Już przed sezonem niektórzy eksperci wskazywali, że to może być czarny koń tego sezonu PlusLigi. Uzasadniano to przede wszystkim solidnym, zbilansowanym składem oraz osobowością trenera. I rzeczywiście, od samego początku przewidywania wydają się spełniać, bo drużyna Projektu Warszawa po 11 kolejkach jest wiceliderem tabeli, prezentując wysoki poziom, który wydaje się tylko rosnąć. Wydaje się zaś, że w niedzielę podopieczni Piotra Grabana wskoczyli na jeszcze wyższy szczebel ligowej hierarchii pokonując ekipę Jastrzębskiego Węgla we własnej hali 3:1.
Hit na papierze i w rzeczywistości
Od wielu dni to popołudnie zapowiadało się dla fanów ligowej siatkówki bardzo emocjonująco. Naprzeciwko siebie miały stanąć dwa zespoły ze ścisłej czołówki. Z jednej strony rozpędzona drużyna z Warszawy, która na przestrzeni ostatnich tygodni pokazała, że jest świetnie przygotowana do sezonu. Z drugiej zaś Mistrzowie Polski, którzy od startu rozgrywek nie przegrali ani jednego meczu. Kibice mogli tylko zacierać ręce, nieprzypadkowo w hali na warszawskim Torwarze pojawiło się ponad 5 tysięcy widzów. I można śmiało powiedzieć, że poziom oraz dramaturgia spotkania mocno wypełniły oczekiwania miłośników siatkówki. Jasne, może to nie była klasyczna pięciosetówka, lecz każda partia dostarczyła wystarczających emocji, a wyniki w nich pozostawały kwestią otwartą.
Kapitalna forma liderów
Zwycięstwo Projektu nad utytułowanym przeciwnikiem nie jest dziełem przypadku, lecz naturalną konsekwencją tego, co możemy obserwować od dawna. Drużyna aktualnie prezentuje się naprawdę okazale, na wielkie brawa zasługują jej liderzy. Od początku sezonu pierwsze skrzypce na tle całej ligi gra Artur Szalpuk, który powraca do swojej kapitalnej, szczytowej formy z 2018 roku. Mocny punktem na środku jest Jurij Semeniuk, bardzo dobrze uzupełniający się z Andrzejem Wroną. Cieszyć może (także z perspektywy reprezentacji Polski) coraz lepsza postawa Jana Firleja na rozegraniu – za niedzielne spotkanie otrzymał zresztą statuetkę MVP. I to wszystko uzupełnia szeroki skład z takimi postaciami jak np. Damian Wojtaszek, Kevin Tillie czy Linus Weber.
Architekt sukcesu
Ale ten sukces ma jeszcze jednego bohatera, a jest nim postać Piotra Grabana, który już niemal od roku prowadzi zespół z Warszawy. I wykonuje kawał świetnej roboty. Jeszcze rok temu polski szkoleniowiec pracował jako asystent trenera Roberta Santiliego. Słaby start sezonu (pięć zwycięstw w dwunastu spotkaniach) i nieporozumienia w drużynie doprowadziły do rezygnacji władz klubu z usług Włocha. Wtedy to właśnie trener Graban otrzymał szansę, by dociągnąć sezon do końca. Trzeba przyznać, że tchnął dużo nowego ducha w drużynę, która wyraźnie pod jego wodzą odżyła, awansując do fazy play-off. W niej zaś bardzo mocno postawiła się ekipie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pozostawiając po sobie świetne wrażenie. Nic dziwnego, że włodarze Projektu postanowili postawić na trenera długoterminowo.
Piotr Graban to bardzo ciekawa osobowość. Prywatnie wielki miłośnik wędkarstwa – osiągał bardzo dobre wyniki w profesjonalnych zawodach będąc członkiem reprezentacji Polski. Jak sam twierdzi – ten sport nauczył go kilku umiejętności, które później mógł wykorzystywać w zawodzie trenera. Mówił chociażby o wykształceniu nawyku stawiania się w sytuacji przeciwnej strony, odgadywania myśli przeciwnika.
