Sergio Perez podbija Marina Bay Street Circuit! [PODSUMOWANIE GP SINGAPURU]

Pod nieobecność Maxa Verstappena w czołówce zwycięstwo w niedzielnym wyścigu pada łupem Sergio Pereza. Meksykanin wykorzystał swój świetny start i pewnie prowadził cały wyścig, czując oddech Charlesa Leclerca na swoim karku. Ta dwójka była dziś poza zasięgiem, a podium dopełnił zespołowy kolega Monakijczyka, czyli Carlos Sainz.

Czarne chmury

Tak samo, jak i wczoraj, w niedzielę Singapur zapewnił kierowcom mokre powitanie. Na około godzinę przed planowanym startem dostaliśmy informacje o pierwszych kroplach deszczu. Deszcz rozhulał się naprawdę mocno, bo po chwili cały tor wraz z pit lane i trybunami dosłownie pływał w wodzie. Dyrekcja wyścigu zareagowała na to dość szybko i odroczyła start do momentu poprawienia się warunków. Po przeszło 50 minutach opady zaczęły ustawać, a nowe podejście do procedury startowej ustalono na 15:05. Ku uciesze fanów motosportu dalszych przeciwności losu już nie doświadczyliśmy.

Start

Wybór mieszanki był dość oczywisty, a więc jednogłośnie padło na opony przejściowe. Z Verstappenem dopiero pod koniec drugiej dziesiątki, Leclerc stanął przed bardzo dobrą szansą na objęcie prowadzenia. Inne plany miał jednak Perez, który wystartował już lepiej niż kierowca Ferrari i do pierwszego zakrętu był niezagrożony. Gorąco zrobiło się za plecami obu panów. Hamilton w ostrej walce z Sainzem utracił swoją trzecią pozycję, a jeszcze większe problemy miał lider klasyfikacji generalnej. Max Verstappen absolutnie nie poradził sobie z wyjściem z pól i spadł z ósmego na dwunaste miejsce. Jak przyznał po wyścigu Christian Horner powodem tak słabego startu było złe ustawienie trybu silnika, przez co w bolidzie Holendra bardzo mocno zabuksowały koła. Zupełnie odwrotnie było w przypadku Sebastiana Vettela. Dobre odejście z pola, precyzyjne pozycjonowanie bolidu oraz dohamowanie w punkt zapewniło doświadczonemu kierowcy awans o aż 5 pozycji i otwarte drzwi do pierwszej dziesiątki.

Dublety Williamsa i Alpine

Czołowa dwójka bardzo szybko oderwała się od reszty i cały wyścig jechała we własnej lidze. Tempa nie miał Sainz, sprawnie blokując przy tym Hamiltona, który nie mógł sprawdzić, na co realnie stać dziś jego bolid. Na siódmym okrążeniu pierwszą żółtą flagę wywołuje stojący na poboczu bolid Alfy Romeo. Przez dość przeciętny start Guanyu Zhou jego drogi skrzyżowały się z Nicholasem Latifim. Chińczyk podjął próbę wyprzedzenia Kanadyjczyka od zewnętrznej. Kierowca Williamsa nie spojrzał w swoje lewe lusterko i wcisnął Zhou w ścianę, efektywnie kończąc jego pierwszy wyścig w Singapurze. Sam nie wyszedł też z tego incydentu bez szwanku, bo zmuszony był do przedwczesnego zjazdu do alei serwisowej z uszkodzonym przednim skrzydłem i przebitą oponą, a w późniejszej fazie wyścigu zarobił karę 5 miejsc na starcie do GP Japonii. Żółta flaga niedługo później zmienia się w samochód bezpieczeństwa.

Po zjechaniu samochodu bezpieczeństwa do pit lane poza pogonią Verstappena nie działo się zbyt wiele. Kierowcy mieli spore trudności, by zyskiwać pozycje, nawet będąc w zasięgu DRS. Powiększała się przewaga Pereza i Leclerca nad bardzo niemrawym Sainzem. Druga żółta flaga wywieszona zostaje w momencie, kiedy ofiarą awarii jednostki napędowej pada Fernando Alonso, który świętował dziś swój 350. start w Formule 1. Nie narzekał na taki rozwój wydarzeń Verstappen, który od dłuższego czasu nie mógł przebić się przed Hiszpana. Stojący z boku toru bolid Alpine zmusza sędziów do wirtualnej neutralizacji wyścigu. Zaczynają się też dyskusję o tym, czy może nie warto próbować podjąć ryzyko i zmienić opony na slicki. Na jedno okrążenie przed końcem VSC pojawia się śmiałek. George Russell znany z tego, że nie boi się odważnych strategii oponiarskich, wyjeżdża na tor na pośredniej mieszance. Od razu zostaje zweryfikowany i musi bardzo mocno napracować się, by nie pozwolić bolidowi wpaść w uślizg.

