81. edycja “Wyścigu ku słońcu” przeszła do historii wraz z końcem tygodnia. Klasyfikacja generalna wyścigu padła łupem Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates) – Słoweniec wyrasta poniekąd na głównego faworyta zbliżającej się z miesiąca na miesiąc “Wielkiej Pętli”.
Zmagania w ramach tegorocznego Paryż-Nicea zainaugurowane zostały 170-kilometrowym odcinkiem, poprowadzonym w całości wokół podparyskiego La Verriere. Na mecie kibice zgodnie z planem ujrzeli rozgrywkę sprinterów, z której zwycięsko wyszedł Belg Tim Merlier (Soudal – Quick Step). Kilka kilometrów przed planowanym finiszem, sześć sekund bonifikaty przy pomocy wygranej lotnej premii zgarnął Pogacar, wysyłając jednocześnie jasny sygnał odnośnie swoich aspiracji. Niemal identyczny scenariusz rozegrał się na etapie z metą zlokalizowaną w Fontainbleau – kreskę jako pierwszy przeciął Mads Pedersen (Trek – Segafredo), z kolei Słoweniec ponownie dopisał na swoje konto cenne zdobycze czasowe. Mianem istotnego w kontekście klasyfikacji generalnej określono odcinek trzeci – drużynową jazdę na czas. Po przejechaniu 32 kilometrów najlepszy wynik na mecie uzyskał Team Jumbo-Visma, rezultat o 23 sekundy gorszy zanotowała z kolei ekipa UAE Team Emirates wraz z Pogacarem na pokładzie. Nowym liderem dość sensacyjnie został zaś Magnus Cort (EF Education – EasyPost). Wtorkową czasówkę należało potraktować jedynie jako przedsmak emocji w ramach zbliżającego się górskiego etapu, z metą ulokowaną na szczycie La Loge des Gardes (6,8km/7,0%). Tadej Pogacar ramię w ramię z Davidem Gaudu (Groupama – FDJ) zdecydowanym atakiem zerwali z koła Jonasa Vingegaarda (Team Jumbo-Visma), który dojechał do mety ze stratą ponad 40 sekund. Dwójkowy finisz na swoją korzyść pewnie rozstrzygnął Pogacar, jednocześnie obejmując prowadzenie w klasyfikacji generalnej z przewagą 10 sekund nad drugim Francuzem.
Zasłużony odpoczynek (o ile można tym mianem określić jakkolwiek 212 kilometrowy odcinek) “górale” uzyskali dzień później. Na sprinterskim finiszu w Saint-Paul-Trois-Chateaux kreskę jako pierwszy przeciął Holender Olav Kooij (Team Jumbo-Visma). Nieco nieprzewidywalną rywalizację zwiastowała “wysokościówka” zmagań zaplanowanych w ramach etapu szóstego, jednak ten z uwagi na gwałtowne wichury został odwołany, co znaczna większość peletonu przyjęła z aprobatą. Kolarze szybko wynagrodzili jednak fanom piątkowe rozczarowanie, serwując dzień później wspaniałą walkę na finałowym podjeździe pod Col de la Couillole (15,8km/7,3%), gdzie ostatecznie jako pierwszy znów zameldował się fenomenalny Pogacar. Jonas Vingegaard, pomimo licznych ataków kilkukrotnie dojeżdżał do jadącego w duecie z nadspodziewanie dobrze spisującym się Gaudu Słoweńca, lecz ostatecznie ponownie nie zdołał przeciwstawić się nieziemsko szybkiemu liderowi wyścigu. Finalnie do ostatniego etapu rozgrywanego na pagórkowatej rundzie wokół Nicei, Pogacar przystępował z 12 sekundową zaliczką nad wspominanym Gaudu. Lider wyścigu nie poprzestał jednak na utrzymaniu satysfakcjonującej przewagi i wykorzystując podjazd pod Col d’Eze (6,0km/7,6%) ruszył również po trzecie etapowe zwycięstwo, które chwilę później stało się faktem. Podium klasyfikacji generalnej uzupełnili David Gaudu (53 sekundy straty) oraz Jonas Vingegaard (1 minuta i 39 sekund straty; rezultat z pewnością daleki od pierwotnych oczekiwań).
Już za tydzień tegoroczny cykl UCI World Tour uraczy nas kolejnym wyścigiem – tym razem będzie to jednodniowy Milano-Sanremo, z kolei dwa dni później, 20 marca kolarze wyruszą na trasę 102. edycji Vuelta Ciclista a Catalunya.
Autor: Mateusz Kurpiewski