W ten weekend w końcu zobaczyliśmy na torze wszystkie Ekstraligowe zespoły i mogliśmy cieszyć się wieloma emocjonującymi wyścigami. Spotkania 2. kolejki dały nam też więcej informacji o formie zawodników i tym, co działo się w zespołach. Kto błyszczał, a kto zawiódł? Oto cztery plusy i minusy żużlowego weekendu.
Plusy:
Maciej Janowski
Genialny występ „Magika” w domowym spotkaniu Betard Sparty z Apatorem Toruń. Polski lider wrocławian od początku meczu prezentował się fenomenalnie i znacznie przyczynił się do sukcesu swojego klubu w meczu otwierającym sezon. Ostatecznie Janowski zapisał przy swoim nazwisku 11 punktów z bonusem, przez drobne problemy w końcowej fazie meczu – jednak wtedy wszyscy byli już pewni zwycięstwa Sparty. Jeden z najlepszych polskich żużlowców po raz kolejny pokazał wybitną formę na domowym torze i zasygnalizował duże ambicje swojej drużyny.
Piotr Protasiewicz
Z każdym rokiem taryfa ulgowa dla popularnego „Pepe” jest coraz większa, jako że legenda żużla młodsza się nie robi. Niektórzy mogą już nawet myśleć o tym, że niedługo Protasiewicz odwiesi kewlar na kołek, jednak zawodnik Falubazu stale pokazuje nam, że doskonale radzi sobie na motocyklu. W meczu z Grudziądzem pociągnął swój zespół do wygranej zdobywając 12 punktów i doskonale radząc sobie z rywalami, którzy nie traktowali „Protasa” w żaden sposób lekko. Piotr nie miał łatwego zadania dwukrotnie startując w parze z Damianem Pawliczakiem, jednak bardzo dobrze poradził we współpracy z młodszym kolegą, między innymi utrudniając Przemysławowi Pawlickiemu pogoń za 22-latkiem. Protasiewicz udowodnił w tym meczu że mimo tego że jest coraz starszy, to na pewno nie wolniejszy.
Dan Bewley
Kolejny zawodnik Sparty w tym zestawieniu – tym razem ten, który być może dał zespołowi Dariusza Śledzia zwycięstwo. Po bardzo słabym debiucie we wrocławskiej ekipie w zeszłym roku wokół Brytyjczyka pojawiło się wiele znaków zapytania, jednak w piątek Daniel pokazał na co go stać. Widać, że solidnie przepracował zimę i współpraca z Gregiem Hancockiem, który dołączył do sztabu szkoleniowego Sparty, bardzo dobrze mu służy. Co prawda mecz zaczął się dla niego dość słabo – od zerówki – jednak Bewley szybko nabrał pewności siebie i końcowo zdobył 8 punktów pokazując, że zdecydowanie może być w tym sezonie jednym z najlepszych zawodników U24.
Bartosz Zmarzlik i Martin Vaculik
Jedyny punkt, gdzie dwóm zawodnikom należy się pochwała jednocześnie. Jednak gdyby pisać oddzielne akapity o Zmarzliku i Vaculiku, powstałyby dwa niemal identyczne paragrafy. Obaj żużlowcy Moje Bermudy Stali zdobyli w swoim meczu komplet i pewnie poprowadzili Gorzowian do zwycięstwa. Niedzielny występ tych panów to po prostu klasa – zupełnie nie do złapania Zmarzlik i bardzo solidny Vaculik, który wygrał trzy biegi a w dwóch zaliczył 2’, pomagając zwyciężyć Szymonowi Woźniakowi i przywożąc 5:1 wraz z mistrzem świata w ostatniej gonitwie. Mając taki duet liderów potrzeba już naprawdę niewiele, aby wygrać mecz – i to udało się Stali bez zająknięcia.
Minusy
Wiktor Lampart
Zawodnik Motoru Lublin prezentował się przeciętnie już w zeszłym sezonie, ale przed 2021 nadal oczekiwaliśmy od niego dobrej jazdy, zakładając że młody żużlowiec po prostu zaliczył słabszy rok. To nadal możliwe, jednak Wiktor zaliczył już duży falstart. Mecz w Gorzowie był z jego strony totalną katastrofą. Lampart zaliczył trzy zerówki w trzech występach i był lepszy chyba tylko od Marka AKriona, który w jedynym starcie upadł w pierwszym wirażu. Młodzieżowiec z Lublina nie miał szans nawet ze swoimi rówieśnikami w drugim biegu, gdzie miał problem z utrzymaniem się blisko Kamila Nowackiego, o seniorach nie wspominając. Lampart wypadł bardzo blado na tle debiutującego w PGE Ekstralidze Mateusza Cierniaka i był jednym z powodów, dla których Motor wyjechał z Gorzowa z niczym.
Rafał Karczmarz
O ile kilka punktów zdobytych tydzień temu na „Smoczyku” mogło pozytywnie nastawić kibiców Stali do występów Karczmarza tym roku, o tyle domowy mecz absolutnie tego nie zrobił. Przyjezdni radzili sobie z zawodnikiem U24 bez najmniejszych problemów, a sam 22-latek zdobył w czterech startach tylko jedno „oczko”. Rafał był w niedziele jedynym słabo spisującym się żużlowcem gospodarzy. Mimo tego, że chwilami wyglądał na dobrze spasowanego z nawierzchnią nie potrafił tego wykorzystać i musi zdecydowanie się poprawić.
Fredrik Lindgren
Szwed był głównym winowajcą porażki Eltrox Włókniarza w domowym starciu z Fogo Unią Leszno. Podczas gdy Leon Madsen jak zwykle jeździł fantastycznie i zdobył 14 punktów, Lindgren wygrał swój pierwszy wyścig po czym do końca spotkania zdobył… dwa punkty. Pod Jasną Górą zdecydowanie zabrakło drugiego lidera. Gdyby „Fredka” pojechał w niedzielę na swoim poziomie, to przy zaskakująco dobrej postawie Jonasa Jeppesena i solidnych juniorach zobaczylibyśmy dużo bardziej zacięty pojedynek zakończony z dużym prawdopodobieństwem triumfem „Lwów”. Tymczasem Unia wygrała 41:49 i zabrała do Leszna dwa punkty, a w Częstochowie został jedynie zawód i pytanie: co poszło źle tym razem?
Bartosz Smektała
Drugim bardzo słabym punktem w Częstochowskim murze był nowy nabytek Włókniarza – Bartosz Smektała. Polak, który przed sezonem zamienił Leszno na ekipę „Lwów” spisał się fatalnie, zdobywając jedynie trzy punkty z bonusem. 23-latek widocznie nie jest nadal dobrze zaznajomiony z nawierzchnią toru przy ulicy Olsztyńskiej, jednak nie zmienia to faktu, że zdecydowanie ułatwił „Bykom” zadanie pod Jasną Górą. W Częstochowie na pewno oczekiwali po nowym nabytku więcej, i nadal można mieć nadzieję, że w kolejnych tygodniach „Smyk” rozkręci się i będzie jeździł tylko lepiej.
Autor: Adam Wojtowicz