Wolves 2-1 Tottenham
Piłkarze Tottenhamu do spotkania z Wilkami przystąpili w dosyć mocno okrojonym składzie. Za poprzedni przegrany mecz 4-1 z ekipą The Blues z udziałem w kolejnych spotkaniach Tottenhamu pożegnali się Argentyńczyk Cristan Gabriel Romero oraz Włoch Destiny Udogie. Obaj zawodnicy byli podstawowymi piłkarzami w zespole prowadzonym przez Ange Postecoglou. Dodatkowo piłkarze kogutów do wyjazdowego spotkania podchodzili w roli wicelidera, a więc wygrana z zespołem Gary’go O’Neila była naprawdę ważna w kontekście walki o pozostanie w najwyższej części peletonu. Pierwsza bramka dla zespołu z Londynu padła błyskawicznie. Wszystko zaczęło się od przegrania piłki jednego z zawodników Spurs na drugą stronę boiska do Dejana Kulusevskiego. Ten w bardzo ostrożny sposób wszedł w pole karne Wilków, a następnie piętką zagrał podanie prostopadłe do Pedra Porro, który wystawił piłkę na pustą bramkę swojemu koledze Brennanowi Johnsonowi, który z łatwością umieścił piłkę w siatce rywali. Gospodarze nauczeni doświadczeniem chcieli jak najszybciej doprowadzić do remisu, rezultaty tej decyzji widać było od razu. Już w 10 minucie kapitalną sytuację do oddania strzału miał Rayan Ait Nouri jednak jego uderzenie zostało zablokowane przez Bena Daviesa. W dalszej części pierwszej połowy Wolves dalej kreowali sobie sytuacje jednak w momencie strzału albo bramkarz kogutów potwierdzał, dlaczego to właśnie on broni w bramce zespołu z TOP 4, albo strzelec po prostu nie oddawał celnego strzału. W drugiej połowie Koguty chciały potwierdzić swoją przewagę konstrując parę naprawdę groźnych sytuacji jednak ani jedna z nich nie zakończyła się pomyślnym rezultatem dla Spurs. Jak mówi stare piłkarskie powiedzenie ,,Niewykorzystane sytuacje się mszczą„. Tak właśnie stało się w meczu Wilków przeciwko ekipie z Londynu. Najpierw po genialnym dośrodkowaniu Matheusa Cunhy piłkę do bramki zapakował Pablo Sarabia. A w ostatniej minucie doliczonego czasu gry po asyście strzelca poprzednie bramki Pablo Sarabi piłkę do bramki wpakował Mario Lemina. Ostatecznie Tottenham przegrywa to spotkanie, dzięki czemu z 2 miejsca ląduje na 4 oraz notuje drugą porażkę z rzędu.
Bournemouth 2-0 Newcastle
Spotkanie Wisienek z Newcastle miało być tak naprawdę łatwe i przyjemne. Drużyna prowadzona przez Andoniego Iraola jest jednym z 3 zespołów tracących najwięcej bramek w tym sezonie Premier League. Z kolei Newcastle jest trzecim zaraz po Obywatelach i Aston Villi zespołem z największą ilością bramek strzelonych. Gospodarze od początku wzięli sprawy w swoje ręce i ewidentnie zaczęli ten mecz z pełną koncentracją oraz naciskiem na rywala. Efekty tej pracy mogliśmy zauważyć już w 3 minucie, kiedy to Antoine Semenyo z granicy pola karnego uderzał na bramkę rywali, jednak wtedy dobrą interwencją popisał się bramkarz Newcastle Nick Pope. W 28 minucie Wisienki oddały kolejny groźny strzał zza pola karnego, który wymagał od goalkepera gości spektakularnej obrony i tak się stało. Bez wątpienia był to dobry występ Nicka Popa, za który został wybrany przez wielu ekspertów nie tylko najlepszym piłkarzem po stronie Newcastle, ale także jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy na boisku. Pierwsza bramka dla gospodarzy padła po niefortunnym odbiciu się piłki od stóp jednego z piłkarzy Srok, która następnie powędrowała tuż pod nogi najlepszego strzelca w zespole z Bournemouth, czyli Dominica Solanke, który wykorzystał swoją okazję, dając tym samym prowadzenie swojej drużynie. Nie była to jednak ostatnia bramka Anglika w tym spotkaniu, bowiem trafił on do siatki jeszcze raz w 73 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Piłka do bramki trafiła po olbrzymi zamieszaniu w polu karnym, które nieumiejętnie starali się opanować obrońcy.
