Znamy już finalistów obecnej edycji Ligi Mistrzów. Najdziwniejszej od lat, bo nie była rozgrywana w klasycznym stylu, ale na pewno najciekawszej od lat. Bayern i Paris Saint-Germian powalczą o miano najlepszej drużyny klubowej w Europie.
Dlaczego zatytułowałem ten tekst „Półfinały na trójkę”? Z prostej przyczyny, ponieważ w obu meczach padły trzy gole. Zarówno Bayern, jak i PSG dość łatwo poradziły sobie ze swoimi przeciwnikami. Z naciskiem na dość łatwo, ponieważ szczególnie Lyon w pierwszej połowie sprawił Lewandowskiemu i spółce kłopoty.
Wydawało się, że bardziej wyrównany będzie ten pierwszy mecz. Lipsk vs PSG, czyli starcie ucznia z mistrzem miało być zdecydowanie ciekawszym meczem z racji choćby tego, kto jest trenerem w obu zespołach. Okazało się jednak, że mistrz pokazał uczniowi, że jeszcze wiele wiedzy musi chłonąć, by go pokonać.
Tuchel doskonale przewidział co chce grać Nagelsmann. Pomogli mu w tym przede wszystkim wracający do składu Mbappe i Di Maria, którzy siali postrach w szeregach obrony Lipska. Na tyle duży był to strach, że „Byki” dosłownie kładły się przed piłkarzami z Francji, czego dowodem był gol na 3:0.
Bayern z kolei zagrał nieco zachowawczo szczególnie mając bezpieczne prowadzenie 2:0. W pierwszych 20 minutach, zaskoczony śmiałością ataków zespołu Rudiego Garcii mógł mieć spore obawy, natomiast na ich szczęście Lyon był kompletnie nieskuteczny.
Mocno po tym meczu polaryzowała się opinia o Robercie Lewandowskim i jego grze. Jedni mówili, że grał świetnie, inni, że przeciętnie, a ja uważam, że był to mecz niezły. Ani znakomity, ani słaby. Pracował on na boisku tak, jak zwykle ma to miejsce. Czy to wystarczy na PSG? Czy ta gra Bayernu wystarczy na tej klasy rywala?