Podsumowanie 9. kolejki PLUSLIGI

9. kolejka Plusligi ponownie przyniosła widzom zgromadzonym w halach i przed telewizorami wiele emocji. W miniony weekend było nam dane zobaczyć choćby trzy pięciosetowe spotkania.

BBTS Bielsko-Biała – GKS Katowice (1:3) 

Nadspodziewanie dobra postawa innych drużyn z dołu tabeli sprawia, że BBTS coraz bardziej oddala się od reszty stawki. Wczoraj poniósł kolejną, ósmą już porażkę. Tym razem nie dał rady dotrzymać kroku gościom z Katowic, choć drugą partię wygrał i doprowadził jednocześnie wówczas do wyrównania. GKS nie pozostawił jednak później większych złudzeń i nie dał sobie wyrwać kompletu punktów. MVP meczu wybrano atakującego Jakuba Jarosza (23 punkty, 75% skuteczności w ataku). 

PSG Stal Nysa – Aluron CMC Warta Zawiercie (0:3) 

“Jurajska Armia” po drobnym kryzysie w połowie października wróciła zdecydowanie na dobre tory. Warta pokonała na wyjeździe sensację początku sezonu – Nyską Stal. Dla gospodarzy niedzielnego starcia to jednocześnie druga porażka z rzędu. Trzeba uczciwie przyznać, że pojedynek w Hali Nysa był istnym pogromem. Zawiercianie trzy punkty dopisali do swojego dorobku po nieco ponad godzinie gry. Tym samym wspięli się na podium ligowej tabeli. 

Trefl Gdańsk – LUK Lublin (3:0) 

LUK nie podtrzymał w ERGO Arenie passy zwycięstw (do tej pory dwa z rzędu: 3:1 z BBTS-em i Stalą). Gospodarze okazali się zdecydowanie zbyt silni i finalnie wygrali bez straty seta – wyniki poszczególnych partii to kolejno: do 17,19 i 18. MVP spotkania wybrano Mikołaja Sawickiego (17 punktów, 60% skuteczności w ataku), choć na wyróżnienie zasługuje w zasadzie prawie cały zespół gospodarzy. 

Asseco Resovia Rzeszów – Indykpol AZS Olsztyn (3:1) 

Kolejne, ósme już zwycięstwo zanotowali siatkarze z Rzeszowa. Tym razem pokonali we własnej hali gości z Olsztyna, choć nie obyło się bez problemów. Goście mieli szanse wygrać inaugurującego seta, w dużym stopniu dzięki świetnym zagrywkom Karola Butryna. Ostatecznie jednak to Resovia okazała się lepsza, a następnie ponownie swego dopięła w drugim secie. Trzecia odsłona padła już natomiast łupem Olsztynian, którzy mogli pójść za ciosem, ale nie skorzystali z okazji i z Podkarpacia wrócili bez punktów. “Sovia” okupuje obecnie pozycję wicelidera, ze stratą czterech oczek do Jastrzębskiego Węgla. 

Projekt Warszawa – Jastrzębski Węgiel (1:3) 

Wciąż niepokonany jest w obecnym sezonie Wicemistrz Polski z ubiegłego roku. Jastrzębianie wygrali sobotni pojedynek na Arenie Ursynów 3:1. Pierwsza partia była potwornym ciosem wyprowadzonym przez gości, którzy zwyciężyli 25:11, a zajęło im to ledwie 18 minut. Gospodarze szybko wyrównali, ale później, już do końca znów byli bezradni. Jastrzębski Węgiel plasuje się na czele Plusligi, Projekt zaś sklasyfikowany jest na dziesiątej pozycji. 

Barkom Każany Lwów – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2:3) 

Niemałą sensację na własnym boisku sprawiła drużyna z Lwowa i choć ostatecznie nie wygrała, odważnie postawiła się Mistrzom Polski. Pierwszą partię gospodarze wygrali po wojnie nerwów i prawie 40 minutach gry. ZAKSA szybko odpowiedziała i gdy wydawało się, że zacznie tylko się rozpędzać, ponownie do głosu doszedł Barkom Każany, triumfując w kolejnym secie. ZAKSA doprowadziła do tie-breaka i w nim pokonała ostatecznie gospodarzy 15:10, ale nie sposób odmówić drużynie z Ukrainy serca do gry, które zaprezentowała w starciu z faworyzowanym rywalem. 

Ślepsk Malow Suwałki – Cerrad Enea Czarni Radom (3:2) 

W meczu inaugurującym kolejkę po raz kolejny triumf odnieśli zawodnicy z Suwałk. Po pięciu setach rozprawili się z Radomianami, choć walka była niesłychanie zacięta. Właśnie goście byli górą w pierwszej odsłonie gry. Po długiej grze “na przewagi” gospodarzom udało się wyrównać, a następnie wyjść jeszcze na prowadzenie. Czarni nie dali za wygraną i doprowadzili do tie-breaka. Po długiej batalii i prawie pół godzinie nieustannej walki, Ślepsk ku uciesze własnych kibiców osiągnął dwa oczka więcej od gości i utrzymał sensacyjnie wysoką pozycję w tabeli. 

Cuprum Lubin – PGE Skra Bełchatów (3:2) 

W Bełchatowie wciąż panuje ogromny kryzys. Skra nie potrafi wygrać już od miesiąca, a w niedzielę poniosła piąta już porażkę z rzędu i to co najgorsze – ponownie z teoretycznie słabszym rywalem. Po długiej i zaciętej grze, w której to Bełchatowianie gonili uciekających gospodarzy, doszło do decydującego, piątego seta. “Miedziowi” nie pozostawili złudzeń, kto był tego dnia lepszą drużyną i zwyciężyli 15:10. Zanotowali tym samym trzecie zwycięstwo w sezonie. 

 

Autor: Mateusz Kurpiewski