Na siatkówkę zdecydował się m.in. z przyczyn ekonomicznych, chciał postawić na sferę, z której będzie można wyżyć. Na początku trenował w zespołach kobiecych np. Gedanii Gdańsk czy Treflu Sopot. W 2016 roku zdecydował się jednak na zupełnie nowy ruch i podjął pracę…w Anglii. Swoją karierę postanowił kontynuować w półamatorskiej drużynie IBB Polonia Londyn. I jak sam poźniej przyznawał, była to dla niego prawdziwa szkoła, w której musiał nieustannie uczyć się, jak odpowiednio motywować zawodników to dalszej pracy. Po dwóch latach postanowił wrócić do kraju i napisać do trenera Andrei Anastasiego, który wówczas szukał asystenta do ekipy Trefla Gdańsk. Jak sam powiedział w wywiadzie udzielonym Grzegorzowi Wojnarowskiemu w Wirtualnej Polsce:
Tak. Andrea miał na mnie ogromny wpływ. Napisałem do niego z pytaniem, czy mógłbym zostać jego asystentem w Treflu Gdańsk. Odpowiedział, że stanowisko jest wolne i jeśli dogadam się z klubem, to on mnie weźmie do sztabu. Ktoś powie, że miałem szczęście, ale szczęście mają zdeterminowani i ci którym nie brak odwagi, żeby zrobić pierwszy krok. Ja miałem śmiałość odezwać się do Andrei, bo już wcześniej trochę się znaliśmy. Mile mnie zaskoczył swoją otwartością. Byłem jego asystentem przez cztery sezony. Jeden w Treflu Gdańsk i trzy w Warszawie
Anastasi ma znakomity warsztat trenerski i bardzo dużo się od niego nauczyłem. Kiedyś dał mi książkę o tytule „Esencjonalista”. Do dziś stosuję zasady, które dzięki niej poznałem – podstawowa jest taka, że najważniejsze są efekty. Na moją pracę przekłada się to tak, że staram się robić jak najkrótsze treningi, żeby nie obciążać zawodników bardziej, niż to konieczne, i stosować na zajęciach tylko te ćwiczenia, które uważam za najlepsze dla mojej drużyny i pod konkretnego przeciwnika.
Długo czekał na swoją szansę, miał zresztą propozycje z innych zespołów I ligi. Postanowił jednak zostać w drużynie i poczekać – w końcu otrzymał swoją szansę. Następnie zaczął realizować swój plan i czerpać ze zdobytych umiejętności i wiedzy.
Zdolności interpersonalne to zresztą jeden z ważniejszych aspektów warsztatu trenera Grabana. Po przejęciu roli sternika drużyny postanowił polepszyć atmosferę, kładąc nacisk na poprawienie komunikacji miedzy zawodnikami i sztabem. Postawił również na większą intensywność treningów, która miała przynieść efekty zarówno w „spokojnych” meczach, jak i starciach o wysokiej stawce. Te zmiany wystarczyły, by drużyna zaczęła się mocno rozwijać. Poprzedni sezon wlał nadzieje w serce kibiców, a obecne rozgrywki tylko ją pogłębiają.
Projekt celuje wysoko
Efekty widać gołym okiem. Projekt nieprzypadkowo jest wiceliderem tabeli, a trener ma świetne statystyki swojej pracy – na 37 spotkań po swoją wodzą wygrał aż 30 razy. Pod jego wodzą liderzy nieustannie się rozwijają wskakując na coraz wyższy poziom. O samym Janie Firleju po niedzielnym spotkaniu szkoleniowiec wypowiedział się zreszta w samych superlatywach.
Sukcesy te przekładają się na ligowe aspiracje. Do poprzedniego tygodnia można jeszcze było debatować, czy sufit tej drużyny jest wystarczajaco wysoko. Ale dwa przekonujące zwycięstwa z Aluronem CMC Warta Zawiercie i Jastrzębskim Węglem udowodniły, że drużyna z Warszawy ma prawo myśleć o najwyższych laurach w PlusLidze. Dzisiaj można ją traktować, jako pewniaka do medalu.