Pomiędzy 26. a 30. okrążeniem fani, którzy nieco przysypiali przed telewizorem na dobre się budzą, bo najpierw w ścianę uderza Alex Albon, a cztery okrążenia później kolejną awarię zalicza zespół Alpine. Kierowcy Williamsa po jego błędzie udało się wrócić na tor. Potrzebne było jednak nowe przednie skrzydło, więc Albon zameldował się u swoich mechaników. Uszkodzenia musiały być zbyt pokaźne, bo Taj nie opuścił już stanowiska serwisowego. Esteban Ocon tyle szczęścia nie miał. Jego silnik odmówił posłuszeństwa na dohamowaniu do zakrętu, a spod pokrywy zaczął wydobywać się dym. Ten incydent wywołał kolejny już wirtualny samochód bezpieczeństwa.

Pora na slicki

Lewis Hamilton może tylko dziękować, że jego największy błąd w tym wyścigu przypadł na moment, w którym i tak doczekaliśmy się masowych zjazdów na pit stop. Na 33. okrążeniu Brytyjczyk traci przyczepność i wjeżdża prosto w ścianę. Nie jest to jednak mocne uderzenie, dlatego dość łatwo cofa bolid i wraca na tor. Jego przednie skrzydło nie ma się jednak najlepiej, czego nie omieszkał zauważyć Max Verstappen, dopominając się czarno-pomarańczowej flagi, którą wcześniej w tym wyścigu zobaczył już Kevin Magnussen. W tym samym momencie przypomina o sobie George Russell, u którego zaczynając działać pośrednie opony. Fioletowe sektory kierowcy Mercedesa zmuszają resztę zespołów do przesiadki na gładkie opony. Chociaż linia wyścigowa była już w dużym stopniu sucha, warunki na torze pozostawały zdradliwe szczególnie wobec nowego typu opony. Przekonał się o tym Yuki Tsunoda, który z dużym impetem uderza w barierę na wprost czwartego zakrętu. On w przeciwieństwie do Albona i Hamiltona ruszyć się już nie ma jak. Na torze po raz drugi pojawia się samochód bezpieczeństwa, a licznik okrążeni zastąpiony zostaje przez zegar, odmierzający czas pozostały do upłynięcia regulaminowych 2 godzin.

Drugi restart

34 minuty przed końcem czasu safety car zjeżdża z toru, a kierowcy wracają do ścigania. Max Verstappen jeszcze przed wyjazdem samochodu bezpieczeństwa czaił się na Lando Norrisa, nie zdążył go jednak wyprzedzić. Podczas restartu podjął kolejną, dość szaleńczą próbę, która zakończyła się absolutnym fiaskiem. Holender zblokował koła i wylądował poza torem. Zdołał się bardzo szybko obrócić, ale przez to, że stawka była w tym momencie zbita w jedno i tak stracił mnóstwo pozycji. Na dodatek tego mocno spłaszczył swoje opony i musiał zameldować się u swoich mechaników. Podobny los spotkał też parę Russell – Schumacher. W trakcie walki doszło między nimi do kontaktu, co poskutkowało przebiciem opon w obu bolidach.

Walka o prowadzenie

W tym samym czasie, kiedy Verstappen wypada z toru, a swoją walkę prowadzą Russell z Schumacherem, toczy się realna walka o to, kto zwycięży w dzisiejszym wyścigu. Perez zachował swoje prowadzenie bezpośrednio po wznowieniu ścigania, ale Leclerc trzyma się jego tylnego skrzydła. Dodatkowo zgłosił na radiu problemy z silnikiem. Monakijczyk korzystał z DRS i kilkukrotnie był bardzo blisko podjęcia próby wyprzedzenia rywala, ale zdarzyły mu się też dwa potknięcia, które sprawiły, że oddalił się od Meksykanina na ponad sekundę. Poniżej tej granicy już nigdy nie zszedł.

Z tyłu stawki trwał pościg Verstappena za niwelowaniem strat. Przez Magnussena, Bottasa i Gasly’ego przeszedł dość gładko. Na jego drodze dalej pojawili się Lewis Hamilton oraz Sebastian Vettel. Na kilka minut przed końcem czasu Hamilton próbuje zaskoczyć Vettela niekonwencjonalny manewr. Okazuje się on jednak zbyt zdradliwy, a bolid Mercedesa traci przyczepność na wilgotnej części toru. W konsekwencji Brytyjczyk spada nie tylko za Vettela, ale również za Verstappena. Holender na ostatnim okrążeniu dokonuje dzieła i wyrywa siódmą pozycję z rąk kierowcy Astona Martina.

