Polacy nie gorsi i swoich piłkarzy produkują… Szkoda tylko, że coraz słabszych [Felieton]

Jest źle. Tylko jeden polski piłkarz, który wyjechał z Ekstraklasy po EURO 2016 gra systematycznie w jednej z top 5 najmocniejszych lig europejskich. Dodatkowo nie zanosi się na zmiany, a obecna sytuacja w PZPN lekko mówiąc nie zachwyca.

Jeden na stu

W kraju, w którym piłka nożna uważana jest za sport narodowy tylko jeden zawodnik na stu po wyjeździe z Ekstraklasy jest w stanie zaprezentować się wystarczająco dobrze. Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, nie wracajcie do domu… A nie. Ten zbiór słów  jest przeznaczony na inne okoliczności.

Tym piłkarzem jest Przemysław Frankowski. Zawodnik RC Lens. Wiele osób żartowało, kpiło czy też deprecjonowało wyjazd byłego piłkarza Jagiellonii do USA. Jak widać, warto czasami wyjechać do śmiesznej dla wielu MLS, żeby później znaleźć się w elitarnej Lidze Mistrzów. Reszta jego kolegów po fachu albo grzeje ławę, albo gra nieregularnie, albo wróciła z podkulonym ogonem do Ekstraklasy. Niektórzy też zmienili swoje miejsca pracy na zdecydowanie gorsze.

‘’ No dobra, ale mamy wielu przedstawicieli w pozostałych ligach’’

Ktoś może mieć takie zdanie i prawdopodobnie trzeba będzie przyznać mu rację, ale…

Jak zawsze musi być jakieś  ‘’ale’’ i w tym przypadku nie będzie inaczej. Według aktualnego rankingu UEFA TOP pięć lig europejskich to: Anglia, Hiszpania, Włochy, Niemcy i Francja.

Gracze, którzy tworzyli filary kadry Nawałki na Mistrzostwach Europy we Francji systematycznie występowali w którejś z wymienionych powyżej lig. Wojciech Szczęsny, Kamil Glik, Łukasz Piszczek, Grzegorz Krychowiak oraz oczywiście Robert Lewandowski. Dodatkowo Arkadiusz Milik miał za sobą fenomenalny sezon w barwach Ajaxu, a Jakub Błaszczykowski grał ogony w Fiorentinie. Jednak to jest zawodnik na zupełnie inny temat. Piłkarz, który pomimo braku gry i tak w kadrze wchodził na inny level. Ponad 7 lat temu granie z orzełkiem na piersi było jednak czymś więcej niż tylko odbębnieniem kolejnego zgrupowania.

Obecnie ze zgnilizną w PZPN, ciągłymi aferami aż nie chce się w to wierzyć. W sumie sam nie dziwie się piłkarzom, że dla nich kadra może być obciachem. Patrząc na osobę prezesa to jak może być wydarzeniem, o którym każdy zawodnik marzy w dzieciństwie?

Debiutanci Jerzego Brzęczka

W lipcu minęło pięć lat odkąd Jerzy Brzęczek został zaprezentowany jako selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski. Były trener Wisły Płock wprowadził do drużyny narodowej 13 debiutantów. Spośród nich oczywiście żaden nie gra regularnie w jednej z najmocniejszych lig europejskich. Szansę na to ma tylko Jakub Moder. Niestety jak wiemy z historii naszego kraju, nawet najjaśniejsze światełko w tunelu może zostać szybko zgaszone. Pomocnik 1,5 roku borykał się z urazem więzadeł i na tę chwilę nie wiadomo w jakiej jest dyspozycji. Szansę na zrobienie kariery ma również Sebastian Szymański, który znakomicie radzi sobie w Turcji.

Niektórzy powpadali w otchłań drugich lig jak Arkadiusz Reca czy też Bartłomiej Drągowski. Michał Karbownik jest jednym z najbardziej rozczarowujących przedstawicieli tego grona. Przecież duża część ekspertów widziała w nim zbawienie, a został zweryfikowany na tle ‘’potężnych’’ Czechów w Pradze.

Szara teraźniejszość 

Obecnie osobą odpowiedzialną za wyniki biało – czerwonych jest stary i co za tym idzie dobry znajomy prezesa Kuleszy. Michał Probierz, bo o nim mowa od początku swojej kadencji dał zadebiutować pięciu zawodnikom. Patrykowi Pedzie, Filipowi Marchwińskiemu, Patrykowi Dziczkowi, Jakubowi Marchwińskiemu i co najważniejsze Marcinowi Bułce. Ostatni z wymienionych jest przykładem drogi od pośmiewiska do bohatera. Jeszcze niedawno kibice wyśmiewali go za rozbity samochód. Dodatkowo zaznaczali, że bramkarz zmienia wielkie kluby jak rękawiczki, a pełni w nich tylko rolę statysty. W tym sezonie Bułka jest na ustach całego piłkarskiego świata i wyznacza trendy bramkarskie w Ligue 1. Aż chciałoby się powiedzieć, że jest drugim zawodnikiem na stu obok Frankowskiego. Niestety dla nas, a jak najlepiej dla Marcina jest on produktem zachodniej myśli szkoleniowej. Czyli nikt z Ekstraklasy nie przyłożył ręki do jego rozwoju. Ludzie robią karierę nad Sekwaną, a my żyjemy w naszej szarej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której tak naprawdę pozostał nam Lewandowski, Zieliński, a potem długo, długo nic. Stara gwardia odeszła, a na horyzoncie nie widać zastępców.

Przykry wniosek

Mamy piłkarzy, którzy w porównaniu do pokolenia, które dawało nam systematyczny udział w najważniejszych turniejach reprezentacyjnych, nie robią żadnych postępów. Wszyscy dookoła się rozwijają, a my stoimy w miejscu i wspominamy. Wspominamy czasy, które prawdopodobnie za mojego życia już się nie powtórzą. Martwię się tylko o to, że Ci którzy odjechali nam od francuskiego EURO, to w najbliższym czasie zdążą nas jeszcze zdublować przed dotarciem do mety.

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze