątek swoje ostatnie mecze rozegra grupa zielona. Najpierw Andriej Rublow zagra z Casperem Ruudem, a wieczorem dojdzie do konfrontacji Novaka Djokovicia z Cameronem Norrie.
Jarosław Truchan