Zamieszanie z Perezem i samochodem bezpieczeństwa

Perez po tym, jak odczepił od siebie Leclerca, nadal nie mógł oddychać spokojnie. Na naszych ekranach pojawia się informacja, że sędziowie przyglądają się obu restartom w wykonaniu Meksykanina pod kątem zachowania 10 długości samochodu. Wcześniej te same wątpliwości zgłaszał Lewis Hamilton. Przeprowadzenie dochodzenia zaplanowano dopiero po zakończeniu wyścigu, dlatego zaistniało aż tak dużo niepewności. Na wypadek przyznania kary zespół poleca, więc Perezowi wyciśnięcie maksimum ze swojego samochodu i zbudowanie co najmniej 5-sekundowej przewagi. Chociaż Leclerc dobrze wie, co próbuje zrobić rywal i przez jakiś czas udaje mu się dotrzymać jego tempa, na kilka minut przed końcem wyścigu przewaga zaczyna rosnąć gwałtowniej. W momencie przekroczenia linii mety jest to ponad 7 sekund. Perez jest bezpieczny nawet w razie przyznania mu kary 5 sekund. Inżynier wyścigowy Leclerc, kiedy ten zjeżdżał już do pit lane, informuje go jednak, że Perez może otrzymać nie jedną a dwie kary 5 sekund, bo pod uwagę brane są dwie podobne sytuacje z różnych restartów. Na ostateczne rozwiązanie całej sytuacji musieliśmy poczekać aż dwie godziny po zakończeniu GP Singapuru. Sergio Perez faktycznie nie zachował regulaminowej długości, za co otrzymał reprymendę, 5 sekund kary doliczone do jego końcowego czasu oraz 2 punkty karne. Wyniki pozostają zatem bez zmian.

Trzeba przyznać, że nawet gdyby Perezowi odebrano zwycięstwo, był on poza tymi dwiema sytuacjami nieomylny, piekielnie szybki i wywiózł z Singapuru tyle, ile mógł. Leclerc takich samych rzeczy nie może o sobie powiedzieć, ponieważ zdarzały mu się drobne poślizgnięcia, na których tracił czas i koncentrację. Nic za to nie równa się z tym, jak nijaki był dziś Carlos Sainz. Nieobecny przez cały wyścig, odstawała bardzo wyraźnie od pierwszej dwójki i nie potrafił odjechać Hamiltonowi. Po ostatnim restarcie namęczyć musiał się też z Norrisem, który miał sporą chrapkę na trzecią lokatę.

Z chaotycznego przebiegu tej rundy cieszy się Mclaren, który melduje się na czwartym i piątym miejscu. To w połączeniu z brakiem punktów dla zespołu Alpine daje ekipie z Woking awans na czwarte miejsce i przewagę zawrotnych 4 punktów nad rywalami. Cieszą się też w Astonie Martinie, bo świetne szóste miejsce Lance’a Strolla oraz ósme Sebastiana Vettela podbija ich nad zespół Haasa i AlphaTauri na siódme miejsce.

Wyniki GP Singapuru:
  1. Sergio Perez (Red Bull RBPT)
  2. Charles Leclerc (Ferrari)
  3. Carlos Sainz (Ferrari)
  4. Lando Norris (Mclaren Mercedes)
  5. Daniel Ricciardo (Mclaren Mercedes)
  6. Lance Stroll (Aston Martin Aramco Mercedes)
  7. Max Verstappen (Red Bull RBPT)
  8. Sebastian Vettel (Aston Martin Aramco Mercedes)
  9. Lewis Hamilton (Mercedes)
  10. Pierre Gasly (AlphaTauri RBPT)
  11. Valtteri Bottas (Alfa Romeo Ferrari)
  12. Kevin Magnussen (Haas Ferrari)
  13. Mick Schumacher (Haas Ferrari)
  14. George Russell (Mercedes)

DNF Yuki Tsunoda (AlphaTauri RBPT)
DNF Esteban Ocon (Alpine Renault)
DNF Alexander Albon (Williams Mercedes)
DNF Fernando Alonso (Alpine Renault)
DNF Nicholas Latifi (Williams Mercedes)
DNF  Zhou Guanyu (Alfa Romeo Ferrari)

 

Marta Szajkowska