Biathlonowy Puchar Świata 2020/21 rozpoczyna się już za trzy dni w Kontiolahti. Wczoraj poznaliśmy sześcioosobową żeńską kadrę na zmagania w Finlandii, w której znalazła się Kinga Zbylut. – Najbliższy sezon z pewnością będzie specyficzny i inny niż wszystkie, ale mam nadzieję, że udany – powiedziała w rozmowie z naszą stroną 25-latka.
Dla Kingi Zbylut sezon 2020/21 będzie siódmym z rzędu ze startami w Pucharze Świata. Polka jednak regularnie pojawia się na zawodach najwyższej rangi od dwóch lat. – Poprzednich zim miałam bardzo dobre starty, z których do tej pory jestem zadowolona, ale bywały też takie, do których niechętnie powracam pamięcią, ale z każdego biegu należy wyciągnąć wnioski, aby cały czas się rozwijać. Trenuję po to, aby być coraz lepsza – powiedziała dla radiogol.pl 25-latka.
Rozpoczynająca się już za trzy dni biathlonowa kampania będzie inna niż te dotychczas, gdyż na trybunach zabraknie kibiców. Wszystko to oczywiście przez pandemię koronawirusa, która wybuchła pod koniec 2019 roku. – Najbliższy sezon z pewnością będzie specyficzny i inny niż wszystkie, ale mam nadzieję, że udany. Starty bez publiczności, czyli tak naprawdę w ciszy, to zupełnie coś nowego, ale cały czas jestem pozytywnej myśli – stwierdziła srebrna medalistka mistrzostw świata juniorów.
COVID-19 wpłynie nie tylko na zmagania w trakcie kampanii. Odegrał on już także swoją rolę w okresie treningowym przed tą zimą. – Te przygotowania do sezonu różniły się nieco od poprzednich lat, ale nie zmienia to faktu, że obozy oraz zgrupowania były bardzo intensywne. Trener opracował wymagający plan treningowy, który realizowałam podczas wyjazdów, jak również w domu. W tegorocznym okresie przygotowawczym skupiliśmy się nad techniką i wytrzymałością. Nie zabrakło też pracy nad strzelaniem – wyjaśniła nasza rozmówczyni.
W trakcie przygotowań do nadchodzącej wielkimi krokami kampanii w szeregach naszej kobiecej kadry nie obyło się bez kłopotów. Liderka drużyny, Monika Hojnisz-Staręga, zmagała się z kontuzjami, przez co nie pojawiała się na obozach i nie startowała w letnich imprezach. W rozmowie ze sportsinwinter.pl z kolei Kamila Żuk przekazała, że jej organizm się buntował. – Jeśli chodzi o mnie, to oprócz lekkiego przeziębienia, nie miałam problemów zdrowotnych w tym sezonie przygotowawczym – powiedziała Zbylut.
Ta zima będzie drugą, od kiedy polskie biathlonistki startują pod wodzą byłego niemieckiego zawodnika, trzykrotnego mistrza olimpijskiego i świata, a także zdobywcy Kryształowej Kuli, Michaela Greisa. – Trener jest z nami od czerwca zeszłego roku i będzie to jego druga kampania z nami. Jeżeli chodzi o dotychczasową współpracę z Greisem, to były to dwa najcięższe okresy przygotowawcze, jakie do tej pory mam za sobą. I mam nadzieję, że będą tego efekty – przyznała zmotywowana 25-latka.
W zeszłym roku duży szum wśród kibiców biathlonu w naszym kraju wywoływały zmagania sztafet. Poprzedniej zimy Polki trzy razy zajmowały 13. miejsce, a także po razie siódme, ósme i dziewiąte pozycje. – Jeżeli chodzi o sztafety, to są to biegi, w których wszystkie dziewczyny danego dnia muszą mieć dobrą dyspozycję, aby osiągnąć dobry wynik. Mam nadzieję, że w tej kampanii będzie jak najwięcej takich momentów i będziemy częściej gościć w najlepszej dziesiątce – wytłumaczyła Kinga.
Zawsze – w trakcie każdej biathlonowej zimy – mają miejsce dwie imprezy mistrzowskie – światowy i europejski czempionat. W tym sezonie te zawody gościć będą odpowiednio słoweńska Pokljuka oraz Duszniki-Zdrój. – Mistrzostwa świata będą teraz główną impreza, więc chciałabym tam pokazać swoją najlepszą formę, ale na pewno trener będzie chciał, abyśmy wystartowały w jakichś biegach na mistrzostwach Europy, ponieważ odbywają się one w tym roku w Polsce – zakończyła Zbylut.
Autor: Julian Cieślak
Źródło: informacja własna