Trzynastka wcale nie taka pechowa – podsumowanie 13. kolejki Plusligi 2020/2021

13. kolejka Plusligi rozpoczęła się w piątek 13-go listopada meczem Asseco Resovii Rzeszów z Indykpol-em AZS Olsztyn. Zły znak? Przepowiednia zwiastująca coś złego? Nic z tych rzeczy. Pomimo obaw, że w ostatniej chwili któryś mecz zostanie odwołany z powodu kolejnego ogniska zakażeń koronawirusem trzynastą, szczęśliwą kolejkę Plusligi udało się rozegrać do końca. 

WYGRANA ASSECO RESOVII PO PRZERWIE 

Duma Podkarpacia miała zaledwie trzy dni treningów przed spotkaniem z Indykpolem AZS Olsztyn po powrocie z kwarantanny. Treningi zaprocentowały w piątkowy wieczór, ponieważ Asseco Resovia Rzeszów pokonała Zieloną Armię 3-1.

Dwa pierwsze sety były bardzo wyrównane. W obu ekipach skutecznie funkcjonowały lewe skrzydła – Wojciech Żaliński z Rubenem Schottem nawzajem uzupełniali się na lewym skrzydle Olsztyna. Jednak na prawej stronie nie radził sobie ani Damian Schulz ani wpuszczany za niego na boisko Remigiusz Kapica. W drużynie Alberto Giulianiego skutecznie grał Klemen Cebulj, jednak Słoweniec nie mógł oczekiwać pomocy swojego partnera w przyjęciu, Roberta Tahta. Estończyk miał problemy z grą na skrzydle, ale Fabian Drzyzga posiadał drugiego skutecznego zawodnika na prawym ataku w postaci Karola Butryna. Ku uciesze kibiców Pasów Taht rozwinął się w ataku już w trzecim secie.

Pierwsza i druga partia zakończyły się po końcówkach; pierwszego seta na przewagi wygrali rzeszowianie, choć siatkarze Daniela Castellaniego mieli piłki setowe po swojej stronie. W drugim secie po zaciętej walce w końcówce triumfowali olsztynianie. Trzeci set był jedynym jednostronnym setem w tym meczu. Wtedy potencjał w zagrywce pokazywał Cebulj, rozbijając linię przyjęcia AZS-u. Reprezentant Słowenii w całym spotkaniu punktował aż 4 razy serwisem. Akademicy z Olsztyna byli tłem dla lepiej grających rywali. Wydawało się, że Asseco Resovia czwartego seta wygra tak samo pewnie jak trzeciego. Rzeszowianie prowadzili już 17-13, kiedy to do ataku rzucili się siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn. Zaczęli skutecznie grać blokiem. Parę minut później mieliśmy remis 18-18. Walka toczyła się do samego końca czwartej partii, tie-break dosłownie wisiał w powietrzu. Finalnie to Asseco Resovia wygrała ostatniego seta 25-23 i zachowała 3 cenne punkty. 

Asseco Resovia Rzeszów 3-1 Indykpol AZS Olsztyn (29:27, 23:25, 25:13, 25:23) 

MVPKlemen Cebulj 

 

Asseco Resovia Rzeszów: Fabian Drzyzga (1), Karol Butryn (19), Klemen Cebulj (19), Robert Taht (12), Bartłomiej Krulicki (12), Timo Tammemaa (6), Michał Potera (libero), Bartosz Mariański (libero) oraz Nicolas Szerszeń, Jeffrey Jendryk, Piotr Hain  

 

Indykpol AZS Olsztyn: Przemysław Stępień (3), Damian Schulz (9), Wojciech Żaliński (16), Ruben Schott (17), Javier Concepcion Rojas (8), Dmytro Teryomenko (6), Jędrzej Gruszczyński (libero), Jakub Ciunajtis (libero) oraz Kamil Droszyński, Remigiusz Kapica (4), Robbert Andringa (1), Mateusz Poręba 

 

KATOWICKIE SHOW W RADOMIU 

O takim powrocie marzy każda drużyna. Drużyna GKS-u Katowice po ponad miesiącu przerwy od gry w wielkim stylu wróciła do rozgrywek Plusligi. Drzwi radomskiego MOSiR-u zostały dosłownie wyrwane z zawiasów przez wejście jakie zaprezentowali siatkarze Grzegorza Słabego. W nieco ponad godzinę Gieksa bez straty seta rozbiła siatkarzy Cerradu Enei Czarnych Radom.

