Dzień rekordów w Salt Lake City

Najwyżej położony na świecie tor lodowy – po tych słowach sama do głowy przychodzi myśl o rekordach. Te padały już pierwszego dnia Pucharu Świata, którego trzecia odsłona rozpoczęła się w piątek w Salt Lake City.

Na pierwszy ogień poszły sprinterki. Po trzecim miejscu Kai Ziomek w Stavanger wiele sobie obiecywaliśmy po tej konkurencji. O ile jednak liderka naszej kadry nieco zawiodła, zajmując dopiero 16. miejsce, o tyle „wystrzeliła” Andżelika Wójcik – czasem 37,031 o 0,6 s pobiła własny rekord Polski sprzed niespełna dwóch miesięcy. Dało jej to czwartą pozycję. Po raz czwarty w tym sezonie zwyciężyła Erin Jackson, podium tym razem uzupełniły Angelina Golikova i Femke Kok, natomiast rozczarowanie Japończykom przyniosła Nao Kodaira, plasując się na szóstym miejscu.

Japonia jednak mogła cieszyć się kilkadziesiąt minut później – pomimo że lider męskiej kadry sprinterskiej Kraju Kwitnącej Wiśni Tatsuya Shinhama poszedł w ślady Kodairy, jego koledzy stanęli na wysokości zadania. Yamato Matsui i Wataru Morishige zanotowali dublet, wyprzedzając Laurenta Dubreuila, a na piątym miejscu uplasował się jeszcze Yuma Murakami. Najlepiej z Polaków spisał się Piotr Michalski – jego nowy rekord życiowy, 34,461 s był wprawdzie o 0,04 s wolniejszy od sześcioletniego już rekordu kraju Artura Wasia, ale dał mu za to miejsce w czołowej dziesiątce. Na 15. miejscu uplasował się Damian Żurek, również bijąc życiówkę (34,599 s), natomiast 17. był medalista zawodów w Stavanger, Marek Kania (34,673 s).

Rekord kraju pobiła natomiast na 3000 m Irene Schouten – 3:52,899 to wynik o ponad sekundę lepszy od uzyskanego w marcu 2019 również w Salt Lake City przez Esmee Visser. Schouten dzięki temu odniosła czwarty w tym sezonie triumf (po wygranych na 3000 m i w biegu masowym w Tomaszowie oraz na 5000 m w Stavanger). Tym razem podium dzieliła ze swoją rodaczką, Antoinette de Jong, a także Ragne Wiklund, która na najniższym stopniu podium stała także dwa tygodnie temu przed własną publicznością.

Na koniec zmagań grupy A „torpedę” odpalił Nils van der Poel – Szwed, w którego żyłach płynie holenderska krew, odebrał rekord świata na 5000 m reprezentującemu Kanadę, ale urodzonemu i wychowanemu w Holandii Tedowi-Janowi Bloemenowi. Nowy rekord wynosi 6:01,566 i jest o 0,3 s lepszy od rezultatu Bloemena sprzed czterech lat. W piątek flagi z czerwonym liściem klonowym zabrakło na podium – były już rekordzista świata zajął dopiero ósme miejsce. Obok van der Poela na podium stanęli Holender Patrick Roest oraz Włoch Davide Ghiotto.

Na długim dystansie Biało-Czerwoni startowali w grupie B. Na 5000 m 30. w tej dywizji był Artur Janicki, 35. Szymon Palka, a 39. Mateusz Owczarek (ten ostatni jako jedyny pobił rekord życiowy). Na 3000 m siódme miejsce zajęła Natalia Czerwonka, a dziesiąte Magdalena Czyszczoń. Czerwonka zaprezentowała się też na najkrótszym dystansie, kończąc jednak rywalizację na 24. pozycji w grupie B (Karolina Bosiek nie ukończyła swojego biegu). Nieco lepsze miejsce w zmaganiach panów zajął Artur Nogal – sklasyfikowany został na 21. pozycji – pierwszej niedającej punktów do klasyfikacji Pucharu Świata.

 

Autor: Wojciech Nowakowski

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze