Leclerc górą w emocjonujących kwalifikacjach do GP Monako!

Charles Leclerc zdobywa swoje drugie z rzędu pole position w Monako. Tuż za nim uplasował się kolega z zespołu – Carlos Sainz. Drugi rząd trafia w całości do kierowców Red Bulla. Lider klasyfikacji generalnej kierowców – Max Verstappen – niespodziewanie kończy poza pierwszą trójką!

Treningi pokazały to, czego spodziewaliśmy się już tydzień temu. Ferrari wyglądało świetnie. Podobnie jak Red Bull, choć z małą zmianą. To Sergio Perez był lepszy z pary kierowców. Każdą z sesji treningowych kończył wyżej od lidera ekipy – Verstappena – który nie mógł odnaleźć się na torze w Monte Carlo. Po udanym Grand Prix Hiszpanii, na europejskiej stolicy hazardu zawiodła się ekipa Mercedesa, kiedy okazało się, że problem dobijania powrócił ze zdwojoną siłą. Tym razem ma on jednak inną przyczynę – wolne zakręty monakijskich ulic. Piątku do najlepszych nie zaliczył też Daniel Ricciardo, który rozbił swojego Mclarena podczas popołudniowej sesji.

Od początku kwalifikacji mogliśmy oglądać niezwykle zaciętą batalię włosko-brytyjską. W Formule 1 bardzo rzadko zdarza się, by dwóch kierowców ustanowiło jednakowy czas, a jednak widzieliśmy taki obrazek z udziałem Pereza i Sainza. Q1 płynęło zaskakująco spokojnie aż do około 2 minut przed końcem czasu. Wywieszono wtedy pierwszą czerwoną flagę, prawdopodobnie nieco na wyrost. Yuki Tsunoda uderzył w barierę przy zakręcie numer 10, co skutkowało mocno uszkodzonym kołpakiem oraz przebitą oponą. Cały czas był jednak w ruchu, a tor pozostał względnie czysty. Normalnie w takiej sytuacji zobaczylibyśmy tylko żółtą flagę. Wiemy już, że za przedwczesną reakcję odpowiedzialny był jeden z flagowych, który rozpoczął reakcję łańcuchową wśród swoich kolegów po fachu. Ponowny wyjazd na tak krótką chwilę oznaczał ogromny tłok na torze, co zgubiło niestety Lance’a Strolla oraz Pierre’a Gasly’ego. Jeden napotkał inne samochody w trakcie swojego przejazdu, drugi w ogóle nie zdążył nawet zacząć finałowego okrążenia. Razem z nimi z rywalizacją pożegnali się kierowcy Williamsa oraz Guanyu Zhou.

Druga część czasówki obyła się bez wypadków. Ponownie na prowadzeniu wymieniali się Leclerc, Sainz, Verstappen i Perez. Przez całą godzinę kwalifikacji widać było, że każde okrążenie stawało się coraz szybsze, dlatego rzadziej obserwowaliśmy bolidy zjeżdżające w połowie sesji do boxu. Na ulicach księstwa Monako nie poradził sobie Daniel Ricciardo, odpadając z Q2 z ogromną stratą do swojego kolegi zespołowego – Lando Norrisa – który był zarówno w piątek jak i w sobotę najlepszym kierowcą reszty stawki. To kolejny cios w pewność Australijczyka, do którego coraz częściej docierają pytania o jego przyszłość w królowej motosportu. Ostatniej części sesji kwalifikacyjnej nie doczekali także Yuki Tsunoda, Valterri Bottas, Mick Schumacher i Kevin Magnussen.

W końcu przyszedł czas na to, co tygryski lubią najbardziej. Zaczęło się 10 decydujących minut Q3. Każdy kierowca z tyłu głowy miał to, że jego czas najprawdopodobniej wpłynie bezpośrednio na jego wynik w jutrzejszym wyścigu. Boskie okrążenie pokazał Leclerc, zostawiając swoich najgroźniejszych rywali 0,2 sekundy za sobą. Wysoko trzymał się Lando Norris, który rzucił wyzwanie parze Mercedesów. Bardzo dobrze prezentowało się też niewidoczne Alpine. Zaczęła się kolejka najlepszych przejazdów, kiedy na niecałą minutę przed zakończeniem sesji zobaczyliśmy rozbity bolid Sergio Pereza na wejściu do tunelu. Dołączył do niego Carlos Sainz, który został poinformowany zbyt późno o stojącym bokiem aucie Meksykanina i uderzył w jego bolid po nieudanej próbie wyminięcia, blokując tym samym drogę innym bolidom. Kiedy młody Monakijczyk świętował już pole position, a Max Verstappen znów nie mógł uwierzyć w swojego pecha, zobaczyliśmy także przebitkę na rozbity bolid Fernando Alonso w innym miejscu toru. Hiszpan wpadł w barierę kilkanaście sekund po tym jak doszło do kolizji Pereza z Sainzem.

Monako nigdy nie daje się nudzić podczas kwalifikacji. Z wyścigami bywa już różnie. Jeśli sprawdzą się proponowane prognozy na jutrzejsze popołudnie, czeka nas chaotyczne ściganie. W przypadku, kiedy tor pozostanie suchy, Leclerc raczej może być pewny pierwszego zwycięstwa i pierwszego ukończonego wyścigu na ziemi ojczystej. Oczy większości skierują się pewnie ku bolidowi z wielką jedynką, ponieważ 4. miejsce oznaczałoby sporą stratę do Monakijczyka, a przed Verstappenem startuje przecież jeszcze jego partner zespołowy. Czy może dojść zatem do tzw. team orders, które pozwolą Holendrowi znaleść się przynajmniej na ostatnim stopniu podium? Przekonamy się już w niedzielę!

 

Marta Szajkowska