Od praktycznie samego początku spotkania kontrolę miała 6. drużyna ostatniego sezonu. Po siatkarzach GKS-u nie widać było jakichkolwiek oznak zmęczenia czy braków czysto sportowych. Cała drużyna grała na 72 procentowej(!) skuteczności w ataku. Statystyki niektórych zawodników imponują – Kamil Kwasowski zanotował 77% skuteczności w ataku, kończąc 10 z 13 piłek, ale show skradł Adrian Buchowski. 29-letni przyjmujący z 19 piłek skończył aż 17, co dało mu rekordowe 89% skończonych ataków. W ataku równie dobrze prezentowali się Jakub Jarosz, Jan Nowakowski i Miłosz Zniszczoł, a rozgrywający Jan Firlej pokazał dlaczego większość siatkarskich ekspertów widzi go w kolejnych latach w takich drużynach jak ZAKSA czy Skra Bełchatów.

W drużynie Wojskowych jedynym pozytywem jest gra dwóch środkowych, Victora Yosifova i Dawida Dryji. To jedyni zawodnicy, którzy przekroczyli próg 50% skuteczności w ataku. Bułgarski środkowy dołożył do swojego wyniku 4 punktowe bloki. Reszta atakujących, czyli Daniel Gąsior, Lucas Loh i Brenden Sander zagrali chyba swoje najgorsze mecze w karierze. Warto wspomnieć, że z tej trójki największy procent skończonych ataków miał Sander, który skończył mecz z…33 procentową skutecznością. To pokazuje ogromną niemoc jaka dopadła Cerrad Enee Czarnych Radom w spotkaniu z katowiczanami. 

 

Cerrad Enea Czarni Radom 0-3 GKS Katowice (16:25, 16:25, 21:25) 

MVP: Kamil Kwasowski 

 

Cerrad Enea Czarni Radom: Michał Kędzierski (1), Daniel Gąsior (5), Lucas Loh (4), Brenden Sander (5), Dawid Dryja (12), Victor Yosifov (10), Maciej Nowowsiak (libero) oraz Bartosz Firszt (3), Michał Ostrowski 

 

GKS Katowice: Jan Firlej (2), Jakub Jarosz (10), Kamil Kwasowski (15), Adrian Buchowski (18), Jan Nowakowski (9), Miłosz Zniszczoł (6), Dustin Watten (libero) oraz Kamil Drzazga 

STAL NADAL BEZ WYGRANEJ 

Od początku sezonu Stal Nysa jako jedyna drużyna w Pluslidze nie zaznała smaku zwycięstwa. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha byli blisko pierwszego triumfu w sezonie 2020/2021 w spotkaniu z MKS-em Będzin, jednak w tym meczu musieli uznać wyższość swoich rywali. Przełamanie nie przyszło również w spotkaniu ze Ślepskiem Malow Suwałki

Stalowcy mieli swoje okazje – mieli korzystną przewagę w pierwszym secie. Gdyby wygrali tę partię, a potem drugą mogli mieć już dopisany punkt do ligowej tabeli, a kto wie czy nie mogliby pokusić się o zwycięstwo za trzy punkty. Jednak to tylko gdybanie. W rzeczywistości triumfowali Suwałczanie, którzy wygrali całe spotkanie 1-3.

Wbrew wynikowi, Ślepsk Suwałki statystyczne wypadali minimalnie gorzej od gospodarzy tego spotkania – 55% do 53% w ataku, 8 do 5 w bloku. Błękitno-biali byli minimalnie lepsi w przyjęciu zagrywki (48% do 49%) oraz zdecydowanie lepiej grali w polu serwisowym. Tutaj ukłony należy skierować w stronę Bartłomieja Bołądźa, która posłał 6 asów serwisowych. W całym meczu podopieczni Andrzeja Kowala zdobyli 12 punktów zagrywką. Jednak to nie Bołądź był główną gwiazdą tego widowiska, a Tomas Rousseaux. Reprezentant Belgii zagrał swoje najlepsze spotkanie w sezonie w którym zdobył 21 punktów (19/26, 73% skuteczności w ataku).

Po drugiej stronie boiska w drużynie Stali najbardziej wyróżniał się Wassim Ben Tara, który w tym meczu na pozycji atakującego zastąpił Michała Filipa. Tunezyjczyk atakował ze 57 procentową skutecznością. Praktycznie cała drużyna Stali atakowała na podobnym procencie w ataku. W takim razie co zawiodło? Brak zimnej krwi, ponieważ Nysanie mogli sprawić niespodziankę w tym meczu. A o taką niespodziankę łatwo w nadchodzącym meczach nie będzie, ponieważ czekają ich mecze z czołowymi drużynami tabeli. 

