Najgorętszą kolejkę pierwszej części sezonu 2020/2021 w La Liga otworzyło spotkanie Elche-Valencia. W piątkowy wieczór podopieczni Jorge Almirona utrzymali wypracowaną w pierwszej połowie przewagę i obronili się przed wieloma atakami Nietoperzy w drugiej połowie, triumfując 2:1.
Obie ekipy do spotkania podchodziły w zgoła odmiennej formie. Beniaminek z Elche miał na swoim koncie serię trzech spotkań bez porażki, z których dwa przyniosły im trzy punkty. Valencia za to przegrała dwa ostatnie spotkania i łącznie w sześciu kolejkach zebrała zaledwie siedem punktów, tyle samo na koncie mieli gospodarze, lecz brali oni udział w jedynie czterech kolejkach. Niemniej Valencia to wciąż groźny zespół, którego indywidualności pomimo letniej wyprzedaży znacznie przerastają potencjał zawodników Los Ilicitanos.
Początek spotkania nie był bogaty w emocji. Obie ekipy szukały pomysłu na przełamanie defensywy i gra toczyła się głównie w środku pola. Te ataki kreowane przez Nietoperze najczęściej były skutecznie blokowane przez wysoki pressing podopiecznych Jorge Almirona. Piłkarze Elche skutecznie wymuszali błędy i próbowały zaskoczyć defensywę Valencii przez szybkie ataki zakończone dośrodkowaniami w pole karne. W przypadku graczy Los Ches kulało utrzymanie się przy piłce na połowie gospodarzy. Nie pomagało przyspieszanie akcji, próba rozegrania z klepki, podaniem prostopadłym, czy też chęć gry atakiem pozycyjnym. Spotkanie otworzył Jose Antonio Fernandes, Hiszpan w prawym sektorze zszedł na lewą nogę i świetnym technicznym strzałem na długi słupek umieścił piłkę w siatce. Na uwagę zasługuje fakt, że Valencii nie udało się powstrzymać akcji na prawym skrzydle mimo obecności aż dwóch lewych obrońców na boisku. Trener Javi Gracia zdecydował się postawić na ustawienie Jose Gaya’i przed Tonim Lato.
Bezradną Valencię ponownie udało się ukąsić świetnym uderzeniem z lewej nogi. Tym razem Fidel Chaves świetnym strzałem z przed pola karnego pokonał Jaume Domenecha. Gospodarze bez wątpienia zasłużyli na podwyższenie prowadzenia. Imponowali organizacją i wysokim pressingiem, który bezpośrednio przyczynił się do strzelenia gola na 2:0. Valencia z drugiej strony była absolutnie bezradna i bezbarwna. Środek pola nie istniał, skrzydła nie kreowały sytuacji. Nie pomagało nawet podłączanie się bocznych obrońców. Sytuacja mogła się odwrócić pod koniec 40. minuty spotkania. Rzut wolny z niebezpiecznej pozycji próbował na bramkę zamienić Carlos Soler, jednakże strzał przeleciał nad poprzeczką bramki Edgara Badii. Była to najlepsza sytuacja Nietoperzy w pierwszej części gry, co idealnie pokazuje w jakim marazmie znajduje się sześciokrotny mistrz Hiszpanii.
Wbrew przewidywaniom roszady zaszły nie w ekipie Valencii, a w Elche. Na drugą część spotkania nie wyszedł Jeison Lucumi, a zastąpił go Tete. Była to zmiana dobrze uzasadniona, ponieważ Kolumbijczyk nie był widoczny w pierwszej połowie i nie wniósł zbyt wiele do gry drużyny. Podopieczni Javi Gracii wyszli na boisko w znacznie lepiej formie. Z powodzeniem utrzymywali piłkę na połowie Elche i udało im się stworzyć świetną okazję, po tym jak futbolówkę w pole karne posłał Musah. Na bramkę uderzał wtedy Jose Gaya, lecz świetną interwencją popisał się Edgar Badia ratując swoją drużynę przed stratą bramki. W kolejnych minutach Los Murciélagos nie zwalniali tempa. Konstruowali kolejne ataki i doprowadzali do rzutów rożnych, które mogły zakończyć się groźną sytuacją. Podczas walki o piłkę ucierpiał defensor ekipy kierowanej przez Javiego Gracię, Mouctar Diakhaby. Z powodu urazu mięśniowego Francuz musiał opuścić boisko, a w jego miejsce zameldował się Hugo Guillamon.
W pierwszych 15. minutach drugiej połowy w grze Elche brakowało atutów z początku spotkania. Pressing ustał, a gracze Jorge Almirona nie potrafili utrzymać się przy piłce. Z tego powodu szkoleniowiec z Argentyny próbował odmienić grę swoich graczy poprzez wprowadzenie na boisko Youssoufa Kone. Malijczyk zmienił Emiliano Rigoniego. Kolejna świetna próba Valencii nastąpiła w 67. minucie. Z dystansu potężnym strzałem popisał się Carlos Soler, lecz Hiszpan posłał futbolówkę w sam środek bramki Badii. Czas leciał, a wynik pozostawał niezmienny, więc Javi Gracia zdecydował się na pierwsze niewymuszone zmiany. Na placu gry zameldował się Manu Vallejo oraz Kangin Lee. Oznaczało to koniec spotkania dla Goncalo Guedesa oraz Jose Gaya’i. Wysiłki Nietoperzy zostały nagrodzone. Po dobrym podaniu Kangina Lee, Toni Lato ograł golkipera i wpakował piłkę do pustej bramki. Naprawdę niewiele zabrakło do pójścia za ciosem, kiedy przez niezrozumienie na linii bramkarz-obrońca piłka musiała być wybijana z linii bramkowej Edgara Badii.
Na mocne ostatnie minuty liczył trener Valencii. Zdecydował się on wprowadzić w końcówce trochę świeżej krwi i na placu gry zameldował się Uros Racic i Jason. Udział w spotkaniu zakończył Wass oraz Musah. Czas na zegarze upływał, a wynik pomimo prób Valencii pozostawał niezmienny. Arbiter doliczył cztery minuty, więc w poszukiwaniu świeżej pary nóg w defensywie na wprowadzenie Mfulu w miejsce Gutiego zdecydował się trener Almiron. Ostatnią zmianą było wprowadzenie rosłego Daniego Calvo w miejsce Josana Fernandeza. Miał on pomóc w obronie przed dośrodkowaniami w ostatnich sekundach spotkania.
Elche pomimo fatalnej drugiej połowy udało się dowieźć wypracowaną w pierwszej połowie przewagę. Podopieczni Jorge Almirona dopisali na swoje konto kolejne trzy punkty zwyciężając 2:1 zrównując się w tabeli z takimi zespołami jak Real Madryt, czy też Getafe.
Relację przygotował Hubert Grabowski.