Minęło jak jeden dzień – końca dobiegła właśnie 106. edycja wyścigu Giro d’Italia. Na mecie w Rzymie ikoniczną Maglia Rosa przywdział 33-letni Słoweniec Primoz Roglic (Jumbo-Visma).
Czym jest w zasadzie sukces Roglica? A co, jeśli nie wycofałby się Evenepoel, Hart? Co jeśli… gdybanie to (szczególnie w sporcie) ulubione i nierzadko nadużywanie zajęcie spędzające sen z powiek kibiców, często i samych zawodników. Czym jest jednak kolarstwo? Czyż nie dyscypliną w zamierzeniu przesiewającą śmiałków poprzez przeróżne zmienne, czy to podjazdy, pogodę czy wreszcie odpowiednią dozę pecha i “farta”? Triumf Primoza Roglica jest zatem pełnoprawnym, imponującym zwycięstwem, okupionym… czy znajdą się w ogóle słowa określające morderczy, trzytygodniowy wysiłek?
Przechodząc jednak do samego podsumowania – na trasę 106. edycji wyścigu Giro d’Italia kolarze wyruszyli w nadmorskim kurorcie Fossacesia Marina (zaplanowano wówczas niemal 20-kilometrową indywidualną jazdę na czas). Wyznaczony odcinek w najszybszym tempie pokonał Remco Evenepoel (Soudal – Quick Step). Tym samym Belg wyrobił sobie znaczną, kilkudziesięciosekundową przewagę nad grupą najistotniejszych rywali. Maglia Rosa właściciela zmieniła (przynajmniej tymczasowo) kilka dni później. Zaszczyt przywdziania różowego trykotu przypadł wówczas Andreasowi Leknessundowi (Team DSM). Norweg dojechał do mety w Lago Laceno z przewagą niemal dwóch minut nad peletonem, tym samym detronizując Evenepoela. Trzy dni później niesamowitą historię napisał z kolei Davide Bais (EOLO–Kometa). Szerzej nieznany dotąd Włoch wygrał etap na Campo Imperatore (26,5km/3,4%), cały dzień jadąc w ucieczce. W grupie faworytów (na mecie znalazła się trzy minuty później) ponownie obyło się bez specjalnie istotnych różnic czasowych. ITT wieńczące pierwszy tydzień rywalizacji znów padło łupem Evenepoela; tym samym Belg wrócił na fotel lidera wyścigu. Mistrz Świata nie przystąpił jednak do rywalizacji na etapie dziesiątym – jako powód podano zakażenie koronawirusem.
W międzyczasie z wyścigu wycofał się również Tao Geoghegan Hart (INEOS Grenadiers). Czołowi kolarze klasyfikacji generalnej ponownie skrzyżowali rękawice podczas etapu w kierunku Crans-Montana (13km/7,2%). Niekorzystne warunki atmosferyczne zmusiły organizatorów do znacznego skrócenia odcinka (ostatecznie – 74,6km) – triumf przypadł finalnie w udziale Einerowi Rubio (Movistar Team), jadącemu uprzednio w ucieczce. Podążający za plecami Kolumbijczyka faworyci ponownie wyszli na przysłowiowe “zero” – w wyniku wycofania Evenepoela, koszulka lidera od kilku dni była w posiadaniu Gerainta Thomasa (INEOS Grenadiers).
Trzeci tydzień zmagań został zainaugurowany wymagającym etapem z metą na szczycie Monte Bondone (22,7km/6,4%). Rywalizacja wreszcie nabrała oczekiwanych rumieńców, zaś sam odcinek padł łupem Joao Almeidy (UAE Team Emirates), za plecami którego do mety dojechał również Thomas. Primoz Roglic kreskę przeciął 25 sekund później, tym samym strata Słoweńca do przewodzącego klasyfikacji generalnej Brytyjczyka wzrosła do 29 sekund. Sam Almeida straty poniósł jednak już nazajutrz – Thomas i Roglic odczepili Portugalczyka na podjeździe do Val di Zoldo (na co składały się Coi – 5,5km/9,5% i Palafavera – 2,3km/6,9%). Almeida stracił ostatecznie do wspomnianego duetu 21 sekund, nadal zachowując jednak szanse na finalny sukces. Sytuacja Portugalczyka skomplikowała się ponownie dzień później – Roglic i Thomas ponownie zostawili rywala w tyle, pewnie zmierzając na szczyt Tre Cime di Lavaredo (7,1km/7,8%). Sam odcinek padł łupem Santiago Buitrago (Bahrain – Victorious). Przed rozpoczęciem decydującego, dwudziestego etapu (indywidualna jazda na czas wraz z morderczym Monte Lussari – 7,8km/11,2%) klasyfikacji generalnej przewodził Thomas, Roglic tracił 26, a Almeida 59 sekund – reszta stawki nie liczyła się już w praktyce w kontekście walki o pozycje na podium wyścigu. W najszybszym czasie zaplanowany odcinek pokonał Roglic, tym samym triumfując w całej tegorocznej Corsa Rosa. Słoweńcowi nie przeszkodził nawet problem z łańcuchem, który jak się w pewnym momencie wydawało – był niczym brutalny wyrok wobec całkiem przyziemnych marzeń Primoza. Podium klasyfikacji generalnej uzupełnili Geraint Thomas (14 sekund straty) oraz Joao Almeida (1 minuta i 15 sekund straty).
W niniejszym tekście zabrakło również wzmianki o pozornie mniejszych, lecz równie fascynujących wyczynach, dokonywanych choćby na poszczególnych etapach. Na przestrzeni minionych trzech tygodni po upragnione zwycięstwa sięgnęli m.in. Aurelien Paret-Peintre (AG2R Citroen Team), Ben Healy (EF Education – EasyPost), Nico Denz (BORA – hansgrohe), Filippo Zana (Team Jayco AlUla) czy wreszcie Mark Cavendish (Astana Qazaqstan Team), najlepszy na wieńczącym wyścig etapie do Rzymu. Już 4 czerwca kolarze wyruszą na trasę Criterium du Dauphine, miesiąc później wystartuje z kolei 110. edycja Tour de France.
Autor: Mateusz Kurpiewski