 

Stal Nysa 1-3 MKS Ślepsk Malow Suwałki (23:25, 25:23, 20:25, 22:25) 

MVPTomas Rousseaux 

 

Stal Nysa: Marcin Komenda (5), Wassim Ben Tara (25), Bartosz Bućko (10), Łukasz Łapszyński (16), Bartłomiej Lemański (8), Moustapha M’Baye (2), Michał Ruciak (libero), Kamil Dembiec (libero) oraz Patryk Szczurek, Michał Filip, Mariusz Schamlewski 

 

MKS Ślepsk Malow Suwałki: Joshua Tuaniga (4), Bartłomiej Bołądź (23), Tomas Rousseux (21), Marcin Waliński (6), Cezary Sapiński (7), Mateusz Sacharewicz (3), Mateusz Czunkiewicz (libero), Paweł Filipowicz (libero) oraz Patryk Szwaradzki, Kevin Klinkenberg (7), Łukasz Rudzewicz (1) 

UDANY POWRÓT PGE SKRY BEŁCHATÓW 

Oprócz Asseco Resovii Rzeszów, po kwarantannie do gry wróciła drużyna PGE Skry Bełchatów i podobnie jak Pasy wygrała swój mecz. Podopieczni Michała Mieszko Gogola bez straty seta pokonali MKS Będzin.

Trzeba przyznać, że pomimo długiej przerwy nie widać było żadnych oznak zmęczenia u zawodników bełchatowskiej Skry. Wręcz przeciwnie – cała pierwsza szóstka wyglądała świeżo oraz prezentowała solidną jakość gry. Mateusz Bieniek z Karolem Kłosem robili na środku siatki co chcieli, na skrzydłach skutecznie grali Milad Ebadipour, Milan Katic i Bartosz Filipiak. Słowa pochwały należą się Kacprowi Piechockiemu. Libero bełchatowskiej drużyny nie dość, że dobrze przyjmował (53% pozytywnego przyjęcia, 33% perfekcyjnego przyjęcia) to popisywał się imponującymi obronami.

Drużyna MKS-u Będzin znacząco odstawała poziomem od wyżej notowanych rywali. Dobrą grę zaprezentowali Rafał SobańskiJose Ademar Santana, jednak ich postawa nie wystarczyła. Na prawym skrzydle nie radzili sobie Rafał Faryna, a potem zmiennik Michał Godlewski. Słabe przyjęcie nie pozwalało rozgrywającemu będzińskiej ekipy Thiago Veloso na częste rozgrywanie akcji przez środek.  

 

 

MKS Będzin 0-3 PGE Skra Bełchatów (17:25, 17:25, 22:25) 

MVP: Kacper Piechocki 

 

MKS BędzinThiago Veloso (1), Rafał Faryna (5), Jose Ademar Santana (13), Rafał Sobański (8), Tomasz Kalembka (3), Artur Ratajczak, Szymon Gregorowicz (libero) oraz Łukasz Makowski (1), Michał Godlewski (4), Dominik Teklak, Kacper Bobrowski (1), Bartosz Gawryszewski (1), Bartosz Schmidt (3) 

 

PGE Skra Bełchatów: Grzegorz Łomacz, Bartosz Filipiak (17), Milad Ebadipour (10), Milan Katic (10), Karol Kłos (9), Mateusz Bieniek (10), Kacper Piechocki (libero) oraz Mihajlo Mitic, Mikołaj Sawicki, Sebastian Adamczyk (1) 

TREFL GDAŃSK PRZERYWA SERIE WARTY ZAWIERCIE 

Drużyna Aluronu CMC Warty Zawiercie na 7 rozegranych spotkań wygrała aż 5. Pierwsza porażka miała miejsce na początku sezonu, kiedy to we własnej hali Jurajscy Rycerze przegrali z Jastrzębskim Węglem. Od tamtej pory drużyna Igora Kolakovica schodzi z parkietu zwycięska. Wczoraj świetna passa zawiercian została przerwana przez ekipę Trefla Gdańsk. Podopieczni Michała Winiarskiego pokonali Aluron CMC Wartę Zawiercie 0-3 sprawiając małą niespodziankę.

Dwa pierwsze sety były bardzo zacięte, jednak w końcówce setów Gdańskie Lwy przejmowały inicjatywę i te partie padały ich łupem. Mogłoby się wydawać, że gdańszczanie gładko wygrają set numer 3 (prowadzenie 12-19). Zawiercianie nie odpuszczali, a po szalonej gonitwie Jurajscy Rycerze zdołali odrobić przewagę rywali. Ostatecznie Trefl Gdańsk wygrał trzecią partię 23-25.