Zwycięstwo Wisienek pozwoliło wyjść im ze strefy spadkowej oraz dać nadzieję na kolejne zwycięstwo tym razem w meczu, który odbędzie się po przerwie reprezentacyjnej, a rywalami zespołu prowadzonego przez Andoniego Iraolo będzie Sheffield United, które z dorobkiem zaledwie 5 punktów nie potrafi opuścić przedostatniego miejsca w tabeli gwarantującego jedynie spadek.
Chelsea 4-4 Manchester City
Mecz pomiędzy Chelsea a Obywatelami rozegrany na Stamford Bridge z pewnością mógłby być jedną z najlepszych wizytówek, dla którego dziecka tata chce zachęcić go do tego sportu. Drużyną, która otworzyła wynik spotkania, okazał się Manchester City. To właśnie ekipa Pepa Guardioli otrzymała rzut karny w 25 minucie po faulu Marca Cucurelli na Erlingu Haalandzie. Egzekutorem wykonującym jedenastkę był pozbawiony świetnej sytuacji na gola Norweg, który pewnym strzałem po ziemi w lewy róg bramki pokonał stojącego przed nim Roberto Sancheza. Na odpowiedź The Blues nie musieliśmy długo czekać. Już w 30 minucie spotkania po dośrodkowaniu Conora Gallaghera piłkę do bramki czubkiem głowy skierował Thiago Silva. Chelsea idąc za ciosem, strzeliła kolejną bramkę za sprawą Raheema Sterlinga, któremu po świetnym zagraniu od Reecea Jamesa zostało tylko trafić do pustej bramki swojego byłego klubu. Obywatele nie czekali do końca pierwszej połowy, tylko od razu rzucili się do walki o odrobienie rezultatu spotkania. I tak też się stało, w 46 minucie do bramki po rzucie wolnym głową trafił szwajcarski obrońca Manuel Akanji, dla którego była to 2 bramka w tym sezonie. Po przerwie piłkarze z Etihad Stadium od razu rzucili się do ataku, czego skutkiem była bramka strzelona w 47 minucie spotkania przez Erlinga Haalanda, który do wykończenia miał bliźniaczo podobną sytuację do okazji Sterlinga, którą tak samo, jak Anglik Norweg zamienił na gola. Na wyrównanie kibice gospodarzy musieli poczekać 67 minuty, kiedy to Conor Gallagher oddał strzał z dystansu, który bramkarz City nieumiejętnie sparował przed siebie, a tam do piłki od razu doskoczył Nicolas Jackson, pakując futbolówkę wprost do bramki przeciwnika. Bramka, która wyprowadziła obywateli na prowadzenie już 3 raz padła po strzale z około 20 metra, oddanego przez Rodriego dodatkowo piłka odbiła się od jednego z obrońców The Blues, który kompletnie zmienił tor strzału piłki. W 94 minucie spotkania po faulu Rubena Diasa w polu karnym sędzia Anthony Taylor podyktował drugą już w tym spotkaniu jedenastkę, która na gola udało zamienić się wychowankowi Manchesteru City Cole Palmerowi.
Reszta spotkań:
Manchester United 1-0 Luton Town
Crystal Palace 2-3 Everton
Arsenal 3-1 Burnley
West Ham 3-2 Nottingham Forest
Liverpool 3-0 Brentford
Brighton 1-1 Shelffield United
Aston Villa 3-1 Fulham
Chelsea 4-4 Manchester City
Szymon Ignacek