Z powodu kontuzji Mariusza Wlazłego okazję do gry dostał drugi atakujący Kewin Sasak. 23-latek zdobył 13 punktów, atakował z 45 procentową skutecznością, do tego dołożył jeszcze dwa bloki i dwa asy serwisowe. Komisarz zawodów Robert Grzanka uhonorował młodego prawoskrzydłowego statuetką najlepszego gracza meczu. Poza Sasakiem, kolejny dobry mecz rozegrał Mateusz Mika (15 punktów, 12/21 w ataku, 57% skuteczności), słabsze spotkanie zanotował natomiast Bartłomiej Lipiński – tylko 32% skuteczności, przy 6 skończonych piłkach z 19. To, w czym najbardziej przeważali gdańszczanie to blok, dzięki któremu zdobyli 13 punktów

Aluron CMC Warta Zawiercie w żadnym stopniu nie przypominała w tym meczu tej drużyny, która prezentowała się w bardzo dobrym stylu w każdym meczu. Brakowało skuteczności z lewego skrzydła, Dominik Depowski i Piotr Orczyk zanotowali słabszy mecz, a sam Mateusz Malinowski nie dał rady przeciwstawić się dobrze dysponowanej drużynie Trefla Gdańsk.  

 

Aluron CMC Warta Zawiercie 0-3 Trefl Gdańsk (22:25, 21:25, 23:25) 

MVPKewin Sasak 

 

 Aluron CMC Warta ZawiercieMaximiliano Cavanna, Mateusz Malinowski (12), Dominik Depowski (4), Piotr Orczyk (10), Flavio Gualberto (9), Patryk Niemiec (1), Michał Żurek (libero) oraz Grzegorz Bociek (1), Paweł Halaba, Marcin Kania (1), Patryk Czarnowski (6) 

 

Trefl Gdańsk: Marcin Janusz (6), Kewin Sasak (13), Bartłomiej Lipiński (7), Mateusz Mika (15), Bartłomiej Mordyl (10), Pablo Crer (8), Maciej Olenderek (libero) oraz Moritz Reichert, Seweryn Lipiński 

 

 

ZWYCIĘSKA SERIA JASTRZĘBSKIEGO WĘGLA TRWA 

Jastrzębski Węgiel, podobnie jak drużyna z Zawiercia również miała tylko jeden przegrany mecz na swoim koncie. Jednak w przeciwieństwie do Jurajskich Rycerzy oni nie przerwali swojej serii zwycięstw. Pomarańczowi wczoraj w trzech setach pokonali siatkarzy Cuprum Lubin. Miedziowi mogli podejść do spotkania ze sporą dawką optymizmu, ponieważ tydzień temu zanotowali pierwszą wygraną w pojedynku z AZS-em Olsztyn. Taka wygrana na pewno buduje, jednak w spotkaniu z drużyną Luke’a Reynoldsa z pewnością nie byli faworytem.

Pierwszy set był pod pełną kontrolą jastrzębian, w drugim zaś lubinianie przez chwilę kontrolowali wydarzenia na boisku. Cuprum prowadził 8-12 i to po dobrej grze. Wtedy jednak świeżo upieczony uczestnik Ligi Mistrzów wziął się za odrabianie strat. Mocne zagrywki, skuteczna gra blokiem Michała Szalachy i co raz to kolejne ataki Mohameda Al Hachdadiego i Rafała Szymury pozwoliły jastrzębianom na przejęcie kontroli w tym secie (25-15). Trzeci set był najbardziej zacięty i obie ekipy doprowadziły do gry na przewagi. Siatkarze Cuprum mieli po swojej stronie piłki setowe, których jednak nie wykorzystali. Takie niewykorzystane okazje się mszczą. Jastrzębianom udało się wygrać trzecią partię 28-26 i cały mecz 3-0. W drużynie Marcelo Fronckowiaka bardzo brakowało skuteczności na lewym skrzydle. Daniel Oliveira, Nikolay Penchev i Szymon Jakubiszak nie wnieśli praktycznie nic do gry, ewidentnie brakowało kontuzjowanego Wojciecha Ferensa. 

Jastrzębski Węgiel 3-0 Cuprum Lubin (25:17, 25:15, 28:26) 

MVP: Juri Gladyr 

 

Jastrzębski WęgielEemi Tervaportti (2), Mohamed Al Hachdadi (17), Yacine Louati (3), Rafał Szymura (11), Juri Gladyr (10), Michał Szalacha (7), Jakub Popiwczak (libero) oraz Jakub Bucki (1), Michał Gierżot 

 

Cuprum Lubin: Miguel Tavares Rodrigues (1), Adam Lorenc (3), Nikolay Penchev (6), Daniel Oliveira (1), Dawid Gunia (7), Przemysław Smoliński (5), Kamil Szymura (libero), Bartosz Makoś (libero) oraz Ronald Jimenez (9), Kamil Maruszczyk, Szymon Jakubiszak (3) 

 

Źródło: plusliga.pl

Autor: Janusz Siennicki